Od ponad roku zdarzyło mi się kilka razy, że przez tydzień, dwa, góra trzy mam naprawdę podły humor, łzy lecą mi nawet bez powodu, kiedy pomyślę o jakiejś głupocie. Cały ten czas prześladują mnie myśli o tym, jak dobrze by było, gdybym zniknęła i jak bardzo sobie nie radzę, zastanawiam się nawet co czują ludzie, kiedy się zabijają... Dopadają mnie takie czarne myśli... Po tych kilku tygodniach zazwyczaj jest w porządku. Nie mówię, że dobrze, ale jakoś się toczy, żyję w miarę normalnie. Dodam, że prawdopodobnie od podstawówki przez kilka dobrych lat cierpiałam na nerwicę lękową, która nigdy nie była leczona. Z objawów omdlenia minęły, ale za to nabawiłam się napadowej bezsenności spowodowanej stresem i mam kołatania serca, które póki co są diagnozowane przez kardiologa, ale możliwe, że to na tle nerwowym. I dalej (chociaż mam 26 lat) odczuwam czasem silny stres przebywając wśród ludzi. Powinnam zacząć się martwić, czy po prostu zdarzają mi się złe dni?