Myślę, że Cejrowski wszystko świetnie wyjaśnił . Szkoda, że spora część facetów nie ma dość jaj, żeby tak sytuację postawić.
Co do stawiania granic, to oczywiście, że zawsze można próbować i warto to robić. Pytanie tylko na ile te próby będą skuteczne. Jak sobie myślę o przypadku autorki i jej teściów, to obawiam się niestety czy to w ogóle ma sens. Bo jeśli teściowie wchodzą do ich domu jak do siebie, autorka im uwagę zwracała i poprawa była na tydzień, potem to samo, to w ich przypadku pomóc chyba tylko mogłaby zdecydowana reakcja ze strony ich syna (na przykład wymiana przez niego zamków), a na to się nie zanosi. Niektórzy ludzie są po prostu zbyt głupi, by zrozumieć własne błędy i się zmienić. Ty im będziesz stawiać granice, a oni będą robili to samo. I na dobrą sprawę nie da się kogoś poprawiać i wyznaczać granic w nieskończoność, bo to błędne koło, tak się nie da żyć.
Dla mnie to trochę jak życie z alkoholikiem, dajesz szansę, potem kolejną i kolejną, ale w końcu najlepszą decyzją jest rozstanie. Wiesz do czego zmierzam?
Oczywiście daleka jestem od jakiegoś ostatecznego wyrokowania co autorka ma zrobić. Nie znamy, mimo wszystko, wielu szczegółów i możemy sobie zgadywać na podstawie własnych wyobrażeń całą tą sytuację, ale możemy mijać się z prawdą.
Na pewno trzeba to przemyśleć. No i warto spróbować jakiegoś innego rozwiązania. Ale też jednocześnie ja jestem zdania, że czasem najlepszym rozwiązaniem jest właśnie rozstanie.