Obecnie rozmawiamy o:
Szafa.pl na Facebooku
Ciekawe wątki
Aktywne użytkowniczki

Anonim

Witajcie. Jestem w związku na odległość 5lat. Spotykamy się w każdy weekend najczesciej w sobotę i niedzielę gdy są święta to przez całe święta jesteśmy razem. Zaczynając od poczatku po 2 latach poklocilismy się o kwestie religijne na tyle poważnie że rozstalismy się na 3 miesiące. Teraz dokładnie w sobotę przed samymi świętami także się poklocilismy o kwestie świąteczne. Nazwalam swiecenie jakiej koszyczka pierdolami a mój partner strasznie się oburzyl o to że nazywam rzeczy dla niego ważne w taki sposób i w ogóle. Święta spędziliśmy osobno. Wczoraj rozmawialiśmy i on nagle teraz ma wątpliwości co do związku czy my się za bardzo nie różnimy od siebie (gdy czasami mówiłam ze jesteśmy całkiem inni mówił że wcale nie itd.) Bo nasze spojrzenia na świat i życie są inne czy kiedyś damy rade to przetrwać i czy w ogóle mamy razem jakąś przyszłość. Zrobiło mi się trochę przykro ale i te wątpliwości przeszły na mnie. Ja mam lat 22 a partner 30. Zamieszkać razem będziemy mogli dopiero gdy skończę szkole czyli styczeń luty. Czy gdy pojawiają się wątpliwości u obojga osób to jest sens walczy udowadniać drugiej osobie że jest się wartym? Jest sens czekać aż zamieszkamy razem by sprawdzić czy się nie pozabijamy przy tym wszystkim? Wiem że nas nie znacie i ciężko sobie wyobrazić ale może też przechodziliscie przez falę wątpliwości w związku I udało wam się a może i nie? Proszę odpowiedzcie.

Dałabym sobie spokój. Bo będzie zmuszał Cię do chodzenia do kościoła i obchodzenia wszystkiego jak należy. A z Twojej wypowiedzi wnioskuję że nie bardzo przywiązujesz dużą wagę do religii.

Anonim

Ja nie wyśmiewam jego poglądów ani wartości on bardziej nie chce zrozumieć ani uszanować moich poglądów.  Nie chodzę do kościoła i on tez nie chodzi. Normalnie obchodze święta i chciałabym wziąć ślub kościelny a on znowu mówi ze to tylko papierek. Gdy będę miała dzieci kiedyś też będę je wychowywała w wierzę znaczy się chrzest komunia bierzmowanie normalne święta. Ale wiadomo że z wiekiem człowiek dostrzega różne niezrozumiałe rzeczy i o pewnych sytuacjach zaczyna mieć swoje zdanie. A od czasu do czasu nie mogę jego zrozumieć. Zachowuje się jak stary mocher. Do kościoła nie chodzi nie żyje w zgodzie z dekalogiem ale poucza innych. Nie rozumiem tego zachowania. Przekreslic wszystko bo nie umiemy pewnych rzeczy sobie wyjaśnić?  Jak poprawić komunikację w związku?  Czasami nie potrafię rozmawiać o poważnych rzeczach.

zweryfikowana
Posty: 267
Ostrzeżenia: 1/5

Dla osoby wierząej kwestia religii jest bardzo ważna. Sama jestem osobą wierzącą i gdyby ktoś mi mówił, że święcenie jajek albo chodzenie do kościoła to pierdoły czułabym się urażona ponieważ to jest lekceważenie i wyśmianie moich poglądów. Nikogo nie zamierzam nawracać na wiarę ani nie krytykuję ateistów i innowierców jednak chciałabym bym inni szanowali moje poglądy.
Jeśli chcesz aby Wam wyszło to uszanuj to, że Twój partner jest wierzący i nie krytykuj obrzędów religijnych, bo to jest naprawdę lekceważące. Mimo wszystko ciężko będzie się wam dogadać, bo jeśli Ty nie jesteś wierząca to jakoś nie wyobrażam sobie, żebyś towarzyszyła partnerowy np. w chodzeniu do kościoła. Jakoś sobie tego nie wyobrażam byś to robiła na siłę, jakos mija się to z celem.
EDIT: aaa już doczytałam Twój ostatni post. To co piszesz teraz całkiem zmienia postać rzeczy... Sytuacja bardziej się komplikuje. No cóż...sama nie wiem co Ci doradzić. :(



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2016-03-29 10:26 przez justa_str.

Anonim

Czy on jest takie wierzący?  Wierzący nie praktykujący. Dużo mówi mało robi jeśli chodzi o wiarę.  Czy można być wierzącym na pół gwizdka?  Fakt faktem ja do kościoła nie chodzę. Ale chrxest komunie przyjęłam bierzmowanie także. Moi rodzice po ślubie są 25 lat kochają się I to widać. Ale do tej pory się ze sobą nie zgadzają. Inaczej patrzą na wszystko a mimo wszystko są ze sobą szczęśliwi. Kwestie religijne jak i rodzaje literatury filmów a nawet smaków mają całkiem inne. Wiem ze każdy związek i człowiek są inni. Chyba oczekuje od kogoś z boku żeby powiedział tak dacie rade na pewno lub nie nie dacie rozstancie się. Nie wiem już sama czy chce mi się walczyć o to wszystko. Ale też sama nie zakończę tego związku.

Kiedyś zapytałam się go na czym polega jego wiara czym się objawia to się strasznie zdenerwował na mnie stwierdził że to nie ja jestem od oceniania i osadzania jego wiary . Nie wiem co mam o tym myśleć. Jak czasami sobie tak myślę to wydaje mi się że to on pewnych rzeczy nie rozumie i źle ocenia moją postawę. ;) a ogólnie to jest on bardzo dobrym ciepłym czlowiekeiem bardzo rodzinnym i pomocnym.



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2016-03-29 10:39 przez Anonim.

A ja myślę, że te kwestie religijne to może być dopiero wierzchołek góry lodowej. Widząc się wyłącznie w weekendy nie jesteście w stanie się poznać - niestety taka prawda. Do tego Ty jesteś bardzo młodą osobą, a poznaliście się jak byłaś totalną małolatą (17 lat?), więc na wiele rzeczy patrzysz (i patrzyłaś) inaczej niż osoba dorosła.
Moim zdaniem dopóki razem nie mieszkacie to nie znacie się na tyle, aby powiedzieć, że druga osoba to jest ta z którą chcecie być. Póki co jesteście w związku na pół gwizdka i po wspólnym zamieszkaniu różnie może być.

Powiem z doświadczenia, że raczej nie ma sensu walczyć o tego typu związki. Ale na początek nie chcę generalizować. Zastanów się, czy kwestia religii nie będzie być mogła przez ciebie w przyszłości na nowo przemyślana. Może, jako że jesteś młoda, teraz masz na to pojechane, ale kiedyś będziesz myśleć inaczej i nie traktować religii tak jak teraz. Pomyśl, że wiara jest dla twojego faceta ważna i może potrafisz choćby powstrzymać się od kąśliwych komentarzy. Jeśli jednak twoj stosunek do religii jest dojrzały i raczej się nie zmieni, przyszłość zrobią się jeszcze większe problemy, kiedy urodzą się dzieci i trzeba będzie - tak pomyśli on - je ochrzcić. Czasem nie warto sobie truć życia. Miłość to uczucie, które może przyjść z nienacka i szkoda czasu spędzać życia z kimś, kogo do końca nie akceptujemy, albo kto nie akceptuje ciebie. Przemyśl to.

Anonim

Myślę że damy rade. ;) nie ma co się poddawać przy pierwszym zakręcie. Trzeba razem przez niego przejść i zapobiegać kolejnych choć czasami nie unuknionych zakrętów. Zycie nie jest łatwe i trzeba sobie zdać z tego sprawę. ;) Będę się starała. Bo gdy zacznę się tak zawsze poddawać przy problemach nigdy nie będę wstanie stworzyć stałego długiego związku. ;) dziękuję wszystkim za rady. Dzisiaj jeszcze raz wszystko przeanalizowalam i mam o co walczyć i się starać. ;)

zweryfikowana
Moderator szaf
Posty: 13.992

Cytat

Myślę że damy rade. ;) nie ma co się poddawać przy pierwszym zakręcie. Trzeba razem przez niego przejść i zapobiegać kolejnych choć czasami nie unuknionych zakrętów. Zycie nie jest łatwe i trzeba sobie zdać z tego sprawę. ;) Będę się starała. Bo gdy zacznę się tak zawsze poddawać przy problemach nigdy nie będę wstanie stworzyć stałego długiego związku. ;) dziękuję wszystkim za rady. Dzisiaj jeszcze raz wszystko przeanalizowalam i mam o co walczyć i się starać. ;)
Bardzo ładnie trzeba się starać. Najlepiej jak to czynią obie strony ;)

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

następna dyskusja:

Już nie wiem co robić, nie mam siły