hej, pisze tutaj, bo w googlach takiej informacji nie znajdę, a do lekarza się nie udam bo rano wyjeżdżam na 2 tygodnie prawie.
Otóż w październiku przymusowo musiałam odstawić tabletki anty (byłam za granicą i nie zdążyłam zdobyć nowej recepty).
Od tego momentu czekam na okres, żeby z powrotem zacząć brać. Dzis wypadł dokąłdnie dzień, w ktorym w 95% przypadków dostawałam przed rozpoczęciem brania tabletek. I fakt, miałam wszelkie objawy - ból piersi 1,5 tygodnia wcześniej, a dziś od rana uciskowy ból na dole brzucha (choć nie tak intensywny jak zazwyczaj), który wróżył jedno - okres. Faktycznie pojawiło się co nieco, w sumie nawet nie do końca podobnego (jak taki samiutki początek miesiączki, ani to kolor zbliżony, ani nic...), od razu wziełam pierwszą tabletkę, żeby nei skazywać się potem na wieczorną porę.
I co? Okres zanikł! Prawdopodobnie spowodowane jest to dośc dużym wysiłkiem fizycznym, wcześniej czasem tak miałam, że mała plamka i nara, bo np. biegałam codziennie.
Teraz jestem przerażona, nie wiem czy powinnam była brać tę tabletkę skoro miałam głupią plamkę, no ale kto się spodziewał... Czy ja w ogóle będę teraz zabezpieczona?
Może miał ktoś z was taką sytuację? :/