Witam,jestem 2 i pół roku po przeszczepie i chemii. Mam straszny problem z włosami. Do tej pory nie rosną prawidłowo. Jestem na wpół łysa, włosy są matowe i spalone, mimo iż minęło tyle czasu od chemioterapii. Używam waxa i loxon 5%, ale póki co efektów nie widać. Co do noszenia czapek i chustek to wszystko pięknie dopóki nie trafi na Ciebie! Mnie one wcale humoru nie poprawiają, ani tym bardziej wyglądu, bo ILE MOŻNA NOSIĆ CZAPKĘ NA GŁOWIE? Co do chustek i apaszek to po 1,5 godzinie na głowie potwornie bolą mnie uszy i nie jestem w stanie nosić ich dłużej. Wpisy typu "co tam włosy, ważne że przeżyłaś chorobę" są jednym słowem śmieszne, przynajmniej dla mnie. A dlaczego? Bo ja tez chcę normalnie się poczuć i normalnie wyglądać,co z tego, że wyzdrowiałam, jak nie mogę wyjść na ulicę, bez ukradkowych spojrzeń innych ludzi, którzy patrzą się na moją trzcinę na głowie. Włosy dla kobiety są bardzo ważne, szczególnie po chemii, dlatego, że i tak już wyglądamy jak 3 ćwierci do śmierci z powodu utraty wagi, a łysina nie pomaga w poczuciu się lepiej! Nie mam pojęcia co zrobić z włosami, zamiast być lepiej jest tylko gorzej. Nawet mój fryzjer rozkłada ręce. Poza tym kosmetyki do włosów są drogie, a żeby były jakieś efekty to trzeba niestety naprawdę długo je stosować. Tabletek żadnych brać nie mogę, bo mam rozwalony żołądek i jelita chemioterapią. Może mój wpis jest bardzo pesymistyczny, ale ja tak właśnie się czuję. Wszędzie czytam, że włosy po chemii odrastają szybko i są gęste, w moim przypadku jest to totalna nieprawda. Jeśli ktoś ma taki sam problem jak ja to błagam o jakieś ROZSĄDNE porady, a nie takie typu chustka na głowę i będzie dobrze.