Katastrofa w Smoleńsku- samolot i strzaly po katastrofie

Cytat

Ksiadz bedacy przy identyfikacji zwlok w rozmowie z dziennikarzami powiedzial ze brakuje kilku cial z rozbitego samolotu.Byc moze nie wszyscy wroca do kraju.

Cytat

Wczoraj w wiadomościach byli u jednej z Rodzin Rosyjskich mieszkających blisko lotniska w Smoleńsku i taki Facet powiedział że nie widział by świeciło się światło naprowadzające

Cytat

Od zarania dziejów brak informacji był najgorszą informacją. Brak informacji dotyczących katastrofy samolotu TU-154 z Prezydentem RP na pokładzie od pierwszych dni wywołuje spekulacje dotyczące jej przyczyn. W Internecie krąży wiele teorii spiskowych.

Jedną z takich wciąż pojawiających się na forach wypowiedzi są słowa przypisywane Ryszardowi Drozdowiczowi, pilotowi i naukowcowi z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT). Z pewnością moja wiedza nie może równać się wiedzy pana Drozdowicza (jeśli to na pewno on sformułował te tezy), lecz spróbuję przedstawić swoje wątpliwości. Ale po kolei.

Przypuszczalny przebieg lądowania

A więc zacznijmy od przypuszczalnego przebiegu lądowania. TU-154 z Prezydentem na pokładzie po nadleceniu nad lotnisko wykonał nad nim kilka przelotów określanych w lotnictwie jako holding, w czasie których piloci orientowali się co do warunków panujących, jak również mogli czekać na poprawę pogody. Następnie samolot wchodząc w gęstą mgłę podchodzi do lądowania i jest to jedno podejście, podejście, które skończyło się katastrofą. We mgle samolot schodzi na wysokość zbyt niską. W czasie przelotu ścina antenę na budynku radiolokacji, ścina wierzchołki drzew lasku leżącego na podmokłym terenie i w końcu przecina linię elektryczną i rozbija się. Tak na podstawie dziś dostępnych informacji mogła wyglądać katastrofa.

Lądowanie we mgle

Na forach meteorologicznych niedługo po katastrofie pojawiła się informacja o warunkach meteorologicznych, jakie pojawiły się w rejonie katastrofy. Informacje te potwierdzają występowanie mgieł w tym rejonie i na większych obszarach na zachód od Smoleńska. Dodatkowo, jak widać z obrazów przesyłanych nam przez telewizje, samolot przelatywał nad obszarami podmokłymi, a więc szczególnie podatnymi na występowanie mgieł. Portale te potwierdzają również, że mgła ta krótko po katastrofie ustąpiła. Dodatkowo dane podawane przez członków komisji informują, że podstawa chmur znajdowała na wysokości około 30 metrów.

Dlaczego więc nie zamknięto lotniska? Odpowiedź jest prosta. W lotnictwie wojskowym to kapitan samolotu podejmuje decyzję, obsługa naziemna, nie znając sytuacji na pokładzie i możliwości maszyny, może mu tylko sugerować sposób postępowania. Lotnisko zaś można zamknąć tylko w przypadku jego fizycznej niezdolności do przyjęcia samolotu, np. w sytuacji zablokowania jedynego pasa.

Tak więc właściwym pytaniem jest, dlaczego w tych warunkach na bezpiecznej wysokości pilot nie przerwał podejścia do lądowania? Na to pytanie nie ma odpowiedzi, póki nie będzie informacji z rozmów w kabinie oraz danych określających parametry lotu.

Pilot nie potrafił porozumieć się z kontrolerem lotu

Rosjanie podobno nie znają angielskiego, twierdzą jedni. Polski pilot nie znał rosyjskiego - podobno twierdzi kontroler lotu. Jak odnieść się do takich informacji, skoro angielski jest językiem stosowanym w lotnictwie na całym świecie, a ojciec pilota, Arkadiusza Protasiuka, w wywiadzie oświadczył, że syn biegle posługiwał się rosyjskim, to on był przecież odpowiedzialny za bezpośrednie kontakty z rosyjskim kontrolerem lotu 7 kwietnia, gdy na uroczystości leciał premier Tusk. A może nastąpiła pomyłka w przeliczaniu jednostek?

Jednostki w lotnictwie – istna wieża Babel

Bo jak mówią piloci, jednostki miar w lotnictwie to istna wieża Babel. Używa się zasadniczo dwóch systemów: anglosaskiego ze stopą, milą i węzłami oraz metrycznego, ten stosowany jest właśnie w Rosji. Dodatkowo nawet w systemie anglosaskim np. wysokość podawana jest w stopach, ale długość pasa i widoczność w metrach. Pomiar wysokości, której wyraźnie zabrakło, odbywa się na podstawie pomiaru ciśnień. Na świecie przyjmuje się, że ciśnienie jest podawane według średniego ciśnienia na poziomie morza, zaś w Rosji ciśnienie podaje się uwzględniając wzniesienie terenu. Nie uzgodnienie systemów podawania wartości mogło spowodować właśnie to, że piloci byli przekonani, iż są znacznie wyżej, niż byli w rzeczywistości.

I tego zagadnienia nie rozwikłamy, póki nie odczyta się zapisów czarnych skrzynek.

Samolot leciał w nachyleniu bocznym

Taka informacja pojawiła się również w mediach i miała ona udawadniać niewłaściwe działanie układu sterowania. Normalnie samolotem o tej masie przy podchodzeniu do lądowania takich manewrów się nie wykonuje. I to jest prawda, z jednym szkopułem "normalnie". Jak wiemy z śladów na ściętych drzewach lot w pochyleniu miał miejsce po utracie fragmentu skrzydła. To już był etap w którym katastrofy uniknąć się nie da.

Zablokowanie sterów połączone z wysunięciem podwozia?

I tu pojawiają się teorie spiskowe, sugerujące, jakoby wypuszczenie podwozia było połączone z zablokowaniem któregoś ze sterów. Teoria ta ma jedną słabą stronę. Każdy z nas, kto leciał samolotem, słyszał charakterystyczny stuk blokującego się podwozia. Wykonywane jest to na długo przed podejściem do lądowania, na bezpiecznej wysokości, gdzie nawet zablokowanie sterów doświadczony pilot potrafi opanować. Jeżeli zablokowane byłyby lotki, samolot nie wszedłby w przechył, jeżeli ster kierunku, nie powinno być problemów z przerwaniem lądowania. Sprowadzanie samolotu w takich warunkach ćwiczy pilot jeszcze w czasie nauki na samolotach lekkich typu Cessna. Zadziałanie takiej blokady miałoby swoje odzwierciedlenie w zapisach w rejestratorach lotu. Z pewnością nie jest to metoda na "zbrodnię doskonałą".

Nastąpi sfałszowanie zapisów w czarnych skrzynkach?

Fora roją się od podejrzeń i insynuacji. Z tego, co wiemy, samolot poza dwoma skrzynkami posiadał jeszcze trzecią niestandardową, której odczyt nastąpi dopiero w Warszawie. Czy wiedząc o tym ktoś podejmowałby się zmian zapisów rejestratorów lotu w dwóch skrzynkach standardowych? Ja w to nie wierzę. Dlatego, jeżeli wszystkie skrzynki będą odczytane i porównania ich zapisów nie będą się znacząco różnić, to możemy przyjąć te dane za wiarygodne. Musiałoby dojść do spisku na dużą skalę, a jak wiadomo z historii, ujawnienia takiego spisku uniknąć się nie da.

Nie było żadnych nacisków na pilota?

Jestem całkowicie przekonany, że nikt nie wszedł do kabiny pilotów i nie wydał rozkazu lądowania. Byłby po prostu idiotą, wiedząc, że wszystko jest rejestrowane. Jednak wracając do jednej z poprzednich podróży Pana Prezydenta, pamiętamy przecież wyprawę do Gruzji, gdzie Lech Kaczyński był "mocno niezadowolony" z faktu, że piloci wylądowali na lotnisku zapasowym. I nawet to, że dziś tamten pilot oświadcza, że nie poniósł żadnych konsekwencji, takiej sprawy każdy by chciał uniknąć.

Druga kwestia, dlaczego nie pozostawiono sobie marginesu czasu między przelotem a rozpoczęciem uroczystości? Przecież lotnisko zapasowe nie jest tak dalekie, a wiadomo było naszym służbom, że mgły na tym lotnisku nie są rzadkością. Kapitan wiedział o sprawie Gruzji, wiedział o tym, że lądowanie na innym lotnisku spowoduje opóźnienia, dlatego mógł się zdecydować na próbę podejścia, która niestety zakończyła się katastrofą. Nie wiemy, jakie myśli czy naciski skłoniły kapitana do podjęcia takich, a nie innych decyzji i możliwe, że nigdy się już nie dowiemy.

Katastrofa ta była zamachem

Pomyślmy, komu w tej chwili mogło zależeć na tym, aby zginął Prezydent RP.

Rosjanom, Polakom? Kończyła się kadencja obecnego prezydenta RP, Polska wchodziła w okres wyborczy. Lech Kaczyński wprawdzie nie zgłosił jeszcze swojej kandydatury, lecz posiadał już rekomendacje swojej partii. Sondaże wyborcze wykazywały dwudziesto kilku procentowe poparcie dla jego kandydatury. Czy ktoś przed rozdaniem kart podejmuje tak ryzykowne działania? Przecież katastrofa spowodowała rozdanie od początku. Nie wiadomo, jakiego kandydata zgłosi PiS i SLD, których kandydaci zginęli w tej katastrofie. Czy nowi kandydaci nie dysponujący tak dużymi sztabami będą w stanie zebrać odpowiednią liczbę podpisów w krótkim czasie, gdy należy zgłosić sztaby wyborcze? Korzyści, które na pierwszy rzut oka wydawałyby się realnymi, po bliższym przyjrzeniu się wydają się złudą.

Z drugiej strony, czy dla Rosji Katyń mógłby być wymarzonym miejscem dla zamachu? Jeżeli już możemy mówić o korzyściach z tej tragedii, to jedyną, jakiej można się dopatrzyć jest to, że świat usłyszał o Katyniu. Zrozumiał nasz punkt widzenia. Film Andrzeja Wajdy jest w tej chwili wyświetlany w telewizjach wielu krajów. Czy mogło Rosji na tym zależeć?

Nie dysponując jednak danymi bujamy w obłokach, tworzymy teorie, które często nie wytrzymują presji chwilowego pomyślenia. Pozostaje nam tylko czekać, aż komisje dokończą swe prace, przedstawią raport. Wtedy będą o tym mogli wypowiedzieć się inni eksperci, jak to miało już miejsce w niejednej katastrofie lotniczej. Dziś powinniśmy godnie pożegnać tych, co odeszli, i spokojnie czekać.

Cytat

Dlaczego nie bierze się pod uwagę tego, że katastrofa pod Smoleńskiem mogła być spowodowana przez zamach? Dlaczego media milczą na ten temat?

Już na początku prokuratura Federacji Rosyjskiej przyjęła tylko trzy hipotezy dotyczące katastrofy: błąd załogi, problemy techniczne oraz złe warunki pogodowe. Dlaczego nie bierze się pod uwagę zamachu? - zastanawiają się internauci. Niektórzy z nich porównują tragedię w Smoleńsku do katastrofy w Gibraltarze. W lipcu 1943 roku zginął w niej premier Polski, Władysław Sikorski. Rzekomy zamach miały wtedy zorganizować służby specjalne jednego z aliantów, obawiającego się, że nagłaśnianie sprawy zbrodni katyńskiej może doprowadzić do rozpadu koalicji antyhitlerowskiej.

Kto odniósłby korzyści?

Nie ma spiskowej teorii dziejów, jest natomiast spiskowa praktyka służb rosyjskich słynących z bezwzględności (np. próba otrucia Juszczenki – ówcześnie prozachodniego kandydata na prezydenta Ukrainy) oraz mistrzostwa w dezinformacji i propagandzie - można przeczytać na jednym z blogów. Jego autor cytuje przy okazji łacińską maksymę: is fecit cui prodest, czyli ten uczynił, kto odniósł korzyść. "Czy nie macie wrażenia, że odwraca się teraz naszą uwagę fundując narodowi uduchowione i makabryczne w istocie "igrzyska”? Przepraszam, szczerze mówiąc umieram teraz ze zgrozy. Tak bardzo chciałbym mieć pewność, że się mylę" - kończy swój wpis na blogu internauta.

Cytat

Autor amatorskiego filmu spod Smoleńska nie żyje?

"Pierwszy filmik nagrany po katastrofie przez Rosjanina, na którym słychać głosy po polsku jeśli jest autentyczny to jest kluczowym dowodem. Trudno przypuszczać, że został tak realistycznie zmontowany, poza tym wtedy byłoby zapewne w internecie wiele jego wersji, a jest jedna. Tam są wyraźnie głosy po polsku a zaraz później strzały".

"Kokpit ocalał, a to dziwnym trafem właśnie ciał pilotów nie mogą znaleźć. Byli w fotelach, przypięci pasami, w hełmofonach. Pożar się rozpoczął po katastrofie, więc jeśli piloci byli przytomni to mogli wyskoczyć przed rozprzestrzenieniem się ognia. Mogli zginąć, ale właśnie ich ciała miały największą szansę ocaleć w całości. Czy chodzi o to, aby ukryć prawdziwą przyczynę ich śmierci?" - pisze jeden z internautów.

Szczytem wszystkiego jest jednak sugerowanie, że człowiek, który nagrał amatorski filmik z wypadku samolotu prezydenckiego nie żyje! Taką informacje można znaleźć nie tylko w Internecie. Mail o tej treści dotarł też dzisiaj do naszej redakcji.

"Zakładając autentyczność filmiku jego autorowi groziło śmiertelne niebezpieczeństwo jako świadkowi. Osoba która ten filmik wrzuciła jako pierwsza na szybko go usunęła i jego konto też zostało usunięte! Autorem tego filmu był Adriej Mendierej, któremu wbito nóż w okolicach Kijowa 15 kwietnia 2010. Został przywieziony w tragicznym stanie do szpitala w Kijowie gdzie odłączono aparaturę!"