witam was mimo tak wczesnej pory
może od razu przejdę do rzeczy:
aha na początku dodam że mam 17l
o pracę wakacyjna w pewnym hotelu(jako kelnerka) starałam się już od dłuższego czasu, dokładnie w marcu zaczęłam tam chodzić i się dowiadywać. Wtedy pani kierowniczka powiedziała mi żebym przyszła pod koniec maja(podała dokładną datę), więc przyszłam na co ona że nie teraz że na razie nie trzeba. Więc powiedziała żebym przyszła na początku wakacji(25.06).Stresowałam się niemiłosiernie, nie mogłam spać i wgl. No ale przyszłam, na co ta sama pani mówi mi że to nie dzisiaj i że ona zadzwoni kiedy mam przyjść. No więc czekałam i nic, więc moja mama pojechała tam spytac o co chodzi, na co owa kierowniczka że ostatnio byłam w maju! i że ona juz znalazła osoby bo pracy.;/ wiec pojechała spytać się o co chodzi że przecież byłam, wię zapisała mi termin, no i przyszłam.(o dziwo mnie nie odesłała tego dnia). Pierwszy dzień pracy jakos dałam rade ale nie miałam jeszcze ustalonego grafiku więc mieli do mnie zadzwonić. Owszem zadzwoni tyle ze nie mogłam odebrac wiec kiedy zadzwoniłam powiedziano mi że chcieli mnie zapisac na rano ale juz znalezli wiec pewnie zadzwonią, jaka będzie moja nastepna zmiana. i co oczywiscie nie zadzwonili!!zajeżdżam kilka dni później sprawdzic swoj grafik na ktora mam a tam nic tzn nie było mnie w grafiku.. poszłam wiec do szefowej i pytam o co chodzi a ona do mnie ze myslała ze zrezygnowalam!!! wiec powiedzialam jej o co chodzi no to mnie znowu zapisała.
w związku z tym mam do Was pytanie czy dalej mam tam chodic mimo tych wszystkich cyrków...czy iść tylko ale po ty by odebrac pieniadze za tamtem przepracowany dzień??
dodam że mój tata bardzo nalega żebym chodziła do tej pracy.