Obecnie rozmawiamy o:

polecany dentysta

gorący temat

elektryka sklep

godzinę temu

wakacje last minute

godzinę temu

Budowa domu

godzinę temu

Szafa.pl na Facebooku
Ciekawe wątki
Aktywne użytkowniczki

Ech...

21 lip 2010 - 02:46:26

Po pierwsze nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tu pisać w tym temacie. Ale ja już nie mogę, siedzę i ryczę, mam ochotę wyjść i nie wrócić.
Jesteśmy razem jakieś 2 lata, a nawet może troszkę więcej. Gdy go poznałam, był moim spełnieniem marzeń co do idealnego mężczyzny. Cholernie dojrzały, inteligentny, taki wyjątkowy. Ja pochodzę ze złej rodziny, od zawsze było mi źle, ciągle cierpiałam. On potrafił to zmienić. Przez pierwszy rok było cudownie. Byłam szczęśliwa. Ciągle zapewniał mnie jak bardzo mnie kocha, zawsze pocieszał, zawsze był. Zawsze. Czułam się wyjątkowa, ta jedna jedyna. Czułam się nawet piękna, a od zawsze targana byłam kompleksami. Przez te 2 lata dużo się ogólnie wydarzyło. Były bardzo mocne akcje, jednak jak widać związek przetrwał to wszytko. Po tych właśnie akcjach, uczyliśmy się aby znów było jak wcześniej. Staraliśmy się wiele zapomnieć. Jakoś pod koniec roku szkolnego, gdy byłam przed okresem, okropnie się zachowywałam, ale zawsze gdy mam okres jestem okropna. Liczyłam, że przejdzie mi, gdy go już dostane. Jednak to trwało. Ciągle narzekałam, że mi źle itp. Potem doszło do tego bardzo dużo wydarzeń w moim życiu, które przeżywam do tej pory. Ciągle było mi źle, narzekałam, nie miałam na nic ochoty. A on zamiast mnie pocieszać, olewał mnie. I zarzucał, że tylko zrzędzę. Że nie mam na nic ochoty. Dziś już zebrało się we mnie wszytko i wyrzuciłam to co mnie męczyło. Napisałam mu, że gdy go poznałam, był inną osobą i to ją pokochałam,a nie jego. Że bardzo się zmienił. Jego zdaniem uważam się za Boginie, a zapewnianie mnie, pocieszanie i wspieranie to usługiwanie mi. On w ogóle nie poczuwa się do winy. Uważa, że to ja się rozpuściłam, że to ja uważam się za nie wiadomo kogo. Że jak w ogóle śmiałam mu pisać, że tyle mi źle i odmawiać mu tylu rzeczy. Że jak ja śmiem mówić, że on się zmienił. Bo według niego to ja się zmieniłam. Myślałam, że jak napiszę to wszytko, to zrozumie, porozmawiamy normalnie, ale on znów mnie jakby zlewał. Ciągle tylko mówił, ze uważam się za nie wiadomo kogo. A ja tylko potrzebowałam zapewnienia, że mnie kocha. Bo było mi tak ciężko. Przestałam czuć się wyjątkowa, czuje się zwykła nijaka i strasznie zakompleksiona. Jestem na ostrej diecie i już nie wyrabiam. Nie myślałam, że będę musiała pisać, ze to nie ma sensu i że to koniec. Ale wreszcie nie wytrzymałam, tak cholernie go kocham, ale naspałam, ze to koniec, ze to nie am sensu. Na co dostałam tylko suche i ironiczne "suuper". A kiedyś by walczył, w ogóle nigdy by nie dopuścił, bym była zmuszona tak pisać. Nie ruszyło go.
Czy to moja wina? Czy naprawdę wymagam tak dużo? Ja tylko potrzebowałam wsparcia. Nie otrzymywałam go, więc pogłębiał się mój stan. Echh.. Przypomniało mi się jeszcze jak mówił, że znudziło go ciągłe pocieszanie mnie. A przecież wcześniej pocieszał...jakoś nie widział w tym problemu.

I przepraszam jeśli coś się nie klei...



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2010-07-21 02:48 przez minutka_.

Ech...

21 lip 2010 - 02:52:55

Wiesz miałam podobną sytuację ze swoim facetem, też jestem z nim ponad 2 latai wiesz co? początki zawsze są piękne. Dopiero później gdy wychodzą wszystkie nasze wady pojawiają się problemy i wtedy tylko od nas zależy czy takich siebie zaakceptujemy, czy nie. Ja do niedawna byłam takiego samego zdania jak Ty, też zadręczałam się pytaniami czemu sobie odpuścił kiedy powiedziałam mu, że nie mam już siły. On po prostu miał dość narzekań i ciągłego słuchania, że to źle, że tamto źle i stwierdził że skoro kolejny raz to mówisz to musisz tego chcieć. Jeżeli go kochasz to Ty powinnaś go teraz przeprosić zanim go naprawde stracisz.

Ech...

21 lip 2010 - 03:17:32

zgadzam sie z kolezanka powyzej on po prostu ma juz dosyc tego ze ciagle cos jest dla Ciebie nie tak i ciagle musi Cie pocieszac...
On napewno Cie kocha,ale juz nie wytrzymuje tego. Miałam okazje znac pare osób które ciagle mialy jakies problemy, raz wieksze raz mniejsze ale bezustannie było COŚ i chociaż darzyłam te osoby duza sympatia i na poczatku zawsze starałam sie doradzic, pomóc, pocieszyc. To po jakims czasie te ich "ahh tak mi zle,bo cos tam" zaczeło mnei wkurzac, juz nie wiedziałam co mam im mówić, to bylo dla mnie meczace, psulo mi humor bo nie da sie byc wesołym przy kims kto marudzi ze mu smutno... i te znajomosci sie rozpadły bo ja zaczełam byc coraz bardzije poirytowana, zaczełam bywac niemiła i unikac tych ludzi.
wiec nie mysl tak "Przypomniało mi się jeszcze jak mówił, że znudziło go ciągłe pocieszanie mnie. A przecież wcześniej pocieszał...jakoś nie widział w tym problemu" bo właśnie o to chodzi, ze takie bezustanne wysłuchiwanie czyichs zalow i pocieszanie staje sie w koncu meczace mimo ze sie lubi/ kocha ta osobe. Jak Ci zalezy to przepros go, powiedz ze sie postarasz mniej narzekac. Ogranicz to, ja rozumiem ze masz problemy które sprawiaja ze Ci smutno ale za kazdym razem jak chcesz to powiedziec swojemu chlopakowi to nie mów " kochanie smutno mi bo znow cos tam cos tam..." tylko " smutno mi bo cos tam cos tam ale wiem ze wszytsko bedzie dobrze bo mam Ciebie;*" wtedy on nie bedzie czul ze jestes nieszczesliwa mimo tego ze jest z Toba, bedzie czul sie Twoja podpora i napisanie "no pewnie ze bedzie dobrze:)" nie bedzie dla niego meczace, no chyba ze pozniej mimo jego pocieszenia dalej bedziesz kontynuowac marudzenie.
.

zweryfikowana
Posty: 1.190
Ostrzeżenia: 2/5

Ech...

21 lip 2010 - 08:39:59

każda kobieta potrzebuje wsparcia od ukochanego mężczyzny.tylko że jeśli się przesadzi to też odbija się na nim.ciągłe jęczenie i narzekanie jaka jesteś pokrzywdzona nie dawała mu żyć.wiem co piszę bo tak samo robiłam z moim byłym.a on miał sowje problemy i na dodatek jeszcze moje.teraz wiem że to ja zawaliłam.miałam ukochanego i zamiast się z tego cieszyć to miałczałam.ale wiesz jak to zrozumiałam to mi lżej i go rozumiem że mnie miał dość.od tamtego czasu minęło 5 lat.jestem innym człowiekiem.mam męża i dziecko.i już nie jęczę.cieszę się każdym dniem.

Ech...

21 lip 2010 - 08:41:38

wizja pocieszania Ciebie przez całe życie widocznie go odstrasza. Przeproś go i powiedz że zrozumiałaś.

Ech...

21 lip 2010 - 08:44:49

heh.. przesadzalas to teraz masz, lec do niego i go przepros;)

Ech...

21 lip 2010 - 08:49:34

Popieram koleżanki :) Moj facet miał podobnie na początku gdy miałam doła to mnie pocieszał jak szalony,a poźniej jak by olewał przez co miałam większego doła, ale nie winię go za to :) Poprostu trzeba się częściej uśmiechać śmiać a nie co 2 dni męczyć swojeego faceta bo mamy typowego babskiego doła czyli za przeproszeniem ni z dupy ni z oka płaczemy :) chciałoby ci się co dwa dni powtarzać to samo? "nie smuć sie bedzie dobrze?" ileż można? wkoncu to sie staje normalne ;] czyli popłacze popłacze i przestanie :P

także weź troche ukrywaj swoje doły popłacz w samotnosci tak czasami lepiej

zweryfikowana
Posty: 10.456
Ostrzeżenia: 1/5

Ech...

21 lip 2010 - 08:49:59

Cytat
hannahxunicorn
zgadzam sie z kolezanka powyzej on po prostu ma juz dosyc tego ze ciagle cos jest dla Ciebie nie tak i ciagle musi Cie pocieszac...
On napewno Cie kocha,ale juz nie wytrzymuje tego.
.

Bardzo prawdopodobne, bo ja mam podobnie (; Tzn często narzekam na siebie, bo mam potrzebę ponarzekania, bo czuję się z tym źle, a jego to męczy o czym mówi mi otwarcie. Tyle, że ja się nie wściekam, bo mimo, że nieraz odpycha moje żale [denerwuje go to, że jego ideał narzeka na swoje ciało i wygląd, bo przecież nie ma na co..], rozumiem to, że to może być irygujące, kiedy baba mu ciągle nad głową truje, że jest taka siaka i owaka i jej się to nie podoba.
Jeśli jesteście ze sobą tak długo powinnaś zmienić nastawienie co do swojej osoby - przecież obok Ciebie jest ktoś, kto Cię kocha i uważa Cię za najpiękniejszą...

Ech...

21 lip 2010 - 08:56:22

hehe masakra... ty chyba na prawde jestes rozpieszczona... Na moje oko to masz gdzies jego uczucia, byle tylko on ci ciagle okazywal milosc a ty nic w zamian oprocz narzekania mu nie dajesz... tak wywnioskowalam z tego co napisalas...

Ech...

21 lip 2010 - 09:02:10

z innej trochę beczki:
1. nie da się zmienić ludzi na siłę i zmienianie ich nie ma sensu, bo albo kocha się kogoś, albo chce się by się zmienił - z wtedy nie będzie już przecież sobą ;-)
2. sama postanowiłaś odejść więc niestety musisz ponieść tego konsekwencje - będzie przykro, smutni i niefajnie - ale do czasu - to mija
3. kiedy człowiekowi jest źle i marudzi,a nie daje sobie z tym rady i jeśli sam nie wie, czemu marudzi i czemu jest mu źle - to powinien najpierw zastanowić się skąd to się bierze, warto wybrać się do psychologa jeśli sami ze sobą sobie przestajemy radzić. Trzeba pamiętać,że zły humor i marudzenie są zaraźliwe i udzielają się, nie dziw się więc ,że on miał dosyć takiej atmosfery.
4. z zaistniałej sytuacji należy wyciągnąć wnioski na przyszłość
5. broń boże nie myśleć o sobie podsycając własne kompleksy i szukając winy w sobie.
Wina jest zawsze po obu stronach, a katowanie siebie złymi myślami na swój temat - nie pomoże
Więc uszy do góry, będzie lepiej;-)

Ech...

21 lip 2010 - 09:03:13

Treść posta została usunięta automatycznie

zweryfikowana
Posty: 1.909
Ostrzeżenia: 1/5

Ech...

21 lip 2010 - 09:05:47

Facet Cię pociesza, żeby było dobrze... A jak ciągle jest źle, to przestaje widzieć sens w pocieszaniu. miałam w liceum przyjaciółkę. narzekała, było ciągle jej smutno. Ja przy niej byłam, dawałam rady. A le w pewnym momenice zdałam sobie sprawę, że nie słucha tych rad. po prostu lubi, jak ktoś się nią zajmuje. A jak poradziłam jej jedno, to wymyśliła drugie. takie błędne koło. Nie czułam się pożyteczna. Czułam się bardziej obarczana...
Tak na prawdę zmieniliście się oboje. Nie tylko on.. i nie TYLKO Ty.
Ja czasami wstrzymuję się ze zwierzaniem facetowi. Mam od tego przyjaciółki. Czasem po prostu mamy ochotę sobie nawzajem ponarzekać ;p



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2010-07-21 09:08 przez bigos2806.

Ech...

21 lip 2010 - 09:06:00

Zmien sie :) badz radosna, szczesliwa i nie zrzedz! ;) :*

Ech...

21 lip 2010 - 09:06:39

Też mi się wydaje, że po prostu miał już dość ! To, że ciągle narzekałaś może też popchnęło go do myśli, że może nie jesteś z nim szczęśliwa - jak ludzie są ze sobą, kochają się to nic innego się dla nich nie liczy i jest pięknie... Przemyśl swoje zachowanie, bądź poważna i przestań narzekać na cokolwiek (nie wieżę, że tak dużo rzeczy ci przeszkadza w życiu), tylko lepiej ugryz się czasem w język !

Ech...

21 lip 2010 - 09:08:32

Cytat
matylda_jasmin
z innej trochę beczki:
1. nie da się zmienić ludzi na siłę i zmienianie ich nie ma sensu, bo albo kocha się kogoś, albo chce się by się zmienił - z wtedy nie będzie już przecież sobą ;-)
2. sama postanowiłaś odejść więc niestety musisz ponieść tego konsekwencje - będzie przykro, smutni i niefajnie - ale do czasu - to mija
3. kiedy człowiekowi jest źle i marudzi,a nie daje sobie z tym rady i jeśli sam nie wie, czemu marudzi i czemu jest mu źle - to powinien najpierw zastanowić się skąd to się bierze, warto wybrać się do psychologa jeśli sami ze sobą sobie przestajemy radzić. Trzeba pamiętać,że zły humor i marudzenie są zaraźliwe i udzielają się, nie dziw się więc ,że on miał dosyć takiej atmosfery.
4. z zaistniałej sytuacji należy wyciągnąć wnioski na przyszłość
5. broń boże nie myśleć o sobie podsycając własne kompleksy i szukając winy w sobie.
Wina jest zawsze po obu stronach, a katowanie siebie złymi myślami na swój temat - nie pomoże
Więc uszy do góry, będzie lepiej;-)

lepiej podsumować się nie da:)

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

następna dyskusja:

TEST MILOSCI ;)