Wynajmuję mieszkanie ze swoim chlopakiem i jego kolegą, z ktorym kiedys mieszkal w akademiku. Mieli wspolny pokoj przez 2 miesiace. Pozniej ten nasz obecny wspołlokator zrezygnowal ze studiow i rozpoczal od tego roku na innym kierunku. A teraz do rzeczy:
Jest on BARDZO uciążliwy. Nie sprząta po sobie, nie oszczędza na niczym, jest bardzo głośny. Codziennie od rana do wieczora włączona jest wieża w jego pokoju z muzyką rock lub coś ostrzejszego. Nie ma szans na to by się skupić na czymś czy też pouczyć. Zaczął spotykać się z dziewczyną taką samą jak on. Najgorsze jest to, że ona całe dnie przesiaduje w naszym mieszkaniu. Oboje zachowują się bardzo głośno, ale to tak, że czasem mam wrażenie , że coś się stało. Drą się, wydają dziwne odgłosy jakby byli w zoo dosłownie i nie liczą się z innymi. Zwracam uwagę ale co z tego... Laska przychodzi sobie tu na śniadanie, obiad, kolację i... śniadanie. I tak w kółko. Rządzi się po wszystkich pomieszczeniach, a dziś jest tu dopiero trzeci raz(!) co prawda jak juz przyjdzie to przesiaduje dwa dni! Kąpie się za darmochę, w łazience jest kilkanaście razy dziennie i non stop puszcza wodę, na co my sobie nigdy nie pozwalamy w takich ilościach. Wczoraj delikatnie oznajmiłam, że odkąd przyszła to od czterech godzin nie mogę się uczyć, bo w domu jest za głośno. Przeprosiła i dalej robiła to samo. Tak samo współlokator -przeprosił i ich zachowanie bez zmian. Nie wiem co to za zwyczaj, żeby przesiadywać dnie i noce u dopiero poznanego chłopaka no i przede wszystkim -co to za zwyczaj zatruwać życie mieszkańcom. Mój chłopak twierdzi, że trzeba będzie z nim porozmawiać, kiedy tylko ta franca opuści mieszkanie. Tylko że my planujemy to od wczoraj a ta siedzi i raczej nie zanosi się na to żeby poszła. Przez tego chłopaka ciągle jest w mieszkaniu zła atmosfera i kłótnie między wszystkimi.
Co mogę zrobić w takiej sytuacji? Siedzę jak na szpilkach i jestem po nieprzespanej nocy, bo śmieli się jak idioci do 4. nad ranem.
Co mu mówić żeby w końcu dotarło? Nie wiem już jak z nim rozmawiać.