Obecnie rozmawiamy o:

Słodycze reklamowe

gorący temat

Jakie ogrzewanie domu

58 minut temu

Meble na wymiar Warszawa

dzisiaj o 11:36

Meble na wymiar Warszawa

dzisiaj o 11:22

wykonawca budowlany

dzisiaj o 11:12

Szafa.pl na Facebooku
Ciekawe wątki
Aktywne użytkowniczki

Witam.
Nie radzę sobie, dlatego zasięgam Waszej porady, mam nadzieję, że będziecie ze mną szczere...

Mam 23 lata, mój mąż 25. Zaczęliśmy się spotykać 5 lat temu, później zamieszkaliśmy razem u mnie [czyli u mojej mamy]. Mieszkanie było bardzo małe, a mojej mamie od początku specjalnie nie podobało się, że tam mieszkamy, chciała ułożyć sobie życie, a my byliśmy ku temu przeszkodą. Owszem, mogliśmy wynająć mieszkanie - w końcu oboje pracowaliśmy, ale mój mąż [jeszcze wtedy chłopak] nie zgadzał się na to, bo twierdził, że nie damy rady, nie będziemy mieli z czego płacić itd. Moją matkę często ponosiło, kłóciłyśmy się niemalże codziennie, bardzo chciała żebym się wyprowadziła, a ja wypłakiwałam się w poduszkę, bo sama o jednej wypłacie nie miałam szans na wynajem mieszkania. Bolało mnie, że mąż patrzy na to jak matka mnie niszczy i nie reaguje - On wciąż twierdził, że nie mamy co zrobić i ucinał rozmowę. Niecałe dwa lata temu zaszłam w ciąże. Chciałam żeby wszystko było tak jak należy - żeby był ślub, żebyśmy wszyscy nosili to samo nazwisko. Od samego początku chciałam stworzyć mojemu Dziecku rodzinę, której sama nie miałam. Mąż jednak niechętnie rozmawiał ze mną o ślubie, twierdził, że lepiej go nie brać, bo jako samotna matka dostanę więcej kasy. Było mi strasznie przykro. Jakimś cudem udało mi się nakłonić Go do zalegalizowania związku [choć teraz żałuję, że w ogóle Go o to prosiłam, bo to upokarzające], wydawało się, że wszystko pomału będzie się układać. Zwłaszcza, że mąż mógł za jakiś czas sprzedać kawał pola w swojej rodzinnej miejscowości, mieliśmy więc szanse na kupno własnego mieszkania. Niestety nie chciał na początku podzielić pola na działki. Żeby oszczędzić 4 tysiące na geodecie wystawił pole na sprzedaż w całości, choć wiedział, że w ten sposób sprzedać je jest bardzo trudno. Tymczasem nadal mieszkaliśmy z moją mamą, urodziłam dziecko i wtedy zaczął się koszmar. Moja matka ześwirowała na punkcie mojej córki i zachowywała się jakby to było jej dziecko. Mała pogryzła mi brodawki, leciała mi z nich krew, bolało tak, że aż płakałam przystawiając Ją do piersi, a moja matka mówiła, że nie chce dać biednemu dziecku jeść. Wyrywała mi ją i karmiła butelką, nie uczestniczyłam nawet w pierwszej kąpieli dziecka, bo moja matka uważała chyba, że zrobi to lepiej. Wyniszczała mnie coraz bardziej, wtedy nie było już opcji na wynajem mieszkania, bo tylko mąż pracował, ja opiekowałam się dzieckiem. Do męża nie mogliśmy się wprowadzić, bo jego bliski jest chory psychicznie i już jedną osobę w rodzinie zrobił kaleką - ze względu na dobro dziecka zdecydowałam zostać z matką. Jednak po trzech miesiącach tego co wyprawiała nie wytrzymałam i postanowiłam przenieść się do ojca. Pytałam o zdanie mojego męża, ale On twierdził, że lepiej zostać u matki. Fakt - mój ojciec jest alkoholikiem, dużo pije, nie myje się - trudno uwierzyć, ale byłam tak załamana, że wolałam mieszkać z nim, niż z matką. Nie dziwiłam się, że mojemu mężowi było dobrze tak jak było - w końcu pracuje na cały etat + praca na polu + pomoc rodzicom + szkoła. Sami oceńcie ile przebywał ze mną w domu. Za moją interwencją przeprowadziliśmy się i teraz mieszkamy z moim tatą, z którym też nie jest najlepiej [ale jednak nie gorzej niż z matką]. Ojciec codziennie wychodzi i wraca pijany, zdarza się, że zasikany, nie myje się w ogóle, ma cukrzycę, której nie leczy. Nie da się z nim porozmawiać, namówić na leczenie - zawsze obiecuje i na tym się kończy. Kiedy ostatnio wrócił do domu i przewrócił się w kuchni rozpłakałam się, bo już nie mogłam tego wszystkiego znieść. Kiedy opowiedziałam sytuacje mężowi powiedział, że jakby to zobaczył to zacząłby się śmiać...
Tak jak pisałam mój mąż ma pracę na pełen etat - do tego dochodzą żniwa i roboty na polu [to się traktor zepsuje, tu trzeba zaorać] i pomaga rodzicom [m.in rąbie drewno, kosi trawę] na wiosce zawsze znajdzie się coś do roboty - dość często bywa tak, że jak ma na pierwszą zmianę do pracy to po pracy jedzie do rodziców i wraca wieczorem. A jak ma drugą zmianę to wstaje rano, od razu tam jedzie i do domu wraca o 23. Mam dość takiego życia, czuję się odtrącona, jakbym w ogóle nie miała męża. Nie wiem jak mam na niego wpłynąć. Proszę, nie piszcie mi, że mam z nim porozmawiać, bo nie raz próbowałam, on powiedział, że po co ma ze mną siedzieć i mnie po dupie klepać. Nie rozumie, że ja i moja córka go potrzebujemy - żeby był w domu. Żeby mnie wsparł jak ojciec przychodzi pijany jak atom. Żeby po prostu był, bo za nim tęsknie. Za moją namową mąż wynajął geodetę, który jest w trakcie podziału ziemi na działki, niedługo rodzice męża będą je sprzedawać i może dostaniemy pieniądze na własne mieszkanie - to daje mi dużo radości, ale ostatnio dowiedziałam się, że mąż nawet po kupieniu mieszkania będzie jeździł pracować na polu. Fakt, że kiedy będziemy mieli swoje mieszkanie to będę mogła chociaż kogoś tam zaprosić, bo do obecnego się wstydzę. Nie będziemy z moją córcią same, będzie nam lepiej, bo będziemy miały spokój, ale boję się, że jeśli mój mąż dalej będzie pojawiał się w domu jak w hotelu to moje małżeństwo tego nie przetrwa.
Czy macie jakieś sensowne rady? Co zrobić? Jak na niego wpłynąć? A może to we mnie jest coś nie tak? Może to ja powinnam się zmienić?
Bardzo proszę Was o wypowiedzi.



Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-03-20 15:29 przez oxygenium.

ja niewiem naprawdę jak pomóc ale napiszę że MEGA SILNA Z CIEBIE KOBIETA!.

Naprawdę masz ciężką sytuację... ale na Twoim miejscu wybrałabym natrętną matkę niż ojca alkoholika , zdajesz sobie sprawę jakie to niebezpieczne? przecież człowiek pod wpływem alkoholu może nawet was zabić czy coś zrobić a rano nic nie pamiętać ... Chcesz żeby Twoje dziecko patrzyło na pijaka w domu ? żeby było narażone na bakterie i zarazki jakie przynosi?Na pewno nie będzie czuło się bezpiecznie słysząc ciągłe awantury. A co do męża to niestety zna bardzo dużo facetów ze wsi, nawet moja koleżanka niedawno wyszła za mąż, ale też siedzi cały czas sama bo jego ciągle nie ma w domu, jak nie w pracy to u rodziców na polu lub w oborze. Oni po prostu nie mogą siedzieć bezczynnie,duszą się w małych mieszkaniach w mieście...

Naprawdę Ci współczuję:(



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-03-20 16:12 przez Motylek09.

Też nie wiem jak Ci pomóc:( Z TOBĄ jest wszystko dobrze! Chyba większość facetów po ślubie ucieka z domu:) Tłumacząc że musi zarabiać, albo że musi jechać do mamy itp. ONI już tacy są. Najważniejsze żeby szanował i kochał Ciebie i dziecko!

Rowniez ci bardzo wspolczuje, ale... chyba sama jestes sobie winna.Niestety.

Jeszcze przed slubem i dzieckiem wiedzialas, ze on Cie po prostu olewa, nie traktuje powaznie.Wiedzial doskonale, ze Tobie zle sie mieszka z matka, ale mial to gdzies, a Ty o tym wiedzials doskonale, po co wiec zdecydowalas sie na slub, dziecko.Uwazam rownie, ze wogole nie liczy sie z twoim zdaniem.Przykro mi, ale chyba nigdy nie bedzisz z nim szczesliwa, bo jezeli on Cie nie roZumie, nie wspiera, to kto ma.
Albo przyjmiesz do wiadomosci i zaakceptujesz, ze zyjecie razem, ale jakby osobno, albo odejdziesz, bo nie licz na to, ze on sie zmieni.
Sorry, ale dla mnie on jest niereformowalny, bo jak mozna oszczedzac na geodecie,majac swiadomosc, ze i tak za dzialki dostaje sie wiecej niz caly kawal pola.

Zycze Tobie powodzenia!

Problemy są po to, żeby je rozwiązywać. Nie ma sytuacji bez wyjścia.

Czy Twoi teściowie nie są w stanie wesprzeć Was w tej sytuacji?
może porozmawiajcie z nimi o tym co się u Was dzieje, bo może nie są świadomi.

Przemyśl też wniosek o mieszkanie (lokal) socjonalne. Wiem, że to nie takie proste, ale warto spróbować.



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-03-20 17:06 przez paolka06.

Nie wszyscy faceci uciekają z domu po ślubie :P Mój zdecydował się zmienić pracę na taką, która pozwoli mu spędzać więcej czasu w domu.
A do autorki wątku: Trzymaj się!! Dasz radę !! :)))

zweryfikowana
Moderator
Posty: 2.478

silna z Ciebie kobieta ale ja na Twoim miejscu zostałabym z matką. nie gniewaj się ale ja się strasznie brzydzę alkoholików braku higieny i zachowania po procentach, w życiu nie pozwoliłabym aby moje dziecko na coś takiego patrzyło kurcze bo nie wiesz z kim pił co robił......przykro mi ale ja nie mogłabym żyć z kimś takim pod jednym dachem. próbujcie faktycznie o coś socjalnego się starać albo porozmawiaj z teściami może oni zaproponują jakieś rozsądne rozwiązanie. trzymię kciuki żebyście wyszli na prostą

Cytat
MamaAntosi
Rowniez ci bardzo wspolczuje, ale... chyba sama jestes sobie winna.Niestety.

Jeszcze przed slubem i dzieckiem wiedzialas, ze on Cie po prostu olewa, nie traktuje powaznie.Wiedzial doskonale, ze Tobie zle sie mieszka z matka, ale mial to gdzies, a Ty o tym wiedzials doskonale, po co wiec zdecydowalas sie na slub, dziecko.Uwazam rownie, ze wogole nie liczy sie z twoim zdaniem.Przykro mi, ale chyba nigdy nie bedzisz z nim szczesliwa, bo jezeli on Cie nie roZumie, nie wspiera, to kto ma.
Albo przyjmiesz do wiadomosci i zaakceptujesz, ze zyjecie razem, ale jakby osobno, albo odejdziesz, bo nie licz na to, ze on sie zmieni.
Sorry, ale dla mnie on jest niereformowalny, bo jak mozna oszczedzac na geodecie,majac swiadomosc, ze i tak za dzialki dostaje sie wiecej niz caly kawal pola.

Zycze Tobie powodzenia!


Czyli, że "widziały gały co brały"?

Współczuć, współczuję. Ale tak jak dziewczyna wyżej twierdzę, że masz to na własne życzenie. Skoro już przed zajściem w ciążę było jak było, to co sobie myślałaś? Że dziecko coś zmieni? Że ślub coś zmieni? Ja nie chciałabym brać ślubu z osobą, dla której ewidentnie nie jestem kimś najważniejszym... Tym bardziej nie błagałabym o ślub "żeby mieć takie samo nazwisko"... Dziwne to wszystko, bardzo dziwne.

I teraz kolejna rzecz: narzekasz, że męża nie ma, bo robi w polu. Z tego co wyczytałam, to on dostanie pieniądze od rodziców za sprzedaż tej działki, to chyba logiczne, że chociaż w polu powinien im pomóc? Rozumiem, że chciałabyś go więcej dla siebie, ale też zrozum, że pomaga rodzicom, a dostanie tę działkę.


A co na Waszą sytuacją Twoi teściowie? Nie mogą Wam jakoś pomóc, wesprzeć?

Ciężka sprawa...Po zachowaniu twojego męża raczej nie liczyła bym na kupno mieszkania. Sory, ale on ma ciężki tok myślenia, chodzi o całokształt. A nawet jeśli zamieszkacie razem, to i tak będziesz miała męza ale tylko na papierze. Ja na Toim miejscu wzięła bym szybko rozwód i połowę tego co do niego należy, nie dla siebie tylko dla dziecka. Szkoda twojego życia i zmarnowanego dziecinstwa dziecka

Po pierwsze Twoje życie to pasmo jednych wielkich poświęceń, wiecznie o coś żebrasz o swoje spokojne miejsce o miłośc męża o jego uwage.
Powiem wprost on Cie nie kocha, to nie jest miłośc to jest toksyczny związek. On jest górą on wiecznie decyduje gdzie masz byc tzn gdzie mieszkać itd nic nie robi aby polepszyć wasza sytuacje nawet dla dobra dziecka! To jest chore! Tak sie nie da żyć.. dziewczyno wykończysz sie psychicznie. Myśl o swoim dziecku!! Ono Cie kocha jedyną prawdziwą bezgraniczna "czystą" miłoscią!! Czy chcesz takiego życia dla niego ?
Krzywdzisz i je i siebie nic nie robiąc z tą całą sytuacja aby Tobie i dziecku było lepiej! Nie licz na męża ! Na twoim miejscu kopneła bym go w tyłek i posłała gdzie pieprz rosnie!

Kobieto idź do opieki społecznej najlepiej do kierowniczki całego urzedu i opowiedz jej całą sytuacje ze szczegółami!! Powinna Ci pomoc i znaleźć jakis lokal zastepczy. Powiem tak takiego faceta kopnełabym w tyłek, wzieła bym rozwód niech buli alimenty na Ciebie i na dziecko . Sa domy samotnych matek tam tez pomogą. Nie wiem ile Twoje dziecko ma ale podrosnie troszke oddasz do przedszkola żłobka Ty pojdziesz do pracy i jakos dasz sobie rade!! Ja wogole to bym uciekła gdzies daleko od tego miejsca gdzie mieszkasz by miec swiety spokój... Nie masz żadnej kolezanki u któej bys mogła zamieszkac przez jakis czas? Żadnej daleszej rodziny która by pomogła?

może teraz już nie warto się oglądać wstecz, bo po co?
wielki krok do przodu + konkretne działania i zobaczysz, że będzie dobrze.
Po co oskarżać i oceniać?
i tak to nic nie da, poza tym, że dziewczyna będzie czuła się winna, a tak się problemu nie rozwiąże.
Zamiast tego może warto wskazać jakiś punkt zaczepienia, konkretne działanie w walce o normalne życie?
Ludzie z różnych powodów się pobierają-od miłości (która powinna być głównym malżeństwa), po ucieczkę z domu, po to aby mieć kogoś swojego nierozerwalnego i wiele innych.

Teraz nie ma co płakać i załamywać rąk, tylko zrobić krok do przodu i zacząć działać dla poprawy jakości życia Twojego i Dziecka. Porozmawiaj z mężem poważnie o swoich planach. Składaj wniosek o lokal socjalny, może się uda.



Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-03-21 11:25 przez paolka06.

mnie dziwi twoje zdanie moja córka nie rozumiem sama jaspłodziłaś czy co
? a twój mąż to dupek i drań jak można tak się zachowywac wobec swojej rodziny!!!!
Dziewczyno pora odejść od męża, wiem że to łatwo powiedziec i ja na pewno bym nie mieszkała z matką która uważa że wszystko lepiej ona potrafi
ja bym sobie nie pozwoliła na to żeby ona wtrącała się w moje wychowanie córki, wiem mam dwie córki i jak mam chcciała swoje 5 groszy wtracić to jej delikatnie powiedziałam co ja na ten temat sądze
fakt nie masz życia lekkiego ale ja bym to wszystko skróciła
odejdź od niego odseperatuj się od niego i matki
powodzenia trymaj się jesteś i tak dzielna !!!!
Nie pozwól nigdy żeby ktoś mówił co masz robić!!!!!!!1

Witaj oxygenium.
Zgadzam się z wypowiedziami poprzedniczek...
Dziewczyno otwórz oczy...
Masz córkę...
Największe szczęście jakie może mieć kobieta,więc nie czekaj na to że Twoje życie zmieni się na lepsze,jesli sama tego nie zmienisz.
Może przestań prosić,a zacznij stawiać warunki.
Ja mam 25 lat,jestem jeszcze młoda tak samo jak ty i gdybym była w takiej sytuacji dawno bym odeszła od męża który jeszcze nie odcioł pępowiny od matki i nie umie stworzyć swojej rodziny.
Na mój rozum dla niego nie jesteś ważna ani Ty ani Wasza córeczka,bo gdyby tak było stawałby na głowie żeby każdą swoją wolną minute spędzał z wami,zadbałby o lepsze warunki dla was,ale jak narazie to nie interesuje go jak żyjecie,czy jest wam dobrze czy źle.

Myślałam że mój mąż jest również strasznym materialistą,stale liczy każdy pieniądz,trzyma każdy swój rachunek,ale po twojej sytuacji muszę stwierdzić że się pomyliłam z oceną.Mój mąż jest poprostu strasznie oszczędny,bo ani na mnie ani na córkę nie żałuje żadnej złotówki którą musi cięzko zarobić i wiem że gdybym miała taki sam problem stanołby na głowie żeby to zmienić,niekoniecznie dla mnie ale na pewno dla naszej córki.
A Twój mąż nie robi nic nawet dla waszego dziecka,a powinien bo teraz ono powinno być najważniejsze.
Dodam jeszcze...
Nie licz na to że teściowie dadzą wam jakieś pieniądze,nie licz na nikogo,zacznij liczyć sama na siebie i na pewno dalej zajdziesz...
Szczerze...to trzymam za ciebie kciuki,jesteś bardzo silną kobietą i myślę że też i mądrą, więc zrób ten duży krok w życiu i zmień coś sama.
Powodzenia życzę

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

następna dyskusja:

SZCZECIN żłobki