Obecnie rozmawiamy o:

Syfilis?

dzisiaj o 18:41

Otwarcie własnej kawiarni

dzisiaj o 15:49

Zapalenie pęcherza

dzisiaj o 14:07

Szafa.pl na Facebooku
Ciekawe wątki
Aktywne użytkowniczki

Anonim

Cześć dziewczyny.
Potrzebuję obiektywnych opini, a najlepiej porad od osób z podobną historią. No i muszę się wygadać, może ktoś przeczyta i doradzi..
Jestem z chłopakiem 9 lat, za 2 lata ślub. Ja naciskałam na pierścionek, a gdy miałam już go na palcu, pojawiły się wątpliwości. No i przyjaciel (Y)wyznał mi miłość i przez niego chyba te wątpliwości. Jestem młoda, niedługo kończę studia. Mimo tego, że kocham narzeczonego, ciągnie mnie do Y. Obaj to bardzo porządni i odpowiedzialni ludzie. Zobaczyłam, że ktoś inny może bardziej się mną interesować niż własny przyszły mąż. Wiadomo- rutyna, mieszkanie razem gdy jestem w domu (studiuję w mieście, mieszkam na wsi), no i zobaczyłam, że życie może trochę inaczej wyglądać niż wcześniej mi się wydawało. Nigdy nic złego nie zrobiłam, Y nigdy się nie narzucał,szanuje mój wybór i życzy szczęścia.. Na spotkaniach zawsze tylko rozmowy, a gdy dowiedziałam się, że coś do mnie czuje- zerwaliśmy kontakt. Ale wróćmy do TŻ. Przykładowa sytuacja z świąt (schemat powtarza się przy większości wolnego czasu): 1.dzień, jesteśmy na kolacji u jego rodziców,po kolacji on zostaje u siebie, ja jadę do siebie, odzywa się Y po długiej przerwie-więc z nim piszę w nocy- tak wygląda nasza rocznica związku.
2.dzień- jadę po TŻ, mówię, że pisał do mnie Y, TŻ się denerwuje no ale o wszystkim zawsze wiedział,przytulił i po sprawie... wieczorem siedzimy z moją rodziną, ja idę spać a on siedzi do rana z moim tatą... znowu Y pisze.
3.dzień, TŻ przegląda sms i pyta czemu odpisałam, tylko tyle. Cały dzień spędzamy oddzielnie, mimo wcześniejszych planów wyjścia chociażby na spacer. (byliśmy w tym samym domu). Już nie wspomnę o jakimkolwiek zbliżeniu- nie wykazywał chęci. Czy tak powinien zachowywać się mężczyzna, który kocha? Nie pierwszy raz woli spędzać czas z teściem niż ze mną. Baaaaaardzo dużo razy z nim o tym rozmawiałam, przyznaje mi racje, że powinno być inaczej, a przychodzi co do czego to nic się nie zmienia. I nie mam złudzeń, że się zmieni po zwykłej rozmowie. A tym bardziej po ślubie.

To bardzo porządny chłopak, ogólnie dba o mnie ale niestety bardziej skupia się na sferze finansowej a mnie zależy na czymś innym i wiele razy mówiłam o tym. Cała moja rodzina jest w nim zakochana, teraz wszyscy oprócz mnie żyją ślubem.. Jest mi bardzo smutno, że TŻ nie wykazuje większego zainteresowania, dzisiaj mnie przeprosił i myślał że znowu machnę ręką..Ale nie potrafię już.
Ja jestem raczej za naprawianiem związków, przez te 9 lat nie zerwaliśmy ani razu, ba, nawet nie mieliśmy jednego dnia przerwy jak to często bywa.. A może to błąd? Myślę teraz o przyparciu go do muru, albo w lewo albo w prawo. Mogłam pokasować smsy od Y ale chciałam zobaczyć reakcję TZ, pisaliśmy o spotkaniu a on nawet o to nie spytał. Ma podejście typu: ona jest moja i nic tego nie zmieni,nie muszę się już starać. Taka wegetacja, a nie związek.
Czy to jest normalne?
Co powinnam zrobić, żeby zrozumiał że nic nie jest wieczne i trzeba o siebie dbać? Jak mam być szczęśliwa, skoro Y, można powiedzieć obcy mężczyzna, zainteresował się jak mijają mi święta i jak się czuję, a mój TŻ nawet mnie nie przytulił w rocznicę? Przez to wszystko zastanawiam się jakby to było z kimś innym, gdzieś indziej i bez wtrącania się rodziny. Ratujcie... jedynym moim pomysłem jest wyjazd do miasta gdzie studiuję i oznajmienie narzeczonemu, żeby przemyślał czy wyobraża sobie takie życie jak teraz i czy mu to odpowiada, jeśli tak- niech pomyśli jeszcze raz... Boję się, że gdy się pobierzemy będę do końca życia zastanawiać się, co by było gdybym wszystko rzuciła w cholerę... Teraz cały czas o tym myślę. Przez ostatnie pół roku byłam pewna na 100%, a teraz wszystko wróciło.. Mam wrażenie, że tylko ja dbam o ten związek, a jak nic nie będę robić to będziemy po prostu żyć obok siebie, a jemu to chyba nie przeszkadza.. Ciężko mi też z tym, że Y mnie kocha i boli mnie, że on cierpi. Wszystkich innych jacy się pojawiali, natychmiast spławiałam....
Zostać? Odejść? Zagrozić rozstaniem? Co o tym myślicie, warto znowu schować dumę do kieszeni i po raz kolejny udawać, że dobrze jest jak jest? Potrzebuję oceny zachowania mojego i mojego mężczyzny, bo ja nie patrzę na to obiektywnie. Dziękuję jeśli ktokolwiek to przeczyta i doradzi.
Smutna.

Cześć. Według mnie jesteś po prostu na takim etapie związku, w którym zaczyna Ci się wydawać, że trawa po drugiej stronie płotu jest bardziej zielona, niż u Ciebie.
9 lat to kawał czasu, więc (tak, jak pisałaś), może wkraść się rutyna. Nie ma już motylków w brzuchu, wszystko w drugiej osobie zna się jak własną kieszeń, jest po prostu codzienne życie. Pojawia się ktoś drugi- i wnosi powiew świeżości, poczucie adorowania, podobania się komuś itp. Kusi, żeby spróbować...Tylko, że jest jeden haczyk- po jakimś czasie, ten nowy (jeśli go wybierzesz), też się stanie tym starym, znanym, przewidywalnym, czasami nudnym, często zapracowanym i zmęczonym, co poprzednik.
Jeśli ze swoim Narzeczonym przeżyłaś tyle czasu w szczęściu i stabilizacji, chciałaś ślubu, wspieraliście się w gorszych chwilach i możecie na sobie polegać- nie szkoda Ci będzie z tego zrezygnować? Zakochajcie się w sobie na nowo, zaskakujcie się nawzajem, zamiast wyrzucić wszystko do kosza.

Cytat

1.dzień, jesteśmy na kolacji u jego rodziców,po kolacji on zostaje u siebie, ja jadę do siebie, odzywa się Y po długiej przerwie-więc z nim piszę w nocy- tak wygląda nasza rocznica związku.
2.dzień- jadę po TŻ, mówię, że pisał do mnie Y, TŻ się denerwuje no ale o wszystkim zawsze wiedział,przytulił i po sprawie... wieczorem siedzimy z moją rodziną, ja idę spać a on siedzi do rana z moim tatą... znowu Y pisze.
3.dzień, TŻ przegląda sms i pyta czemu odpisałam, tylko tyle. Cały dzień spędzamy oddzielnie, mimo wcześniejszych planów wyjścia chociażby na spacer. (byliśmy w tym samym domu). Już nie wspomnę o jakimkolwiek zbliżeniu- nie wykazywał chęci
Był zazdrosny. Jakby do Niego pisała jakaś zakochana w nim przyjaciółka- to też byś chyba nie tryskała optymizmem i chęcią zbliżenia.

Cytat

Ciężko mi też z tym, że Y mnie kocha i boli mnie, że on cierpi.
No proszę Cię... Odwróć sytuację- do Twojego Narzeczonego po 9 latach waszego wspólnie przeżytego życia pisze przyjaciółka, wyznaje miłość i pyta- co u Ciebie?- a on zaczyna się nad nią litować, bo ona cierpi z miłości do niego, i rozważa, czy by jej jakoś nie pocieszyć, albo zamienić Ciebie na nią. Fajnie?

Cały sęk tkwi w tym, żebyście wzajemnie na nowo zaczęli się o siebie starać. Wtedy nie będzie potrzeby zaglądania w trawnik sąsiada i porównywania, gdzie jest bardziej żyzna gleba.

I wydaje mi się, że trochę na przekór swojej rodzinie doszukujesz się wad w narzeczonym. Oni go mają za ideał- więc Ty musisz znaleźć kilka skaz dla równowagi. Wsłuchaj się w siebie- co i czy w ogóle coś czujesz. Powodzenia



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2015-12-28 17:53 przez Namalowana18.

A ja mysle że nie powinnas brac tego slubu bo to nie jest miłość.I to zaczyna do ciebie docierać .Gdy będziesz naprawdę kochac faceta to będziesz to wiedzieć nawet po 20 dziestu latach.I nie bedziesz miała wątpliwości .Jesteście razem z przyzwyczajenia a nie miłości.Przynajmniej ty.Gdybys kochała go to nie nmiałabys takich dylematow i to po takim czasie.Ja rozumie rutyna ja tez jestem 10 lat już po slubie i mimo rutyny dalej gdy patrze na mojego męza to czuje radość, miłość i szczęście że jesteśmy razem.I ostatnią rzeczą która mogłabym sobie wyobrazić to siebie w ramionach innego faceta .Przemysl to wszystko.



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2015-12-28 18:26 przez filipekkrol.

Doskonale Cię rozumiem,tyle ,że ja już po slubie i muszę brać niektóre rzeczy na "chłodno" faktycznie jeśli kochałabyś tego pierwszego to nie spojrzałabyś na tego drugiego.Daj sobie czas,poczekaj,pogadaj z kimś o tym,tylko z nikim bliskim.
Zastanów się też sama co jest dla Ciebie ważniejsze i czy jeśli nie spróbujesz z tym Y to czy potem nie pożałujesz.

Anonim

z Y na pewno nie spróbuję. a macie jakieś rady jak "odświeżyć" związek: "Zakochajcie się w sobie na nowo, zaskakujcie się nawzajem, zamiast wyrzucić wszystko do kosza" skoro rozmowa niewiele daje :( dlaczego cały czas ja mam wyciągać wszystko w górę..

Cytat

z Y na pewno nie spróbuję. a macie jakieś rady jak "odświeżyć" związek: "Zakochajcie się w sobie na nowo, zaskakujcie się nawzajem, zamiast wyrzucić wszystko do kosza" skoro rozmowa niewiele daje :( dlaczego cały czas ja mam wyciągać wszystko w górę..
Niewiem ale jeśli ty jeszcze przed slubem musisz szukac sposobow aby odswierzyc związek szukac sposobow aby zakochać się w narzeczonym na nowo, to ja jakos blado widze te twoje małzenstwo.Gdy dwoje ludzi się kocha to kochają się takimi jakimi sa.Niema czegos takiego jak nuda ,zakochowanie sie na nowo itd.Życze ci abys doświadczyła tego uczucia kiedyś z chłopakiem, który naprawdę cie pokocha i ty jego, a zobaczysz ze nawet po latach na samą jego myśl poczujesz drżenie w sercu on tak samo.I nie będziesz miała takich dylematow jak teraz i innych facetow w głowie.Sama piszesz ze to ty naciskałąs na pierścionek, że brak zaangażowania z jego strony no cóz nie daje ci to nic do myślenia?Chyba oboje się pogubiliscie i oczekujecie od zycia czego innego .



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2015-12-29 08:16 przez filipekkrol.

Witaj.
9 lat to już bardzo długo. Weszliście w rutynę, jak stare, może "dobre", ale już nudnawe małżeństwo... Najpewniej uczucia tlą się jeszcze, ale nie walczycie o nie, bo przecież wszystko już wiadomo... To takie iluzoryczne poczucie pewności.
Nie mam podobnych doświadczeń, chociaż już mam swoje lata i jako dojrzała kobieta Ci radzę, abyś przemyślała cały ten Wasz układ i tą swoją dążność do małżeństwa. Być może Twój życiowy partner w ogóle nie zdaje sobie sprawy z Twoich obecnych rozterek, że niby coś się zepsuło, czy ostygło. Kocha Ciebie po swojemu i pojęcia nie ma, jakie targają Tobą obecnie emocje.
Może być też jest tak, że przyzwyczajenie i wygoda wzięły górę nad prawdziwymi uczuciami.
Może czas na poważną rozmowę? Ale nie o tym, że któreś z Was ma się poprawić. Bardziej o tym, czy dalsza "współpraca" ma sens.

Przypomniała mi się moja znajoma sprzed lat. Żyła z bardzo fajnym facetem w nieformalnym związku 8 lat. Zobacz, całkiem jak Ty. Mieli wspólne mieszkanie, wspólne kredyty, z czasem również pojawiła się ciąża. Jako, że dziecko powinno mieć pełną rodzinę, wzięli zgodnie ślub. Niestety... jako małżeństwo wytrzymali ze sobą nie całe dwa lata, po czym szybko się rozwiedli (pomimo córeczki) i zamieszkali oddzielnie.
Gdy zapytałam dlaczego, nie umiała odpowiedzieć. Stwierdziła, że było koszmarnie i się popieprzyło.
Ale ja nie o tym...

Prosisz o ocenę swojego zachowania, oraz o ocenę chłopaka...
Twój chłopak, poprzez pryzmat Twojej subiektywnej oceny, wydaje się być bardzo porządnym facetem, nudnym, ale kochającym i starającym się o dobre relacje z Tobą i z Twoją rodziną.
Co do Ciebie... Mam wrażenie, że część Ciebie woła "NIE CHCĘ JUŻ!", ale reszta się broni przed podjęciem decyzji. Jesteś wyraźnie znudzona, szukasz podświadomie innych wrażeń, doszukujesz się wad w swoim związku i źle Ci w tym wszystkim. I ze sobą i z Narzeczonym.
Dlaczego tak bardzo przejmujesz się uczuciami Y?
Spora część ludzi na świecie zakochuje się w niewłaściwych osobach, niektóre z nich wyznają swoją miłość i zostają odrzucone. To kwestia wyboru.
Nie masz pewności, że miłość pana Y jest prawdziwą miłością, a nie fascynacją. Nie masz też pewności, czy nie jest formą zabawy. Pomyśl nad tym, dlaczego on tak Ciebie intryguje. Może zwyczajnie wprowadził w Twój wyciszony i ustabilizowany świat troszkę zamętu, i właśnie ten zamęt Ciebie tak "rozdygotał" wewnętrznie? Nagle coś się dzieje, nagle ktoś obcy sprawia, że czujesz się ważna, kochana... Prawda? Troszkę to tak, jakbyś nagle odkryła, że obok Ciebie dzieją się emocje, namiętności i fruwają motylki, a Ciebie to omijało bokiem.
Jesteś z jednej strony tym zaintrygowana, z drugiej pełna poczucia winy, że Y "tak cierpi".
To Ty musisz sobie odpowiedzieć na to, czego faktycznie oczekujesz.
Być może za jakiś czas pojawi się kolejny mężczyzna, wyznający Ci bez większego powodu miłość... Znowu poruszy czułe nutki... Jak znowu zareagujesz? Potrzebujesz stabilizacji, czy niepewności i stałych podniet emocjonalnych? Motylki nie będą latały całe życie... Przychodzi taki czas, kiedy liczy się lojalność, pewność, że kochany człowiek nie zawiedzie, spokój wewnętrzny...
Myślę, że jesteś bardzo wrażliwą osobą, że chciałabyś kochać, jakby jutra miało nie być, że oczekujesz tego samego od Narzeczonego. Życie jednak bywa nudne, monotonne, przewidywalne... Musisz sama odkryć w tym co już masz, swoje życiowe miejsce.
Jesteś bardzo młodą osobą, a ten długi związek nie dał Ci szansy poznania, jacy są "obcy" mężczyźni. Nie wyszumiałaś się, nie wyszalałaś i nie zdążyłaś się (trywialnie mówiąc) przespać z paroma innymi, fascynującymi facetami, którzy umieliby sprawić, że czujesz się Kobietą pożądaną. Przy swoim Narzeczonym dojrzewałaś, przepoczwarzałaś się z dziewczyny w kobietę. Inne miałaś potrzeby 9 lat temu, inne masz teraz. Nie miałaś chyba zbytniej okazji, aby móc porównać i wybrać. Być może teraz budzi się w Tobie taka kobieta, która będzie szukać... Może znajdziesz inną miłość, a może całe życie będziesz tęsknie myślami wracała do tego, co teraz, czyli do swojego Narzeczonego i jego nudnawej stabilizacji. Uwierz mi, że czasem ta nudna stabilizacja ma więcej w życiu znaczenia, niż porywy serca.
Nie zamierzam jednak popychać Ciebie do związku z rozsądku. Daleka jestem od tego.
Radziłabym zmienić swoje postępowanie. Nie dążyć do tego, by zmienił się Narzeczony, ale samej się zmieniać. Pokazać mu siebie z innej strony. Nie staraj się, aby to On odkrył w Tobie odmianę, ale sama mu pokaż, że się zmieniłaś. Nie staraj się być znudzoną, oczekująca na cud narzeczoną, ale swoim małym szaleństwem wyciągnij Go z tego niby marazmu. Zabierz go na szalony spacer, ubierz kusząca bieliznę, zaciągnij do łóżka, może "weź siłą"? Może puść pornosa w sypialni, albo zabierz do kina na Transformersów, czy jakiś inny "męski" film. Postaraj się wnieść w ten układ coś innego, niebywałego, odmiennego... Zobaczysz wtedy sama, czy umiesz się w tym wszystkim odnaleźć, a i sprawdzisz, czy on sobie z tym radzi. Pamiętaj, że jeżeli w związku zaczyna wiać nudą, to nie z winy partnera, ale z winy obojga. Nie walcz o związek, ale zawalcz o nowości, których przecież oczekujesz. Sama wprowadzaj je w życie, mobilizuj swoją postawą, aby i On chciał coś w tym wszystkim zmienić. Zrób tak, jakby facet, z którym jesteś tak długo, nagle stał się kimś innym. Jesteś pewna, że to ciągle ten sam Narzeczony? Musisz mieć przecież świadomość, że na przestrzeni lat i jego potrzeby się zmieniły. Zrób tak, jakbyś to Ty nagle stała się całkiem inna... Bo prawda jest taka, że jesteś już inną dziewczyną...
Jeżeli to się nie uda, to dopiero wtedy przyjdzie czas na zmiany.

Z całego serca życzę Ci szczęścia, jak najmniej rozterek, bo są trucizną dla spokoju duszy, ale jednocześnie świadczą o naszym człowieczeństwie i życzę jedynie trafnych wyborów życiowych.

Znam i słyszałam takie przykłądy .Para była ze sobą bardzo długo narzeczeństwem przez kilka lat a gdy wzięli slub to za chwile się rozeszli.
Druga sprawa to jak mawiała moja babcia ,gdy mężczyzna przez kilka lat nie uczyni dziewczyny swoją żoną, to znaczy że tak naprawdę tego nie chce .Myślę że coś w tym jest.Facet jest z dziewczyna 9 lat i nie przez ten czas nie spieszno mu by uczynic ją swoją zoną?Sama pisałaś że naciskałąs ty na pierścionek a nie on.Sama pisałaś że on jest jakby niezaangażowany,że będziecie żyć jakby koło siebie i że jemu to nie przeszkadza.Naprawde nie daje ci to do myślenia?Owszem szczęście to nie papierek i ślub ,ale dla ciebie jest to ważne skoro naciskąłaś na pierścionek dlatego tak piszę.


Naprawde chyba czas na poważna rozmowę między wami, i z tego co piszesz to on również w głębi duszy tez pragnie czegoś, kogoś innego.On cie napewno kocha w końcu tyle lat jesteście razem ,ale kocha jako człowieka bliską osobę i ty również .Z tego co piszesz to myślę że oboje powinniście zostać PRZYJACIÓLMI a nie małżeństwem .Przemysl to i nie niszcz swojego zycia.Gdy pokochasz naprawdę, to zobaczysz to jest takie uczucie, że nawet na myśl ci nie przyjdzie inny facet a i facet zakochany nie zachowuje się tak jak twój narzeczony .

Na koniec napiszę ci jeszcze nie znieniaj się ,jak koleżanka pisze powyżej .Bo jeśli ktoś pokocha cie naprawdę to pokocha taką jakąs jesteś .Kobieta kochana nie musi kombinować zmieniać się na siłę udowadniać cos swojemu narzeczonemu bo ona ja kocha taką jaką jest ze wszystkimi wadami i zaletami .To samo jest w odwrotną stronę .Ja mam swoje lata i drugiego męża i wiem co pisze.
Wiadomo niejeden ci poradzi walcz o związek walcz o narzeczonego ale to niema sensu.Gdy dwoje ludzi się kocha to niema czegos takiego jak walka o związek uczucia zmienianie się to nie na tym to polega .Owszem można urozmaicić cos wprowadzić coś nowego ale nie zmieniac się dla kogos.Mam jakies przeczucie że jeśli nic z tym nie zrobisz to może i faktycznie weźmiecie ten slub ale z czasem albo ty pokochasz kogoś innego albo on inną.Jak czytam takie teksty WALCZ O ZWIĄZEK to nóż mi się w kieszeni otwiera .Kochający się ludzie nie musza o siebie walczyć wymyslac zmieniac się .Oni sie poprostu kochają ufaja są pewni siebie i swojej miłości a nie jakieś walki tym bardziej po tyle latach.WALCZ O ZWIĄZEK to sa górnolotne i bez sensu słowa bo rzeczywistośc wygląda całkiem inaczej.



Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2015-12-29 17:05 przez filipekkrol.

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

następna dyskusja:

facebook - jak ustawić żeby inni nie widzieli...