Cześć,
pisze żeby się wygadać, poszukać rady czy coś..
Przechodzę chyba jakiś życiowy kryzys - w pracy ledwo mi się układa - codziennie przeżywam dość silny stres, do takiego stopnia, że się cała trzęsę, płaczę...
Próbuje rozmawiać z moim facetem o moich problemach, nie do końca je rozumie, twierdzi, że dużo mi płacą więc muszę wytrzymać.
Ostatnio nawet jego zachowania zaczęły mnie denerwować - zaczęłam zauważać jego wady...
Ogólnie tkwie w g... robocie i w związku, który nie zanosi się na utworzenie rodziny. Już 2 lata temu obiecał, że założymy rodzine, wezmiemy slub... jak narazie to wszystkim wokół opowiada, że żadnego ślubu, lepszy wolny związek... nawet o dom już nie dba.
Ciągle dążę do poukładania sobie życie, ale co mam zrobić ?
Jestem z facetem którego kocham, ale on nie chce utrwalonego związku. Do śmierci czekać nie będe. Jestem w bardzo późnym wieku - powinnam już rodzić dzieci a póki co to martwie się o swoje własne życie...
Co robić ?