Dziewczyny, jestem na szafie od dawna ale głupio mi pisać z mojego konta wiec otworzyłam nowe. Jestem z facetem 14 lat (on był moim 2. ja jego pierwsza pod każdym względem). Mieszkamy razem, zawsze jak mam problem to mogę na niego liczyć, przynajmniej finansowo- kilka m-cy temu straciłam prace, nie ze swojej winy, firma splajtowała. Prosił na początku abym niczego nie szukała bo on jest w trakcie rozkręcania swojej firmy i ze będę mu pomagać a przy okazji będę mieć wiecej czasu na zajecie sie domem (mieszkaniem konkretnie) i córką 11l. Wcześniej ok 3 l pracowałam do 18, o 19 bylam w domu i po sprawdzeniu corce lekcji i przygotowaniu TŻ obiadokolacji (córka jadła 2 obiady 1 w szkole i 2, po lekcjach u babci) ok 3-4 razy w tyg pędziłam na siłownie bo mimo 30+ chciałam dbać o siebie, zwłaszcza ze praca siedząca była
Teraz nie pracuje ale kończę prawko aby poprawić kwalifikacje, place za nie ze swojej kasy, nie mamy wspólnego konta, nie wiem ile on zarabia, zostawia mi stówę dziennie na zakupy.
Rzadko wychodzimy o on ciągle pracuje. Teraz odkąd siedzę w domu więcej, wiec jest coraz gorzej bo czuje się samotna.
Ale wcześniej jak pracowałam też nie był skory do wyjść, sama musialam bardzo nalegac i nie byl z tego zadowolony, czesto probowal mnie przekupic ze np kupi mi super szpilki, torebke i to nie takie najtansze, abym tylko została z nim w domu. Wowczas piliśmy wino, potem palil świeczki, seks i spać. Ot taki długoletni schemat.
Co do zdrady to wykluczam bo w sferze seksu jest wręcz nadpobudliwy, czesto sie wrecz domaga jak nie mam ochoty...
Sedno wątku jest takie ze 14 lat nam minelo i pierscionka zareczynowego nie dostalam, chyba jestem rekordzistką oczekiwania jak nie na swiecie to na pewno w pl.
Jestem rozżalona, juz kilka lat temu (jak mialam stala prace) zrobilam mu o to awanturę, obiecał ze to sie zmieni ale nie chce mi kupic "byle czego" wiec woli dozbierać i ze mam byc cierpliwa...Kilka lat minęło, na koniec sierpnia byla 14, rocznica, on wtedy nie mogl zadnego wieczoru ze mna spedzic bo zaczal delgacje w dalszym mieście i codziennie o 5 rano wyjeżdżał, wracał póżno, widziałam faktury zazlecenie i sama pomagalam mu je wypelnic wiec to nie sciema, trwalo to do dziś, dziś skończył, wrocil o 22:30, oczywiscie strzelil focha bo o 22 nalalam sobie wina czekajac na niego z gotowaniem ziemniakow aby miał na świezo bez odgrzewania.
Sił mi brak na ten zwiazek, mecze sie dla corki bo to jedynaczka, ulubienica tatusia i na tyle juz potrafil ją zmanipulowac ze niedawno powiedziala mi ze jak sie z tatą rozstane to ona sie zabije ...Jest bardzo wrazliwa, uczy sie fenomenalnie, nie chce skrzywic dziecka ale czy przez to musze rezygnowac ze swojego szczescia?