Obecnie rozmawiamy o:

dieta przy cukrzycy

24 minut temu

motywacja na diecie

58 minut temu

dieta i trening

dzisiaj o 13:41

motywacja na diecie

dzisiaj o 13:10

prawidłowa waga

dzisiaj o 12:42

Szafa.pl na Facebooku
Ciekawe wątki
Aktywne użytkowniczki

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 15:44:12

Monis trochę zrozumienia - to nic miłego jak dziecko tak bardzo się męczy, a Tobie serce pęka jak widzisz jego szloch i histerię... Każdy rodzic chce uniknąć takich sytuacji i nie ma to nic wspólnego z "chuchaniem i dmuchaniem na dziecko"



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2014-05-08 15:47 przez niezwykla22.

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 16:03:42

Dziękuję za te słowa" ale w chwili pobierania krwi trzymać mocno nawet w 3 osoby. Jak ma urządzić histerię, bo zawsze tak robie to chyba nie przeskoczysz tego żadnym tłumaczeniem."
Prywatnie nie mogę już robić badań ponieważ na ostatniej wizycie Pani doktor wykrzyczała że to już po raz ostatni bierze pod uwagę wyniki badań nie wykonanych w jej placówce i jak chce to mam sie przenieść .Super mogę tylko że prywatnie przyjmują od 16roku życia a moja ma dopiero 6 lat

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 16:06:49

Cytat
niezwykla22
Monis trochę zrozumienia - to nic miłego jak dziecko tak bardzo się męczy, a Tobie serce pęka jak widzisz jego szloch i histerię... Każdy rodzic chce uniknąć takich sytuacji i nie ma to nic wspólnego z "chuchaniem i dmuchaniem na dziecko"
Ale czy ono się tak bardzo męczy? Przecież krzywda mu się nie dzieje, no ludzie... Jak już pisałam, ja także byłam małą panikarą i bałam się wizyt u lekarza, pewnie mama i babcia próbowały mnie uspokajać, ale na niewiele się to zdawało, ale jakoś nic strasznego mi się nie stało.

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 16:13:04

Mimo wszystko ja nadal obstaję przy tym, że przesadzasz. Raz, że osobiście nigdy nie spotkałam się z przedmiotowym wręcz traktowaniem małych pacjentów w ambulatoriach, przychodniach czy szpitalach. Dwa wiem jak rodzice potrafią panikować. Niejednokrotnie spotkałam się z tym, że rodzice byli wypraszani, bo zamiast być przy dziecku dając mu tym samym poczucie bezpieczeństwa to mamusia wychodziła rozhisteryzowana, zapłakana trzęsąca się jak psychopatka, dziecko kompletnie zdezorientowane, przerażone. Moja mama pracuje w szpitalu oddziale zakaźnym, wcześniej był odcinek dorosłych i dziecięcy, pracowała na tym drugim, obecnie przenieśli dzieciaki do nowego budynku, także dzieci już nie ma. Często chodziłam do niej do pracy i po tym ile napatrzyłam się na zachowania rodziców to szczerze dla części z nich zrobiłabym obok jakiś oddział psychiatryczny. Dziecko w łóżku, ogląda bajki, faktycznie chore, aczkolwiek nie przewlekle, jakiś rotawirus, zatrucie. Mamuśka przy łóżku z twarzą schowaną w dłoniach szlocha jakby zaraz miała iść załatwiać pogrzeb. Część pielęgniarek ma przerwę, w dyżurce je obiad, reszta gdzieś na oddziale. Dziecko zrobiło kupę, mamuśka wchodzi do dyżurki i podstawia pielęgniarce pieluchę w odległości 20 cm od twarzy pokazać jak wygląda gdy ta trzyma w rękach kanapkę, bo dostała polecenie informowania personelu o ilości stolców, a ten już jakiś twardszy - dosłownie takie było jej tłumaczenie.

Mój synek był hospitalizowany w wieku około roku. Nic przyjemnego, ale nie było wyjścia, mały miał biegunkę i wymiotował ponad dwa tygodnie, przy podrażnieniu jelita do tego stopnia, że załatwiał się krwią zapadła decyzja, że trzeba go nawodnić dożylnie, bo mało pił i przy tym wymiotował. Pewnie, że się bał, ale wystarczyło dziecko wytłumaczyć, "jedzonko dla rączki" i siedział bidulek grzecznie, po 3 dniach wyszliśmy do domu. Też mi łzy napływały do oczu jak bidak siedział, jadł chrupki, a łapką, w której miał wenflon nawet nie ruszył, taki smutny, zmęczony, schorowany.

Ja wiem, że to wygląda strasznie i uwierz, że dla personelu to nic przyjemnego kłuć te maluszki, ale to wyłącznie dla ich dobra, nikt nie robi tego z przyjemnością. Naoglądałam się noworodków, małych dzieci naprawdę chorych z wenflonami w główkach, które leżały w szpitalu po kilka tygodni/miesięcy, w główkę to wygląda strasznie, ale podobno dzieciaczki nie czują praktycznie wkłucia ponieważ jest mało unerwiona. Taka praca naprawdę męczy psychicznie, ale plus rodzice z ewidentnie nieracjonalnym zachowaniem to można oszaleć.

Pobieranie krwi to nie tragedia i tłumacz dziecku do tej pory aż się nie uspokoi. To nie jest nic strasznego, rodzice robią z dzieci wariatów.

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 16:31:30

Cytat
Sex_On_The_Beach
Mimo wszystko ja nadal obstaję przy tym, że przesadzasz. Raz, że osobiście nigdy nie spotkałam się z przedmiotowym wręcz traktowaniem małych pacjentów w ambulatoriach, przychodniach czy szpitalach. Dwa wiem jak rodzice potrafią panikować. Niejednokrotnie spotkałam się z tym, że rodzice byli wypraszani, bo zamiast być przy dziecku dając mu tym samym poczucie bezpieczeństwa to mamusia wychodziła rozhisteryzowana, zapłakana trzęsąca się jak psychopatka, dziecko kompletnie zdezorientowane, przerażone. Moja mama pracuje w szpitalu oddziale zakaźnym, wcześniej był odcinek dorosłych i dziecięcy, pracowała na tym drugim, obecnie przenieśli dzieciaki do nowego budynku, także dzieci już nie ma. Często chodziłam do niej do pracy i po tym ile napatrzyłam się na zachowania rodziców to szczerze dla części z nich zrobiłabym obok jakiś oddział psychiatryczny. Dziecko w łóżku, ogląda bajki, faktycznie chore, aczkolwiek nie przewlekle, jakiś rotawirus, zatrucie. Mamuśka przy łóżku z twarzą schowaną w dłoniach szlocha jakby zaraz miała iść załatwiać pogrzeb. Część pielęgniarek ma przerwę, w dyżurce je obiad, reszta gdzieś na oddziale. Dziecko zrobiło kupę, mamuśka wchodzi do dyżurki i podstawia pielęgniarce pieluchę w odległości 20 cm od twarzy pokazać jak wygląda gdy ta trzyma w rękach kanapkę, bo dostała polecenie informowania personelu o ilości stolców, a ten już jakiś twardszy - dosłownie takie było jej tłumaczenie.

Mój synek był hospitalizowany w wieku około roku. Nic przyjemnego, ale nie było wyjścia, mały miał biegunkę i wymiotował ponad dwa tygodnie, przy podrażnieniu jelita do tego stopnia, że załatwiał się krwią zapadła decyzja, że trzeba go nawodnić dożylnie, bo mało pił i przy tym wymiotował. Pewnie, że się bał, ale wystarczyło dziecko wytłumaczyć, "jedzonko dla rączki" i siedział bidulek grzecznie, po 3 dniach wyszliśmy do domu. Też mi łzy napływały do oczu jak bidak siedział, jadł chrupki, a łapką, w której miał wenflon nawet nie ruszył, taki smutny, zmęczony, schorowany.

Ja wiem, że to wygląda strasznie i uwierz, że dla personelu to nic przyjemnego kłuć te maluszki, ale to wyłącznie dla ich dobra, nikt nie robi tego z przyjemnością. Naoglądałam się noworodków, małych dzieci naprawdę chorych z wenflonami w główkach, które leżały w szpitalu po kilka tygodni/miesięcy, w główkę to wygląda strasznie, ale podobno dzieciaczki nie czują praktycznie wkłucia ponieważ jest mało unerwiona. Taka praca naprawdę męczy psychicznie, ale plus rodzice z ewidentnie nieracjonalnym zachowaniem to można oszaleć.

Pobieranie krwi to nie tragedia i tłumacz dziecku do tej pory aż się nie uspokoi. To nie jest nic strasznego, rodzice robią z dzieci wariatów.
Zgadzam się. Do tego patrząc na Twoje podejście śmiem podejrzewać, że skoro Twoja córka ma już 6 lat, a nadal tak histeryzuje, to pewnie trzymałaś ją pod kloszem i właśnie tak chuchałaś i dmuchałaś. Po Twoim opisie myślałam, że mówisz o 3-latce, a nie o tak dużym już dziecku.

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 17:55:57

Cytat
Monis19937
Cytat
Sex_On_The_Beach
Mimo wszystko ja nadal obstaję przy tym, że przesadzasz. Raz, że osobiście nigdy nie spotkałam się z przedmiotowym wręcz traktowaniem małych pacjentów w ambulatoriach, przychodniach czy szpitalach. Dwa wiem jak rodzice potrafią panikować. Niejednokrotnie spotkałam się z tym, że rodzice byli wypraszani, bo zamiast być przy dziecku dając mu tym samym poczucie bezpieczeństwa to mamusia wychodziła rozhisteryzowana, zapłakana trzęsąca się jak psychopatka, dziecko kompletnie zdezorientowane, przerażone. Moja mama pracuje w szpitalu oddziale zakaźnym, wcześniej był odcinek dorosłych i dziecięcy, pracowała na tym drugim, obecnie przenieśli dzieciaki do nowego budynku, także dzieci już nie ma. Często chodziłam do niej do pracy i po tym ile napatrzyłam się na zachowania rodziców to szczerze dla części z nich zrobiłabym obok jakiś oddział psychiatryczny. Dziecko w łóżku, ogląda bajki, faktycznie chore, aczkolwiek nie przewlekle, jakiś rotawirus, zatrucie. Mamuśka przy łóżku z twarzą schowaną w dłoniach szlocha jakby zaraz miała iść załatwiać pogrzeb. Część pielęgniarek ma przerwę, w dyżurce je obiad, reszta gdzieś na oddziale. Dziecko zrobiło kupę, mamuśka wchodzi do dyżurki i podstawia pielęgniarce pieluchę w odległości 20 cm od twarzy pokazać jak wygląda gdy ta trzyma w rękach kanapkę, bo dostała polecenie informowania personelu o ilości stolców, a ten już jakiś twardszy - dosłownie takie było jej tłumaczenie.

Mój synek był hospitalizowany w wieku około roku. Nic przyjemnego, ale nie było wyjścia, mały miał biegunkę i wymiotował ponad dwa tygodnie, przy podrażnieniu jelita do tego stopnia, że załatwiał się krwią zapadła decyzja, że trzeba go nawodnić dożylnie, bo mało pił i przy tym wymiotował. Pewnie, że się bał, ale wystarczyło dziecko wytłumaczyć, "jedzonko dla rączki" i siedział bidulek grzecznie, po 3 dniach wyszliśmy do domu. Też mi łzy napływały do oczu jak bidak siedział, jadł chrupki, a łapką, w której miał wenflon nawet nie ruszył, taki smutny, zmęczony, schorowany.

Ja wiem, że to wygląda strasznie i uwierz, że dla personelu to nic przyjemnego kłuć te maluszki, ale to wyłącznie dla ich dobra, nikt nie robi tego z przyjemnością. Naoglądałam się noworodków, małych dzieci naprawdę chorych z wenflonami w główkach, które leżały w szpitalu po kilka tygodni/miesięcy, w główkę to wygląda strasznie, ale podobno dzieciaczki nie czują praktycznie wkłucia ponieważ jest mało unerwiona. Taka praca naprawdę męczy psychicznie, ale plus rodzice z ewidentnie nieracjonalnym zachowaniem to można oszaleć.

Pobieranie krwi to nie tragedia i tłumacz dziecku do tej pory aż się nie uspokoi. To nie jest nic strasznego, rodzice robią z dzieci wariatów.
Zgadzam się. Do tego patrząc na Twoje podejście śmiem podejrzewać, że skoro Twoja córka ma już 6 lat, a nadal tak histeryzuje, to pewnie trzymałaś ją pod kloszem i właśnie tak chuchałaś i dmuchałaś. Po Twoim opisie myślałam, że mówisz o 3-latce, a nie o tak dużym już dziecku.
Moje podejście jest takie ponieważ kocham swoją córkę.Owszem ma 6 lat ale do tej pory przeszła dwa razy zapalenie pluć ,trzykrotnie zapalenie oskrzeli,infekcje rota wirusami....przewlekła alergia która powoduje ciągle zapalenie gardła,brakuje do tego wszystkiego astmy ale przy takim obrocie nie mam sie co łudzić że nie będzie .Więc nie wypisuj głupot jak mnie i mojego dziecka nie znasz

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 22:09:16

Cytat
sylcia05
Cytat
Monis19937
Cytat
Sex_On_The_Beach
Mimo wszystko ja nadal obstaję przy tym, że przesadzasz. Raz, że osobiście nigdy nie spotkałam się z przedmiotowym wręcz traktowaniem małych pacjentów w ambulatoriach, przychodniach czy szpitalach. Dwa wiem jak rodzice potrafią panikować. Niejednokrotnie spotkałam się z tym, że rodzice byli wypraszani, bo zamiast być przy dziecku dając mu tym samym poczucie bezpieczeństwa to mamusia wychodziła rozhisteryzowana, zapłakana trzęsąca się jak psychopatka, dziecko kompletnie zdezorientowane, przerażone. Moja mama pracuje w szpitalu oddziale zakaźnym, wcześniej był odcinek dorosłych i dziecięcy, pracowała na tym drugim, obecnie przenieśli dzieciaki do nowego budynku, także dzieci już nie ma. Często chodziłam do niej do pracy i po tym ile napatrzyłam się na zachowania rodziców to szczerze dla części z nich zrobiłabym obok jakiś oddział psychiatryczny. Dziecko w łóżku, ogląda bajki, faktycznie chore, aczkolwiek nie przewlekle, jakiś rotawirus, zatrucie. Mamuśka przy łóżku z twarzą schowaną w dłoniach szlocha jakby zaraz miała iść załatwiać pogrzeb. Część pielęgniarek ma przerwę, w dyżurce je obiad, reszta gdzieś na oddziale. Dziecko zrobiło kupę, mamuśka wchodzi do dyżurki i podstawia pielęgniarce pieluchę w odległości 20 cm od twarzy pokazać jak wygląda gdy ta trzyma w rękach kanapkę, bo dostała polecenie informowania personelu o ilości stolców, a ten już jakiś twardszy - dosłownie takie było jej tłumaczenie.

Mój synek był hospitalizowany w wieku około roku. Nic przyjemnego, ale nie było wyjścia, mały miał biegunkę i wymiotował ponad dwa tygodnie, przy podrażnieniu jelita do tego stopnia, że załatwiał się krwią zapadła decyzja, że trzeba go nawodnić dożylnie, bo mało pił i przy tym wymiotował. Pewnie, że się bał, ale wystarczyło dziecko wytłumaczyć, "jedzonko dla rączki" i siedział bidulek grzecznie, po 3 dniach wyszliśmy do domu. Też mi łzy napływały do oczu jak bidak siedział, jadł chrupki, a łapką, w której miał wenflon nawet nie ruszył, taki smutny, zmęczony, schorowany.

Ja wiem, że to wygląda strasznie i uwierz, że dla personelu to nic przyjemnego kłuć te maluszki, ale to wyłącznie dla ich dobra, nikt nie robi tego z przyjemnością. Naoglądałam się noworodków, małych dzieci naprawdę chorych z wenflonami w główkach, które leżały w szpitalu po kilka tygodni/miesięcy, w główkę to wygląda strasznie, ale podobno dzieciaczki nie czują praktycznie wkłucia ponieważ jest mało unerwiona. Taka praca naprawdę męczy psychicznie, ale plus rodzice z ewidentnie nieracjonalnym zachowaniem to można oszaleć.

Pobieranie krwi to nie tragedia i tłumacz dziecku do tej pory aż się nie uspokoi. To nie jest nic strasznego, rodzice robią z dzieci wariatów.
Zgadzam się. Do tego patrząc na Twoje podejście śmiem podejrzewać, że skoro Twoja córka ma już 6 lat, a nadal tak histeryzuje, to pewnie trzymałaś ją pod kloszem i właśnie tak chuchałaś i dmuchałaś. Po Twoim opisie myślałam, że mówisz o 3-latce, a nie o tak dużym już dziecku.
Moje podejście jest takie ponieważ kocham swoją córkę.Owszem ma 6 lat ale do tej pory przeszła dwa razy zapalenie pluć ,trzykrotnie zapalenie oskrzeli,infekcje rota wirusami....przewlekła alergia która powoduje ciągle zapalenie gardła,brakuje do tego wszystkiego astmy ale przy takim obrocie nie mam sie co łudzić że nie będzie .Więc nie wypisuj głupot jak mnie i mojego dziecka nie znasz

Ale ty teraz tak mówisz jakby rodzic, któy ie przeżywa pobierania krwi, to nie kocha swojego dziecka. Moim zdaniem za bardzo, to przeżywasz i nawet jak tego nie pokazujesz, to dziecko podświadomie czuje twoje emocje.

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 22:13:04

Moje dziecko za każdym razem drze się jak opętana, kopie i się wyrywa, a ma już 6 lat, i co mam zrobić - odpuścić? Przestań panikować, nikt od tego nie umarł.

Jeśli Twoje jest podatne na uspokajanie (na moją to nie podziałało, ale na dzieci znajomych tak) to np wytłumacz dziecku, że to jak ugryzienie komara, tylko lepsze bo potem nie swędzi. Albo uszczypnij je paznokciem i powiedz, że to taki sam ból. Wytłumacz, że będziesz tam cały czas i nie pozwolisz, żeby stała mu się krzywda. I nie panikuj, dziecko instynktownie wyczuwa Twój lęk i go przejmuje.

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 22:17:19

Cytat
nurhia
przesadzasz, krew trzeba pobrac i tyle, od tego sie nie umiera. Sama w dziecinstwie panicznie sie tego balam, ale siadałam grzecznie na fotel zaciskałam zeby i zaraz bylo po krzyku. Nie mów dziecku, ze nie bedzie bolało, bo za takie klamanie zawsze mialam zal do rodziców. Ukłuje chwile, a potem powiedz, ze jak bedzie dzielna, to pojdziecie na lody czy cos. Nie siej paniki.

masz dziecko? chyba nie. dzieciaki takiego szału dostają przy pobieraniu krwi ze się w głowie nie mieści.

Autorko spokojnie bo jak dziecko zobaczy ze ty panikujesz to szał masz gotowy.

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 22:21:34

Myślałam, że piszesz o młodszym dziecku...
Moja córka ma 4latka, jak była niemowlaczkiem podczas płaczu "zawieszała się", więc wszystkie szczepienia były ogromnym przeżyciem, ale nie dla mnie, tylko dla pielęgniarki, która te szczepienia wykonywała. Miałam kiedyś do czynienia z dzieckiem "zawieszającym się" i wiedziałam jak sobie radzić w takiej sytuacji. Pół roku temu, moja córka miała pobieraną krew, spodziewałam się wielkich dramatów, ale odbyło się to szybko i bez większych scen - dostała naklejkę dzielnego pacjenta, pielęgniarki mówiły wszystkim, że jest bardzo dzielna, nawet inni pacjenci chwalili moją córkę - wyszła z laboratorium pełna dumy i chwały, że dała radę.

zweryfikowana
Posty: 564
Ostrzeżenia: 1/5

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 22:22:47

A nie z paluszka? Musi być z żyły ? Moja siostrzenica to przechodziła..
Ale dużo gorzej..Miała młodzieńcze zapalenie stawów, którego w żadnym szpitalu nie mogli wykryć. Pobierali jej krew nawet z głowy.. bo nie było skąd.. A teraz chodząc na badania, podaje paluszek i sama wybiera który.Odwraca się i zamyka teatralnie oczka :D Dodam że ma 3 latka. Dużo zależy od osoby pobierającej krew. Bo jedna robi to szybko i dobrze, a inna wieki i ma problem z lokalizacją żyły.. Musisz to przeżyć.. Nie robisz tego ciągle, trzymasz dziewczynkę i nie pozwól się ruszać..Przynajmniej spróbuj :)



Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2014-05-08 22:29 przez martusiaaa3_95.

zweryfikowana
Posty: 468
Ostrzeżenia: 1/5

Pobranie krwi z żyły u dziecka

08 maj 2014 - 22:29:28

Skoro dziecko przechodzi to tak panicznie i trałmatycznie to dlaczego nie poprosisz lekarza który przepisuje skierowanie na pobranie o przepisanie masci emla (znieczulająca i stworzona dla tak panicznych dzieci) ? ty wypij meliske przed pobraniem a dziecku posmaruj 2-3 punkty gdzie bedzie pobrana krew i o ile mniej stresów i nerwów. Ułatwiajmy sobie życie



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2014-05-08 22:30 przez karotka18.

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

następna dyskusja:

Nawilżacz powietrza - potrzebuję Waszej rady i opinii mamusie :)