Oczywiście jestem za tym, by chodzić na moko piechotą, ALE...
sekcja zwłok Jukona wykazała, że jego śmierć "nastąpiła w wyniku pęknięcia aorty i zawału mięśnia sercowego. Wg specjalistów przyczyną mogły być: uwarunkowania genetyczne, postinfekcyjnie lub pourazowo osłabiona ścinana aorty, rozwarstwiający tętniak aorty. Prawdopodobieństwo, że przyczyną zgonu był wysiłek jest niewielkie."
Pamiętajmy, że wozacy to ludzie, którzy pracują i zarabiać muszą - nie każdy z nich przeciąża konie, a odpowiedzialność jest zbiorowa. Nie wiem czy zlikwidowanie fiakrów to dobre rozwiązanie, może trzeba by było jeszcze bardziej ograniczyć ilość osób wsiadających na nie? Cały system pracy wozaków jest dość skomplikowany, ze względu na dość mocno zaostrzone już w tym momencie zasady przewozu ludzi wozacy wykonują 2-3 kursy dziennie. Moko to specyficzne miejsca, konie się tam mocno męczą, a są leniwi turyści którzy usadzą tłuste zady na dorożce i zadowoleni, ale warto pomyśleć też o ludziach starszych i niepełnosprawnych, którzy nie mają siły iść 8km pod górę a chcieliby wypocząć i popatrzeć na góry. Nie zapominajmy, że konie od zawsze pracowały dla człowieka, to są naprawdę wytrzymałe zwierzęta i trzeba je mocno "zajechać" żeby padły na drodze - dla takich sytuacji nie ma wytłumaczenia - ale karanie uczciwych wozaków, którzy dbają o swoje zwierzęta tylko dlatego, że są wśród nich pazerne dziady wykorzystujące konie do cna jest - moim zdaniem - rozwiązaniem krzywdzącym.
