Dziewczyny, czy Was też denerwują kilometrowej długości metki przyszywane do ubrań. Mało tego. Najbardziej "lubię" jasne cieniutkie bluzeczki z czarnymi metkami. Albo dopasowaną sukienkę i na wysokości bioderka przyszyta kilkustronicowa litania...Poprostu hit! Wiem, że taka metka to informacja (i to w kilku językach) o produkcie, składzie, temp prania itp, ale czy nie można tego zrobić inaczej? Przynajmniej dobierać te metki kolorystycznie do odzieży, szczególnie w przypadku cienkich i przezroczystych tkanin.
Ja przyznaję się, że irytują mnie do tego stopnia, że czesto je ucinam, a po jakimś czasie nie pamiętam jaka jest temp prania czy prasowania wtedy na tzw "wyczucie". Gorzej jak sprzedaję daną rzecz i szafiarka pyta mnie o skład