Mam pewien problem od dwóch lat. Po bardzo ciężkich przeżyciach w wakacje (nie bd się o tym rozpisywać) chorowałam na depresje, ale nigdy jej nie leczyłam, bo bardzo bałam się otworzyć przed kimś. Zrobiłam sie bardzo nieśmiała, unikałam ludzi, na niczym mi nie zależało, byłam jedną z najlepszych uczennic, a na koniec roku same 3, a nawet 2. Ogólnie straciłam wiarę w siebie, wszystko straciło sens, no i... pojawił się kolejny problem. Zaczęłam się bardzo stresować przed ludźmi, przed rozmowami z nimi. Co sobie pomyślą, a jak ja wypadnę, a jak zauważą, że jestem jakaś inna, dziwna.... nie daj Boże będą zadawać pytania ..... no i... zaczęłam się bardzo izolować, co jeszcze bardziej pogłębiło mój dół. Pojawił się ogrooomny stres. Stresowałam się nawet przed samą sobą. Wręcz bałam się zostawać sama, bo miałam wtedy myśli samobójcze. Próbowałam się zabić 2 razy, ale za pierwszym razem pomyślałam sobie, że jeszcze tyle przede mną, mam tylko 16 lat, może wszystko się zmieni... a drugi raz mama mnie zobaczyła przywiązującą sobie sznur do szyi... miesiąc później powiedziałam o wszystkim mamie, bo nie mogłam wytrzymać psychicznie i fizycznie. Rozmowy z nią trochę mi pomogły, ale gdy zbliżało się nowe liceum, zaczął się ogromny stres i obsesyjne myslenie.....
ten koszmar wrócił tylko 10x gorszy..... rozmowy z mamą już nie pomagają, zapisałam się do psychologa, w tym tygodniu mam wizytę, ale do tej wizyty jeszcze zostało 2 dni, więc szukam rady.... co mam zrobić, żeby stres zniknął chociaż na godzinę i mogła usnąć (cierpię na bezsenność, stresuje się nawet w nocy, przez co nie moge usnąć, i zazwyczaj kończy się to płaczem i rzyganiem- nie jestem żadną bulimiczką ani nic z tych rzeczy, ale chyba mój organizm nie ogarnia tego stresu... jest bardzo wyniszczony, poza tym włosy wypadają mi garściami, żółkną mi zęby, mimo, że myję niewiadomo ile razy ....czasem mam duszności i kołatania serca- to szczególnie w szkole)- od rana boli mnie brzuch aż do teraz, z 2godzinną przerwą od ok. 14.
jak mam rozmawiać z kimś, to mam jakąś blokadę, zatyka mnie i nie mogę wydobyć słowa... mówię wtedy "sory, ale muszę iśc do łazienki" i uciekam, zamykam się do końca przerwy tam siedzę i potem wychodzę na lekcje.....
odpowiedzi przy tablicy czy jakiekolwiek wypowiedzi na forum klasy stresują mnie tez bardzo....
ale najgorzej jak rozmawiam z drugą osobą, boję się bardzo, że będzie ta "niezręczna cisza" zazwyczaj tak jest przeze mnie, bo ja bardzo szybko zakańczam wszystkie tematy, albo jestem niemiła, i ludzie nie wiedzą o co mi chodzi..... czemu taka jestem...
już nie wytrzymuję..... tak się boję....
co ja mam zrobić ....
chcę jeszcze podkreślić, że mam bardzo ciężką syt. w domu, mój ojciec jest alkoholikiem i to mnie jeszcze bardziej dołuje- dodatkowy stres, bo nie mam na książki, zeszyty do szkoły , bo tatus wydał na niewiadomo co.....
NIENAWIDZĘ SWOJEGO ŻYCIA, ALE POTRZEBUJĘ TYMCZASOWEJ ULGI, PROSZĘ O POMOC