Witajcie
W zeszłym tygodniu "poniosło" nas z chłopakiem i pierwszy raz uprawialiśmy seks bez zabezpieczenia praktycznie trzy razy w ciągu paru dni. Oczywiście partner nie skończył we mnie, ale sam stosunek trwał dość długo i sam przyznał, że po wyjęciu członka widział wydzielony płyn ejakulacyjny. Jest duża szansa, że te trzy razy odbyły się w trakcie moich dni płodnych, ale nie jestem tego w stanie określić na 100%. Piszę, że nas poniosło, ale w rzeczywistości, gdzieś tam podświadomie wcale to nie był wynik emocji, ale też właśnie świadoma decyzja. Już od dłuższego czasu czuję, że mogłabym i chciałabym być matką, rozmawialiśmy o tym zresztą z moim partnerem nie raz już wcześniej. Wiem, że nie jest to chwilowa fanaberia, doskonale też zdaję sobie sprawę, z czym się macierzyństwo wiąże, tym bardziej w młodym wieku (w tym roku skończę 20 lat). Mój partner ma skończone 23 lata, stałą pracę, jest naprawdę cudownym człowiekiem i już od dłuższego czasu intensywnie myślimy o naszej przyszłości. Wiem, że stosunek przerywany nie jest metodą antykoncepcji, dlatego zawsze jest ryzyko, że podczas tych ryzykownych stosunków mogło dojść do zapłodnienia nawet, jak partner nie skończył we mnie. Nie wiem jaka jest szansa zajścia w ten sposób w ciążę, bo osobiście nie znam nikogo, kto w taki sposób "wpadł", jednak już od kilku dni nastawiamy się na to, że jest taka możliwość, a test spokojnie leży w szafce i czeka na odpowiedni dzień (od ostatniego niezabezpieczonego stosunku minęło dopiero 6 dni).
Chodzi o to, że tak się nastawiliśmy na to, że test może wyjść pozytywny i całe nasze wcześniejsze marzenia i pragnienia przybrały na sile, że dziś oboje przyznaliśmy się przed sobą nawzajem, że test negatywny by nas mimo wszystko rozczarował. Może uznacie, że nie jest to z mojej strony normalne, bo jeszcze nie pracuję (jestem jeszcze w trakcie studiów, ale wybrałam zły kierunek i nie daję rady, dlatego planowałam zmienić i póki co zaocznie zrobić studium, w tygodniu pracować), jednak bylibyśmy w stanie utrzymać się z pensji mojego partnera. Nie chcę żyć na garnuszku rodziców ani na jego, dlatego kiedy tylko byłabym już w stanie rozpoczęłabym pracę i zaocznie kończyła szkołę. Dzisiaj jak rozmawialiśmy wynikła ta szczera rozmowa, że oboje bylibyśmy rozczarowani, jak się okaże, że nie jestem w ciąży i mój partner zapytał, czy jak faktycznie wynik będzie negatywny to czy nie postaramy się o dziecko. Słysząc to byłam w tym momencie chyba najszczęśliwszą kobietą na ziemi, bo jestem pewna, że chcę z tym mężczyzną spędzić resztę swojego życia I tutaj moje pytanie do was - miała któraś z was tak, że chciała zostać młodą mamą? Czułyście instynkt macierzyński w tym wieku? A może macie znajomych, którzy zostali młodymi rodzicami?