Ja powiem tak - mnie w ogóle śmieszy ciągle utrzymujący się obraz wesela w naszym kraju. Najlepiej to zaprosić syna ciotecznej siostry swojej prababki, bo to w końcu rodzina! Naprawdę zabawne jest dla mnie, że młodzi ulegają często presji rodziców i zapraszają na swoje wesele ludzi, których widzieli może max raz w życiu! Nie rozumiem tego wykręcania się "tradycjami", że "tak wypada". Nigdy nie chciałabym, aby na moim ślubie znaleźli się ludzie zupełnie dla mnie obojętni, z którymi nie utrzymuję kontaktu, ale "zaprosić ich wypada, bo robię duże wesele, a to rodzina". To takie bezsensowne, staroświeckie myślenie, którego przepraszam, ale nie jestem w stanie zrozumieć. Dlatego też nigdy nie chce mi się wysłuchiwać lamentów, jak to ktoś tam kogoś nie zaprosił. Nie zaprosił - jego sprawa, bo to JEGO ŚLUB I WESELE. Nie rozumiem wtrącania się komuś do listy gości i ewentualnej obrazy. Każdy ma swoje powody, na podstawie których decyduje o wręczeniu zaproszeń. Wolałabym nigdy nie pojawić się na weselu, gdzie o młodych więcej słyszałam, niż ich widziałam, i z którymi żadna istotna relacja mnie nie łączy.