Walczę z naiwnością.
COdziennie mam nadzieję że tym razem się okaże że jest inaczej...
daje sie wykorzystywać , zaczynając od rodziny po znajomych...chce byc dobrym czlowiekiem, chce by mogli wszyscy na mnie polegać , chce by nikt nigdy nie powiedzial " bo Cie nie bylo, bo olalaś, bo zawiodłaś..."
dzis poprosilam o przysluge - od 9 rano prosilam szwagra by pojechal ze mna po buty , o 19 łaskawie wjechal ze mnie do sklepu , juz ich nie bylo i jeszcze z textem - Ciebie to dziwi ze nie ma o tej porze? dodam ze od 12 bylam na dzialce z nim ,siostra i dzidziusiem, pomagalam przy dziecku zeby odpoczeli i mogli doprowadzic dzialke do porzadku...
znowu bylam potrzebna, ale moje potrzeby są nie wazne...
źle sie z tym czuję...mowiłam od rana , ze ja nie mam czasu w tygodniu, wjade kupie i wyjde...
po dzialce zdąrzyłam zrobić rodzicom zakupoy, targałam 10kg papryki do słoików...w koncu chcialam odciażych starsze osoby...
za kazdym razem daje sie nabrac ze tym razem pojade , pomoge i oni mi tez pomogą...
tylko na męża moge liczyć...
pomóżcie mi jakoś uświadomić sobie , jak postępować w tych kwestiach...nie chce odtracac rodziny gdy mnie potrzebują, ale nie umiem im odmowic pomocy...szczegolnie przy 14dniowym niemowlaku...ja na tym ciągle tracę...to samo było ze znajomymi...pozostaje mi chyba totalne wyalienowanie...
jest mi tak strasznie przykro, że chce mi się ryczeć ale staram sie powstrzymać, bo nie chce by moj maż widzial ze mnie to tak z równowagi wyprowadza...
Pozdrawiam
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2011-09-03 20:28 przez Sepulturka.