Obecnie rozmawiamy o:
Szafa.pl na Facebooku
Ciekawe wątki
Aktywne użytkowniczki

Sugerowanie mu, by udał się do specjalisty nie powinno mieć takiej formy. Nie może być wyrzutem i nie może być podawane podczas kłótni.
Jeśli nie potraficie się ze sobą komunikować, to czarno to widzę. Jeśli nie nauczycie się ze sobą rozmawiać i przekazywać sobie wzajemnie Waszych odczuć, myśli, wrażeń, sugestii, pomysłów, to zawsze będą nerwy i agresja.
Widzę, że Wam obojgu przyda się wizyta w Poradni Psychologicznej. Nie dlatego, że jesteście chorzy. Potrzebujecie kogoś, kto spojrzy na Was z boku i nauczy Was rozmawiać ze sobą.
On dodatkowo nie rozumie tego, że aby coś mieć, to trzeba najpierw na to zapracować. Miał zawsze wszystko od ręki a teraz to się skończyło. Nie potrafi się przestawić na nowe. Łatwiej byłoby, gdyby spojrzał na to wszystko z innej perspektywy. On widzi to, co stracił. Nie widzi tego, co zyskał i co jeszcze zyskać może. Pokaż mu to.


Doczytałam wszystkie Twoje odpowiedzi i muszę zmienić zdanie.
Uważam, że chłopak zaczyna poznawać się na Tobie i nie wykluczone, że już niebawem nie będziesz miała żadnego problemu.
Mam wrażenie, że jego napady gniewu, to efekt frustracji. Ta frustracja ma korzenie (przypuszczam) w Twoim zachowaniu. Zastanów się co jest dla Ciebie ważne?
Zastanów się nad sobą. Spójrz na Wasz związek z boku. Pomyśl czy sama nie przyczyniasz się, w jakiś sposób, do jego rozpadu.



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-11-06 14:44 przez Senara.

na forum mozna pisac o wszystkim. chora nie chora --- grypy nie mam. widac moze nigdy nie doswiadczylas milosci badz skomplikowanego zwiazku bo byc w kims zakochanym i twierdzic tylko ze ta osobe sie kocha to mozna sie latwo w tym pomylic. moze i sie zale ale nikogo nie obrazam. trudno postawic sie w czyjas osobowosc i odczuc co ta druga osoba czuje. latwo napisac jestes chora ale gorzej zrozumiec nie bedac w takiej sytuacji.

Cytat
baby89
chcialabym by bylo jak przed zareczynami. ale to nie wroci.
Sama odpowiedziałaś sobie na pytanie



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-11-06 14:40 przez Ramonna840.

Cytat
baby89
na forum mozna pisac o wszystkim. chora nie chora --- grypy nie mam. widac moze nigdy nie doswiadczylas milosci badz skomplikowanego zwiazku bo byc w kims zakochanym i twierdzic tylko ze ta osobe sie kocha to mozna sie latwo w tym pomylic. moze i sie zale ale nikogo nie obrazam. trudno postawic sie w czyjas osobowosc i odczuc co ta druga osoba czuje. latwo napisac jestes chora ale gorzej zrozumiec nie bedac w takiej sytuacji.

Spróbuj, przez chwilę, wykazać się empatią w stosunku do swego Narzeczonego. Może będzie Ci łatwiej znaleźć odpowiedź na nurtujące Cię pytania ;-)

tylko nie licz ,że będzie tak jak kiedyś,chcesz rady -zakończ

Cytat
19BaMbOoChA90
Może jak wybije Ci zęby to się obudzisz.

Hej. Byłam w podobnej sytuacji byłam z chłopakiem 4 lata. Moi rodzice postanowili wyjechać za granicę ja nie chciałam ze względu na niego więc zamieszkaliśmy razem u niego razem z jego mamą na początku super świetnie tak dobrze że mi się oświadczył ja nie pracowałam tylko zajmowałam się domem i zaczęły się ciągłe kłótnie jego mama była w porządku ale co z tego skoro ja nie byłam szczęśliwa bo jak tylko był w domu to odrazu kłótnia po pracy nie ważne czy dzień czy noc szedł spać i jeszcze miał pretensje że sie z nim nie kładę nic nie robił w domu wszystko musiałam robić sama nawet remont zrobiłam sama z jego mamą bo on wolał wyjść z kolegami. Nie wspominając o tym że w ciągu 4 miesięcy mieszkania razem kilka razy zmieniał prace bo coś mu nie pasowało wiec czasami ledwo wiązałam koniec z końcem. Pojechałam do rodziców i zostałam tydzień dłużej więc powiedział że wyśle mi rzeczy... Głupia pojechałam i chciałam ratować zabrać go ze sobą po rozmowach obiecał że do mnie dojedzie a gdy rozmawiałam z nim w autobusie to powiedział że mnie nie kochał że to było tylko przyzwyczajenie... Dodam że też robił się agresywny doszło nawet do tego że kiedy nie chciałam się z nim kochać to zaczął mnie szarpać... Minęło 1,5 miesiąca od tamtych wydarzeń i nadal bardzo boli ale staram się o tym nie myśleć i w sumie nie żałuje... Moim zdaniem najlepsze co możesz zrobić w tej sytuacji to albo porozmawiać z nim chociaż pewnie i tak nie będzie widział problemu z jego strony tylko powie że jak zwykle przesadzasz...a jeśli nie to spróbuj wyjechać na kilka dni do rodziny albo z koleżanką gdzieś daj mu do zrozumienia że możesz odejść bo teraz myśli że nie masz wyjścia co by nie zrobił to i tak nie odejdziesz...Czasami lepsza jest samotność niż męczenie się w toksycznym związku jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażałam sobie życia bez niego a teraz czuję sie dużo lepiej naprawiam psychikę po zniszczeniach jakich dokonał przez te 4 laty...

A ja, w tym przypadku, uważam, że wspólne mieszkanie i wspólne kłopoty dnia codziennego wspaniale obnażyly wady Twojego narzeczonego. Wiesz, że przerastają go zwyczajne trudności. Jest marudą i nie lubi, jak coś nie pasuje do jego obrazu rzeczywistości. Już wiesz jak jest więc czas wyciągnąć wnioski. Podziękuj ładnie panu i pozegnaj. I nie wierz, że się zmieni. Niech zmienia go kto inny. Zastanów się też, co dla Ciebie oznacza słowo "kocham"...

Cytat
SweetBlack16
Hej. Byłam w podobnej sytuacji byłam z chłopakiem 4 lata. Moi rodzice postanowili wyjechać za granicę ja nie chciałam ze względu na niego więc zamieszkaliśmy razem u niego razem z jego mamą na początku super świetnie tak dobrze że mi się oświadczył ja nie pracowałam tylko zajmowałam się domem i zaczęły się ciągłe kłótnie jego mama była w porządku ale co z tego skoro ja nie byłam szczęśliwa bo jak tylko był w domu to odrazu kłótnia po pracy nie ważne czy dzień czy noc szedł spać i jeszcze miał pretensje że sie z nim nie kładę nic nie robił w domu wszystko musiałam robić sama nawet remont zrobiłam sama z jego mamą bo on wolał wyjść z kolegami. Nie wspominając o tym że w ciągu 4 miesięcy mieszkania razem kilka razy zmieniał prace bo coś mu nie pasowało wiec czasami ledwo wiązałam koniec z końcem. Pojechałam do rodziców i zostałam tydzień dłużej więc powiedział że wyśle mi rzeczy... Głupia pojechałam i chciałam ratować zabrać go ze sobą po rozmowach obiecał że do mnie dojedzie a gdy rozmawiałam z nim w autobusie to powiedział że mnie nie kochał że to było tylko przyzwyczajenie... Dodam że też robił się agresywny doszło nawet do tego że kiedy nie chciałam się z nim kochać to zaczął mnie szarpać... Minęło 1,5 miesiąca od tamtych wydarzeń i nadal bardzo boli ale staram się o tym nie myśleć i w sumie nie żałuje... Moim zdaniem najlepsze co możesz zrobić w tej sytuacji to albo porozmawiać z nim chociaż pewnie i tak nie będzie widział problemu z jego strony tylko powie że jak zwykle przesadzasz...a jeśli nie to spróbuj wyjechać na kilka dni do rodziny albo z koleżanką gdzieś daj mu do zrozumienia że możesz odejść bo teraz myśli że nie masz wyjścia co by nie zrobił to i tak nie odejdziesz...Czasami lepsza jest samotność niż męczenie się w toksycznym związku jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażałam sobie życia bez niego a teraz czuję sie dużo lepiej naprawiam psychikę po zniszczeniach jakich dokonał przez te 4 laty...


znalazla sie chociaz jedna co mnie rozumie w 100%. 4 lata to nie malo. dziewczyny moga mi nie wierzyc ale ja nawet wsparcia z jego strony nie mam, chcialam isc na kursy doszkalajace czy chociaz na zaoczny kierunek by zrobic nowy zawod to zamiast mnie wspierac to nieraz uslyszalam ze po co mi to i tak roboty nie znajde a tylko na paliwo strace kase by dojezdzac do miasta. inni mi mowia pewnie sproboj bedzie dobrze a od bliskiej mi osoby zero wsparcia.

znalazla sie chociaz jedna co mnie rozumie w 100%. 4 lata to nie malo. dziewczyny moga mi nie wierzyc ale ja nawet wsparcia z jego strony nie mam, chcialam isc na kursy doszkalajace czy chociaz na zaoczny kierunek by zrobic nowy zawod to zamiast mnie wspierac to nieraz uslyszalam ze po co mi to i tak roboty nie znajde a tylko na paliwo strace kase by dojezdzac do miasta. inni mi mowia pewnie sproboj bedzie dobrze a od bliskiej mi osoby zero wsparcia. [/quote]


Kto nie przeżył czegoś podobnego potrafi tylko krytykować taka prawda...Ja byłam nie raz wręcz powiedziałabym że obrażana za to że mam dopiero 18 lat i już takie przeżycia a ja jestem dumna z tego że mimo młodego wieku mam więcej doświadczeń i zrozumienia dla innych niż nie jedna osoba starsza ode mnie i uważająca sie za dojrzałą emocjonalnie...Łatwo jest powiedzieć "idź do psychiatry albo go zostaw" ale już trudniej wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji i wykorzystanie wtedy takich rozwiązań...Każdy musi do pewnych decyzji dojrzeć a do rozstania tym bardziej,tyle że to czasem jedyne rozsądne wyjście gdy nic innego nie pomaga...

Masz jeszcze trochę czasu do ślubu...zastanów się POWAŻNIE czy chcesz z nim spędzić resztę życia??? Jego zachowanie nie wróży nic dobrego...

dokladnie tak jest. najgorsze jest to ze przez ta cala sytuacje nie mam ochoty na wyjscia ze znajomymi bo nie chce by mnie widzieli w takim stanie. kiedys bylam pelna zycia energiczna dziewczyna a teraz jestem niufna, przestaraszona i nie pewna siebie. usmechu na twarzy nie pamietam. ludzi dopada jesienna chandra a mnie dopadla taka emocjonalna. przez glowe przechodzi milion mysli nawet te najgorsze. ale co to za rozwiazanie. zyje w przeswiadczeniu ze co bym nie zrobila i tak bedzie zle.
moj tato powiedzial to samo. nie wazne z kim bede byle bym byla szczesliwa. narazie moje szczescie sie zgubilo



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-11-06 16:06 przez baby89.

ach Ci znajomi ja nie miałam praktycznie nikogo bo przez niego wszyscy znajomi się odwrócili ode mnie w sumie nie dziwię się nie miałam dla nich w ogóle czasu jakby przestali istnieć bo był on...jedynym rozwiązaniem był telefon do mamy która była ponad 1500km ode mnie i nie mogłam jej nic powiedzieć bo odrazu przyjechałaby żeby mnie zabrać dlatego zawsze mówiłam że u mnie wszystko w porządku...Samotność po rozstaniu dobija ale teraz mam czas dla siebie żeby pozbierać sie jakoś do kupy. Pamiętaj żeby zacząć nowy rozdział musisz zamknąć poprzedni. Ja miałam 2 lata do ślubu i dobrze że sie w pore obudziłam bo nie wiem co by było potem. Jeśli teraz jest agresywny pomyśl co będzie po ślubie kiedy będzie pewny że ma Cię na własność...kolorowo z pewnością nie będzie wyjdziesz za mąż a za rok czy ileś tam rozwód bo nie będziesz mogła wytrzymać albo załamiesz się psychicznie i dojdzie do tragedii musisz to dobrze przemyśleć wiem że ciężko jest podjąć decyzję bo to przeżylam.
Weź kartkę i napisz sobie co zyskałaś od momentu bycia z nim do teraz i co straciłaś przez ten czas nie zapomnij o radości jaka z Ciebie uciekla i jak bardzo ten związek niszczy Twoją psychikę... Zrób taki rachunek a łatwiej będzie Ci myśleć i podjąć decyzję.

zrobilam kiedys liste wad i zalet. wady wypisywalam z latwoscia. zalet musialam szukac

Więc widzisz sama sobie teraz odpowiedziałaś co powinnaś zrobić...

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

następna dyskusja:

pomysł na romantyczną kolację