Kiedy moja córcia miała może z 2 miesiące (było to 13 lat z okładem temu) również pojawiły się na pupie odparzenia. Zaczęło się niewinnie, a jak skończyło zaraz napiszę. Pudrowałam jej pupę zasypką, krochmalem, smarowałam z tego co pamiętam linomagiem, bepanthenem. Mąż co chwila leciał do apteki po kolejną maść. Nic nie pomagało, pupa wyglądała coraz gorzej. Wietrzyłam, ale był to środek zimy, to ileż mogłam trzymać ją z goła pupcią na wierzchu. Z godziny na godzinę robiło się coraz tragiczniej. Pupa czerwona, świecąca, zaczynało jej się sączyć z tych odparzonych miejsc. Tak się zdenerwowałam. że pobiegłam prywatnie do takiej starszej lekarki, ordynator oddziału noworodkowego w moim mieście. A ona jak zobaczyła, poradziła mi smarowanie pupy maścią Arcalen (o ile dobrze pamiętam). To jest taka maść na siniaki, urazy, stłuczenia, m.in. dla sportowców. W pierwszej chwili myślałam, że kobieta postradała rozum. Ale ona nawet chyba miała tę maść u siebie w gabinecie. Posmarowała kawałeczek sama (sprawdzając czy nie ma córcia uczulenia) i kazała kupić. Zaznaczyła, że one na oddziale w szpitalu tą maścią smarują delikatne pupki noworodków i niemowlaków, kiedy pojawia się odparzenie. Miałam wątpliwości, ale co miałam robić. Kupiliśmy w aptece Arcalen, kosztował grosze w porównaniu z innymi maściami. Po przyjściu do domu posmarowałam córci pupkę i z minuty na minutę stan się poprawiał. Po dwóch dniach na pupie nie było śladów odparzenia i już nigdy ten problem się nie pojawił. Opisałam moje doświadczenia, ale proszę tego nie traktować jak zachętę do smarowania na własną rękę odparzeń akurat tą maścią. Chyba, że po konsultacji z lekarzem
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2009-11-12 11:29 przez grasob.