pisalam juz ze nie mam ochoty na swojego faceta, seks upraiwamy, ale ja glownie ze strachu zeby mnie nie zostawil, bo.. jestem chorobliwie o niego zazdrosna! czesto sie klocimy i czesto zastanawiam sie czy ja go jeszcze w ogole kocham? bo naprawde, juz mnie tak do szalu doprowadza, ze nie raz zdarzylo mi sie go uderzyc.. ale jakos nie potrafie odejsc, chociaz wiem ze z nim to same przykrosci mnie czekaja, ale boje sie ze jzu nikogo nie znajde, ze nikt mnie nie pokocha taka jaka jestem, bo w sumie tlyko przy moim TZ moge byc soba. On jest w ogole nie czuly, czesto dowaiduje sie ze gada z kumplami jaka to ma zajebista nauczycielke, alebo jaka zajebista dupa na silowni trenuje. Jest to dla mnie przykre. Czuje sie ponizona bo czmeu, ja mu nie wystarczam? Skoro nie mam na niego ochoty i zastanawiam sie czy jezczze go kocham, to chyba nie powinnam byc az tak zazdrosna? Nie powinno mnie to wgl ruszac, ze pisze sobie z kolezanka, czy gada z kumplami o innych? nie wiem.. Ale wiem napewno ze zaraz mnie polowa lasek zhejtuje, trudno, musialam sie gdzies wygadac.