Obecnie rozmawiamy o:

Pediatra Kielce

gorący temat

Treningi i dieta keto

dzisiaj o 14:02

Ginekolog Rzeszów

dzisiaj o 13:28

Szafa.pl na Facebooku
Ciekawe wątki
Aktywne użytkowniczki

Skomentuj
|<- <-- 1 2 ... 26 27 28 29 30 ... 32 33 -->

Jestem mamą aniołeczka które ma na imię Izabella. Córeczkę urodziłam 16 lutego zmarła 17 lutego 1999. Moja kruszynka żyłą dobę. Poród był bardzo ciężki i bardzo długi. Rodząc córeczkę wiedziałam że może umrzeć. Lekarz w 8 miesiącu wykrył że dzidziuś ma przepuklinę przeponową .Dawał nadzieję że to się wyleczy dopiero w CZDZ w Łodzi dowiedziałam się że stan małej jest bardzo ciężki ma 50% szans na przeżycie. Izabellka po porodzie miała mieć wykonaną operację ale niestety lekarze jej nie przeprowadzili (za mało dałam). Po dobie podeszła do mnie pielęgniarka i prosto w oczy powiedziała że moja córeczka nie żyje. Pamiętam że zemdlałam ocknęłam się na sali wśród matek które karmiły swoje maleństwa. To był dla mnie szok. Wpadłam w depresję nie chciało mi się żyć z nikim rozmawiać nigdzie wychodzić.Lekarze zabronili mi zajścia w kolejną ciąże przez najbliższe pół roku ze względu na trudny poród kleszczowy.Ale wtedy dla mnie jedyną terapią była kolejna ciąża i dziecko. Po niecałych 3 miesiącach na teście pokazały się dwie kreseczki. Był strach i była radość. Dziś córeczka ma już 12 lat jest zdrowa i śliczna. dziś mam 3 córeczki. Choć minęło już 13 lat od śmierci córeczki nie ma dnia żebym o niej nie myślała.Ból nadal został i boli tak samo.Nie potrafię rozmawiać z nikim o tym wszystkim co było, pisząc to płaczę jak małe dziecko które nie dostał lizaka. Może w ten sposób ulżę sobie w cierpieniu. Mój kochany aniołek jest moim pierwszym dzieckiem. Bardzo cie kocham aniołeczku i wiem że tam z góry patrzysz na mnie i na swoje siostry i czuwasz nad nami. Oddałabym wszystko żebyś była z nami.

Ja też się dołączam... poroniłam swoje maleństwo w wielką sobotę...
Straszne jest to, co się wtedy czuje... nigdy nie zapomnę tego co przeżyłam... Byłam w 7 tyg ciąży, ale kochałam swoją dzidzię jakby była już z nami i co... teraz juz jej nie ma i póki co nie mogę cieszyć się macierzyństwem...;(((

I ja straciłam moje dziecko w 7 tygodniu ciąży, w Wigilię dzieliliśmy się z rodziną cudowną wiadomością, a tydzień później w Sylwestra poroniłam, Nowy Rok zaczynałam ze łzami i pytaniem dlaczego. :( mimo iż był to sam początek ciąży już traktowałam rozwijające się we mnie życie jako dziecko, moje upragnione dziecko.
Kiedy poroniłam 3 dni byłam w domu a później rzuciłam się w wir pracy co najlepsze wśród moich przedszkolaków, tak pracuję w przedszkolu. Nie było łatwo, ale jakoś szło. No i miesiąc później znowu dwie kreski na teście. Nie powiedzieliśmy nikomu aż minął 7 tydzień i rozpoczął 8. Odetchnęłam z ulgą, aż w 12 tygodniu usg genetyczne i podejrzenie choroby genetycznej wad rozwojowych, cała ciąża to był dla mnie dramat, do końca nie wiedzieliśmy czy będzie zdrowa, na szczęście jest zdrowa i kończy 6 miesięcy. W niebie ma Aniołka, który jej pilnuje i strzeże.

Sama nie wiem, czego oczekuję zakładając ten wątek, ale jest mi ciężko... Wczoraj koleżanka pochowała swoje maleństwo. Nosiła je 9 miesięcy pod sercem, czekała na jego przyjście. Do domu ze szpitala wróciła sama. A wokół tyle ubranek, łóżeczko, wózek... A ona musiała włożyć je do białej trumienki;( Strasznie mnie to męczy, dlatego że sama spodziewam się maleństwa za 3 miesiące. Jej skarb podobno umarł poprzez uduszenie się pępowiną. Tylko gdzie była położna i lekarze...?

Straszne... Bardzo jej współczuję... Moja bratowa pochowała dziecko, które umarło jeszcze w jej brzuchu (wady genetyczne), wiedziała co ją czeka, wiedziała, że serduszko przestanie bić... Stało się to w 6 mcu. Długo się nie mogła pozbierać... a co się później działo, to sprawa na inny wątek...

no niestety lekarze nie podchodzą do narodzin jak do cudu,ale jako do kolejnego porodu.Wiem bo 2 mam za sobą i równiez bałam się czy to co robii wystarczy żaby było wszystko ok.dopiero jak dali mi dziecko na piersi odetchnelam z ulgą.Nigdy nie wiadomo jak dzieco sie ułoży i czy nie zaplącze się w pepowinę,czy inne różne sytuacje,które sa niebezpieczne.Jednak nie możesz sie tak denerwować i mysleć o tym bo zaszkodzisz tylko sobie i dziecku.Spróbuj o tym wogóle nie mysleć bo popadniesz w paranoję.Myśl,że będzie wszystko dobrze i za 3 miesiace będziesz tulić swoje maleństwo.Tego Ci życzę z całego serca.

to straszne :( ja jestem w 4 miesiącu i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji :(

....moja znajoma pochowała już 2 dziecko.Jedno żyło 2 tyg ale w szpitalu bo miało sepse a drugie zmarło niedawno po porodzie. Nie wiem co jej powiedzieć. Nic najlepiej. W takich przypadkach zastanawiam się czy istnieje Bóg. Przykre..
a co do lekarzy to mam przykre doświadczenie. Moja córka urodziła się przez cięcie w 39 tyg ciąży bo okazało się że grozi zamartwica płodu. Wody były zielone. Czułam się żle strasznie a oni to olali. Chodziłam do pokoju i prosiłam o pomoc a położna pomstowała pod nosem bo ją obudziłam
( ok 1 w nocy). Dopiero na ktg w południe zobaczyli że dziecku tętno spada gwałtownie.
Z drugą ciążą tak samo........aż dziwne



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-04-13 10:13 przez milkae.

Cały czas myślę pozytywnie, że wszystko będzie ok, że nię będę sama przecież. Cieszę się niunią i kompletuję jej wyprawkę. Jednak wydarzenie z dnia wczorajszego pokazało mi, jak szczęście jest ulotne. Bóg daje dziecko i okrutnie zabiera, nie pozwalając nawet usłyszeć ani jednego krzyku maleństwa :(

na na 2 poród wynajełam sobie połozną,wtedy wiem ze zajmuje się tylko mną i zrobi wszystko co trzeba i nawet plecy mi masowała :-) koszt niewielki a lepiej sie czułam

To bardzo przykre, ale jeśli poród przed Tobą staraj się o tym nie myśleć. Moja pierwsza córka była owinięta pępowiną wokół szyi trzy razy! Lekarz i położna mówili, że to była wyjątkowo długa pępowina. Na szczęście wszystko było ok, tylko córeczka urodziła się dość sina. Przy drugim porodzie bałam się, że będzie podobnie i nawet pytałam lekarza na USG czy jest owinięta pępowiną, a on powiedział, że mi nie powie bo na takie rzeczy się nie patrzy w USG... Oczywiście wyobrażałam sobie najgorsze... a druga córeczka na szczeście nie była owinięta a i pępowina była "normalnej" długści.

u mnie w rodzinie bedzie dzisiaj pochowany mały Jaś:(((( który urodził sie martwy w 34 tygodniu ciąży.... mój kochany siostrzeniec..... powód zgonu dzicka??? odklejenie sie łozyska, bez zadnych objawów, ciąża super, mały super sie rozwijał mi nagle pewnego ranaka krwotok i szpital i diagnoza: nie czuć tętna.... i cięcie i na tym koniec.... siostra jeszcze lezy w szpitalu nie chce być przy pochówku, zbyt bolesne przezycie.... tez miała wszytsko przygotowane, łozeczko stoi jak stało, wózek, ubranka, nawet torbe do szpitala pomału chciała pakowac...
Ja tez jestem w ciąży, termin na czerwiec, więc dokładnie wiem co czujesz ale mysl pozytywnie, wypij sobie meliske, bedzie dobrze, trzeba żyć dalej bo ma sie dla kogo.

To chyba najgorsze jest to jak matka/rodzice muszą pochować swoje dziecko. To musi być okropne przeżycie i nikomu tego nie życzę. A Ty autorko nie myśl że będzie źle tylko dobrze bo w Twoim stanie nie możesz się denerwować bo wszystkie Twoje nastroje dziecko czuje. Na pewno wszystko będzie dobrze myśl pozytywnie:)

Nie wiem co napisać, ciężko odnaleźć się w obliczu takiej tragedii.

Moja Córka też była owinięta pępowiną, groziła nam zamartwica, jednak lekarze zbagatelizowali to i koniecznie chcieli żebym rodziła siłami natury. Na sali nie było żadnego lekarza, tylko jedna położna i praktykantki, nie chciało im się do mnie podejść, a ja wiedziałam, że coś jest nie tak - czułam to. Po kilku godzinach walki okazało się, że mojej Córce spada tętno i może tego nie przeżyć. Szybko wzięli mnie na stół i zrobili cesarkę - na szczęście urodziła się zdrowa i silna, mimo tego podduszenia. Nie rozumiem po co było to ryzyko - bo rodzić siłami natury jest lepiej? Nikt nie wziął pod uwagę tego co może się wydarzyć? Tragedia.

Cleopatro weź się w garść. Wiem, że łatwo mówić, ale pamiętaj, że najważniejsze dla Dzidziusia jest to, żebyś była spokojna. :) Jeśli lekarz na USG nie wykrył żadnych nieprawidłowości to oznacza, że wszystko będzie dobrze. Szykuj się, bo to już niedługo.
A co do koleżanki - ciężko sobie wyobrazić co musi czuć - ogromny niewyobrażalnie mocny i głęboki ból. To straszne. Mam nadzieję, że otrzyma odpowiednie wsparcie.

Płaczę czytając te wypowiedzi. sama straciłam dwójkę dzieci na początku cąży, to starszne przeżycie, Mimo ze mam dwie zdrowe córki płaczę i wspominam aniołki. Zostały mi po nich zdjęcia USG.
Moja druga córka była owinięta pępowiną w okół szyi dwa razy. Zobaczyłam na wypisie ze szpitala notatkę lekarza. Przed porodem wiedziałam że pępowina przebiega przed główką dziecka ale nie sądziłam że jest owinięta dwa razy. W czasie porodu położna cięła pępowinę jak tylko wyszła główka nie czękając aż dziecko wyjdzie całe. Tętno córeczki zanikało byłam przerażona błagałam o cesarkę. Na szczęście jak na razie wszystko jest ok, zobaczymy z biegiem lat czy niedotlenienie w czasie porodu będzie miało jakiś skutek.
Wydaje mi się że lepiej nie pocieszać twojej koleżanki tylko być razem z nią. Słowa które słyszałam po stracie swoich ciąż "Nie martw się jeszcze będziesz miała dziecko" są okrutne, to tak jakby ktoś powiedział wdowie nie martw się jeszcze znajdziesz sobie jakiegoś męża. Ja nie mogłam patrzeć po stracie dzieci na inne kobiety w ciąży, widok ich i małych dzieci wywoływał u mnie płacz. Może Twój widok rosnącego brzucha dla Twojej koleżanki być trudny.



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-04-13 11:54 przez ale-draka.

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

następna dyskusja:

magiczna gabka czy ktos stosowal ?