Moje myślenie jest bardzo proste.
Ja ślubu nie potrzebowałam. Mąż chciał, potrzebował tego, więc logicznym było to, że skoro go kocham i chcę być z Nim, to zgodzę się na to co w moim życiu nic nie zmieni, a Jemu sprawi ogromną satysfakcję. Były z mojej srony warunki, że ma być skromnie i z ograniczoną liczbą najbliższych osób.
Jasne, można powiedzieć, że ślub nie jest żadną gwarancją udanego związku. Nieraz słyszałam, że po co brać ślub, żeby później męczyć się z rozwodem. Tyle, że myśląc tak od początku, nie ma sensu się w ogóle wiązać, bo po co skoro z góry zakłada się rozstanie, rozwody itd?
Związek to ciężka praca i sztuka kompromisów.
Czy Twój partner wyjaśnił Ci dlaczego 2 lata temu oświadczył się, a teraz jednak nie chce ślubu? Rozmawialiście na spokojnie? Może ma ważne powody?