Obecnie rozmawiamy o:
Szafa.pl na Facebooku
Ciekawe wątki
Aktywne użytkowniczki

hej, jestem tu nowa, i piszę bo się pogubiłam, i nie radzę sobie. Chodzi o mojego chłopaka z którym jestem 10 miesięcy. Opowiem w skrócie od początku. Przez pierwsze 6 miesięcy było cudownie - jak w bajce, nie kłóciliśmy się, zgadzaliśmy się, docenił mnie i w końcu pomyślałam że trafiłam na faceta przy którym czuję się wyjątkowa, prawdziwą kobietą o którą dba mężczyzna ale.. w między czasie wyszło na jaw że utrzymuje kontakt z byłymi dziewczynami, dzwonią do siebie, słodko na siebie wołają - wykryłam to sprawdzając telefon jego - nie przyznałam się, sprowokowałam trochę, sam się przyznał i zakończył to. Po pół roku zastanawiał się dlaczego się nie kłócimy, że tym sposobem poznaje się drugą osobę. Tym sposobem wywołał wilka z lasu - zaczeliśmy się kłócić,czepiałam się o byle co - o to że się nie interesuje wystarczająco mną (był okres kiedy tego potrzebowałam), denerwowałam się o wszystko, o to że się spóżnił, o to że zrobił coś nie tak (mówiłam, i tłumaczyłam, że to wszystko jest spowodowane tym, że miałam natłok egzaminów, obronę, hormony które źle na mnie działały, szukanie mieszkania, dostanie się na kolejne studia) mimo to, wytrzymał te 2 miesiące, był przy mnie nawet gdy się kłóciliśmy ale później i tak się godziliśmy - na krótko. Później, zapytałam go czy nie fajnie byłoby zamieszkać razem na okres wakacji u niego - zgodził się. W między czasie szukałam pracy na wakacje w mieście gdzie on jest, żeby być razem, żebym ja zajęła się pracą, a on przy okazji odetchnął po tych nieciekawych dwóch miesiącach. Znalazłam pracę, nie dla siebie bo nie muszę pracować, lecz dla niego by odetchnął, i dla nas, byśmy byli razem. Kiedy już ją znalazłam, spytałam go czy mnie kocha - powiedział że nie wie. I od tego czasu zaczęło się psuć. Gdy mi to powiedział, za chwilę płakał jak on mógł mi powiedzieć takie kłamstwo. Przychodził do mnie, mówił że mnie kocha, a za chwilę twierdził że nie jest mnie i siebie pewien i to koniec. Trwało to tydzień, a ja nie mogłam uwierzyć w jego niezdecydowanie. OK, chciał się rozstać to go puściłam, jeden dzień się nie odzywał, drugi, trzeciego zadzwonił że tęskni. Pozwoliłam mu wrócić. Przyszedł z kwiatami i tego samego dnia znowu powiedział "nie wiem". Więc z nim zerwałam. Nie odbierałam przez 3 dni. Plakałam, nie mogłam sobie poradzić, nie mogłam zrozumieć, że szukałam pracy dla niego, zostałam sama w mieście gdzie mam jedną koleżankę, płakałam bo miałam tyle pytań a nie znałam na nie odpowiedzi. Odezwał się do mnie dwa dni po tym, prosząc o spotkanie. Trzy dni zwlekałam aż się z nim spotkałam, chciał żebyśmy wrócili do siebie. Podczas tego spotkania przyznał się że spotkał się z koleżanką ze studiów, bo chciał oderwać się od myślenia ciągłego o mnie (na moje pytanie: po co z nią sie spotkałes, a nie napisałeś do mnie - nie odpowiedział) później wypomniałam mu to, że jak szliśmy gdzieś razem to gapił się na dziewczyny inne, oczywiście zaprzeczał, a później do mnie z takiem tekstem "to był skutek uboczny tych naszych kłótni". Tak czy siak wróciliśmy do siebie, i nadal jesteśmy razem, a ja teraz dostrzegam jego wady: jest niezdecydowany, niestabilny emocjonalnie, dużo milczy podczas spotkania, wszystko robi wg. schematu który znam na pamięć,wiem kiedy mnie pocałuje, wiem kiedy mi powie schematyczne zdanie, co mu powiem to zrobi, nic sam z siebie, wszystko muszę mu przypominać. Wkurza mnie to! Widzę, że mu zalezy na mnie, codziennie po pracy przychodzi, do mnie do pracy przychodzi gdy kończę, kwiatki, kolacje, całusy, nieliczne gesty. Jeśli chodzi o mieszkanie - milczy, za 4 dni mam dzwonic do kobiety by móc wynająć mieszkanie u niej od października, i mówiłam mu o tym wczoraj a ten cisza, zaczełam temat, to się ocknął i powiedział, że mogę u niego zamieszkać ale u niego nie ma warunków (wynajmuje ludziom pokoje), więc tak jak kiedys rozmawialismy, że razem coś wynajmiemy to oczywiscie cisza, a gdy go trochę przycisnęłam to jużod razu szukamy mieszkania. Kolejna rzecz to, 10 miesięcy razem a nie znam jego rodziców, też o tym mówiłam, to teraz coś mi mówi że może w sobotę, choć czuję że to takie wymuszone z mojej strony. Tak czy siak, uważam że zależy mu na mnie, ale nie myśli przyszłościowo o mnie. Nic nie planuje, żyje z dnia na dzień, a ja jestem osobą która lubi planować. Mam wrażenie, że ja bardziej tego wszystkiego chcę niż on. Niby twierdzi że mnie traktuje poważnie, ale nic na to nie wskazuje, żadnych planów, bo chyba gdy facet chce zatrzymać przy sobie kobietę to robi wszystko by nie odeszła z jego życia, tak? czy się mylę... Nie wiem co mam robić, naprawdę, wiem że sama idealna nie jestem, kłóciłam się z nim, jestem z natury dominantką i potrzebuje faceta który to mnie poprowadzi za życie, a nie ja jego. Mój chłopak ma żółwie tempo, jest kluchowaty, ja jestem juz ubrana i gotowa do wyjścia to on sznuruje buty.. Jeśli chodzi o wiek to ja mam 24 a on 27...
Co myślicie o tym wszystkim?
ostatnio mi też powiedział, że ja związek traktuje jak instytucję, w której to ja jestem dyrektorką - to chyba każdy tak ma, choc powienien facet dyrektorzyć, każdy dba o szczęście i tak związek prowadzi by żyło się dobrze.



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-07-16 14:29 przez bebinka780.

moja pierwsza myśl: biedny chłopak...

zweryfikowana
Posty: 821
Ostrzeżenia: 1/5

Jak się siedem razy zrywa i wraca do siebie, to nie wróży niczego dobrego. Albo się kogos kocha i chce się z nim być, albo nie. Wg mnie to nie ma przyszłości.

Jak się z nim męczysz to go zostaw.

A druga sprawa - nie musisz pracować, chciałaś pracować dla niego? Czyli rozumiem, że Cię facet utrzymuje?

nie, on mnie nie utrzymuje. Szukałam pracy dla niego pod tym względem żebym przede wszystkim tu została, a po drugie żeby odetchnął po tym moim bezpodstawnym czepianiem się o byle co..

matko droga..kto wytrzymuje wieczne zrywanie i powracanie do siebie? To nie brzmi jak związek dojrzałych,dorosłych ludzi tylko jak nastolatków.

Cytat
bebinka780
nie, on mnie nie utrzymuje. Szukałam pracy dla niego pod tym względem żebym przede wszystkim tu została, a po drugie żeby odetchnął po tym moim bezpodstawnym czepianiem się o byle co..

Rozumiem ten fakt. Tylko nie kumam jak może wyglądać związek w który finansowo wkłada tylko jedna osoba.

tez nie rozumiem, jak można tak zrywać, wróciłam do niego, bo wiem, że mam wyrzuty sumienia jeśli chodzi o te moje kłótnie, prócz tego niczego nie nabroiłam, byłam wierna, i oddana. Wytłumaczył mi że się pogubił na chwilę,że to przez te moje kłótnie, i żaluje tego i przepraszał, i powiedział że zrobi wszystko żebym nie żałowała tej decyzji. Dlatego wróciłam. Ale czemu mam w głowie jego wady, i to że nie planuje ze mną przyszłości (nawet tej niezobowiązującej)

* On też pracuje! i to ma nawet całkiem dobre zarobki. Szukałam pracy tak jak mówiłam, żeby tu zostać i zarabiać, bo przecież nie będę ciągnąć od rodziców, przynajmniej nie w wakacje...

Jesteś straszna. Nie rozumiem jak możesz zmuszać chłopaka do czego kolwiek ! będzie chciał to razem zamieszkacie i tyle , a co do tego że spotkał się z koleżanką to chyba normalne - widocznie miał dość Ciebie i ją potraktował jako odskocznię. 10 miesięcy jesteś z x i myślisz już o nie wiadomo czym ? zastanów się. To nie koncert życzeń że chcesz coś i to masz.

A czemu nie możesz pracować cały czas tylko na wakacje?
Studia? jakie?

bo chcę jeszcze postudiować:)
wiem, że nie można nikogo zmuszać, ale to jest 10 miesięcy, prawie rok, a mieszkamy w tej samej miejscowosći, tylko on pracuje tam gdzie ja studiuje, dlatego tu zostałam

nie widzę przyszłości tego związku. Nie widzę przyszłości waszej- razem. Wybacz ja bym to zakończyła, wiem ciężko, płacz nie przespane noce. Ale takie coś wraca, odchodzi, wraca, odchodzi nie dla mnie.

dlatego ciągle się zastanawiam... i myślę.. dlatego tu napisałam. Byłam już na dobrej drodze, a dałam się złamać. Czuję winę w sobie i to jest najgorsze.

Nie wiem po co na siłę się męczyć?

Lepiej sobie odpuścić,chociaż wiem,że ciężko.

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

następna dyskusja:

7 lat różnicy