16.04 o 8:17
16.04 o 8:16
16.04 o 8:14
Czy taka pufa w pokoju faceta jest spoko?
15.04 o 18:52
15.04 o 18:47
15.04 o 18:45
domowe maseczki na zniszczone włosy
23.10 o 16:06
Opinie o vericaust- sposoby na kurzajkę! Helpp!
7.11 o 21:08
2.07 o 22:30
27.03 o 8:51
22.11 o 7:02
Samotne mamy....
Samotne mamy....
wiesz co tak to już jest często jesteśmy samotne ale nigdy nie same
Samotne mamy....
Finansowo ? Hmmm.... Dla małego mam pieniązki z alimentów i z zasiłku ... a pieniądze dla siebie od rodziców. O jedzenie,rachunki,mieszkanie się nie martwie bo mieszkam z nimi. Mamy duży dom,ja z Wiktorkiem mamy swoje dwa pokoje i łazienke w osobnej części domu. Więc dzięki rodzicom daję rade. Zawsze też coś kupią małemu czy dadzą pieniądze żebym mu coś kupiła. A co do samotności czy byciu samej ... Mieszkam z rodzicami,rodzeństwem więc sama nie jestem ale jednak to nie to co facet u boku,ale taki facet który naprawde jest a nie tylko mieszka ze mną. Koleżanek brak,wszystkie na studiach w Krakowie albo tam pracują. Ja tam studiowałam teraz mieszkam w rodzinnej wsi i zero znajomychCytat
aandzik86
Dziewczyny tak czytam ten wątek mimo że na szczęście mnie nie dotyczy... jedno mnie zastanawia jak Wy dajecie sobie radę chodzi mi o finanse, wiadomo te alimenty to czasami śmieszne kwoty a jakoś trzeba żyć...
Bardzo Wam współczuję ale uważam tak jak Anika- że lepiej się rozstać niż trwać w jakimś chorym związku...
U nas też różnie bywało, po urodzeniu Małego Mąż zmienił pracę- całe dnie Go nie było a ja wciąż sama i sama, najbardziej denerwujące było to, że każdy a masz dobrą Mamę zawsze Ci z Małym posiedzi ale moja dobra Mama miała mnóstwo swoich obowiązków i była wtedy kiedy Ona miała czas a niekoniecznie wtedy kiedy ja potrzebowałam... czułam się strasznie często płakałam- wiecie jak to jest po tym porodzie- baby blues, mój inteligentny Mąż stwierdził, że powinnam iśc do psychologa bo mam depresję poporodową... urodziłam w sierpniu, więc szybko stała się jesień i chandra, ciągle w domu, we wsi żadnej koleżanki to było straszne po prostu, jakoś poradziłam sobie z tym sama, na niego nie mogłam liczyć, szkoda że nie wpadł na pomysł, zeby w niedzielę posiedzieć z Małym a mnie wysłać na zakupy czy do koleżanki...
Po urodzeniu Synka mieliśmy jedną awanturę ale konkretną- miał wolne i liczyłam, że z nami pobędzie a chciał wybyć powiedziałam że jak pojedzie to może nie wracać żeby się spakował i zniknął z naszego życia bo takiego tatusia nie potrzebujemy...
Niby jest lepiej ale wciąż nie zauważa moich potrzeb, z pomocą też kiepsko, ale nauczyła sie już liczyć na siebie...
Lubię szafkę lubie tu zaglądać czytać forum, większość z Was kojarzę z nicku, naprawdę fajny portal

Samotne mamy....
Ja się równiez o pieniadze nie martwie, ponieważ je mam i dla Synka i dla siebie , i przynajmniej to mnie cieszy.
A co do ojca Małego to jest mi bardzo dobrze bez Niego, mam kochająca rodzinę super przyjaciółki które równiez mają dzieci
A co do dalszego zycia to sie zobaczy, mam zamiar iść na studia i do pracy.
Co bedzie to bedzie mam tylko nadzieję ze lepiej
Samotne mamy....
wiolka_m_21 tzn, że ja wyrzuciłam z domu ojca Nadii 2 tygodnie po porodzie. Już jak byłam w ciąży to mnie okłamywał, pił, nie wracał na noc... Tylko jakoś bałam się zostać sama dlatego trwałam w tym głupim związku. Myślałam, że jak urodzę to on się zmieni... Jak wyszłam ze szpitala byłam strasznie obolała nakarmiłam małą i powiedziałam żeby ją przytrzymał żeby jej się odbiło, a ja zacznę prasować... A on co? Wziął ją i odłożył do łóżeczka i poszedł po piwo... Na drugi dzień go wywaliłam i tak się skończyło.
Po tym zdarzeniu bardzo pomagał mi taki kolega. Opiekował się Nadią, jeździł po lekarzach (bo Nadia jak miała 5 miesięcy to miała problemy z oddychaniem) no i tak się stało, że razem jesteśmy do tej pory. Ojciec Nadii kilka razy przychodził pijany i próbował mieszać, ale na szczęście nic z tego nie wyszło.
Samotne mamy....
Witam
piszę pracę licencjacką o samotnych matkach. Czy byłyby tutaj samotne matki, które chętnie by mi pomogły? Chodzi mi o wypełnienie ankiety na stronie internetowej.
Jeśli ktoś chętny, piszcie tu lub na prywatne wiadomości, to prześlę link
Z góry bardzo dziękuję
Pozdrawiam
Agnieszka
potrzebuję jeszcze ok. 40 osób
Samotne mamy....
FACECI...Mój mąż zachowywał się podobnie, piwo, komputer, pilot i na nic nie miał czasu.
Kiedy Damian miał zaledwie parę tygodni dopadł mnie gigantyczny katar, z nosa ciekło mi jak z kranu, nawet wtedy nie mogłam na niego liczyć bo on już wcześniej umówił się na ryby ze swoim tatą, a teściu mimo iż wiedział w jakim jestem stanie nawet nie chciał słyszeć żeby Kamil został w domu. Nigdy na niego nie mogłam liczyć, nie mogłam mieć swojego zdania. Wiecznie słyszałam ja chce... moja mama się ucieszy...a tata powiedział że mam robić tak a nie inaczej. Kiedy mówiłam nie bo...to byłam najgorsza na świecie, mówili że jestem złośliwa, zła, głupia, co ja mogę wiedzieć... Nikt nie pomyślał o dziecku, tylko o sobie.
Pewnego dnia Damian dusił się w nocy, mówię Kamilowi dzwoń na pogotowie, a on na to nie bo do szpitala trzeba będzie jechać a on chce spać. W końcu zadzwonił i pojechałam z dzieckiem do szpitala, w szpitalu byłam z Damianem miesiąc a Kamilowi to pasowało, bo mógł robić co chciał. Po powrocie z podleczonym dzieckiem nie mogłam zasnąć i chwyciłam go na gorącym uczynku jak palił trawkę. Przebyłam rozmowę w czwórkę z teściami, żeby wiedzieli jakiego mają syna.Teściowa mówi że jak już pali to niech pali dalej, co ja chce, nie mam się już czego czepiać.
Doszło do tego że wyrzuciłam Kamila z domu i cały świat zwalił mi się na głowę.
Chore dziecko i brak kasy na leki, czy nawet bułkę dla dziecka.
utrzymanie mieszkania 700zł
Brak miejsc w żłobku, jeden jedyny żłobek na cały bytom 30miejsc, a my byliśmy na liście rezerwowej na 138miejscu. Usłyszałam że nie ma szans żeby kiedykolwiek się tam dostał = brak możliwości wrócić do pracy, bo co z dzieckiem zrobię.
A moje jedyne dochody to 400zł wychowawczego i 69 rodzinnego. Po jakimś czasie Kamil płacił na Damiana 400zł miesięcznie. Myślałam że zwariuję nie było mnie stać ani na bułkę dla dziecka, a co dopiero na leki. Na pomoc przybyła moja mama, chodziliśmy do niej na obiady i dała Mi kasę na początek na leki dla Damiana.
Postanowiłam sprzedać niepotrzebne mi rzeczy, a kiedyś słyszałam o szafie. Weszłam a tam reklama z szafki Postanowiłam sprzedać zalegające ubrania w szafie z których Damian wyrósł i bardzo się zaskoczyłam bo ubranka schodziły jak woda, doszłam do wniosku że w ten sposób mogę zarabiać (a każdy grosz dla mnie się liczył) I tak na prawdę to dzięki wam miałam kasę na leczenie Damiana i jedzenie. Każda z was która zrobiła u mnie zakupy bardzo mi pomogła nawet o tym nie wiedząc. DZIĘKUJĘ!!!
Kamil dwa miesiące się bawił. Czuł się wolny.
Ale po jakim czasie zatęsknił. I kolejne dwa miesiące prosił o wybaczenie, ma postawiony warunek do końca życia i wie ze jak historia się powtórzy, to składam pozew o rozwód i to już będzie koniec.
Ale muszę napisać że bardzo się zmienił, liczy się z moim zdaniem, chętnie zajmuję się Damianem, a Damian bardzo się do Niego przywiązał, nareszcie mogę na niego liczyć.
Nam to rozstanie bardzo dużo dało, nie było mi łatwo, ale warto było!!!
ŻYCZĘ WAM RÓWNIEŻ TAKIEGO HAPPY ENDU
Samotne mamy....
Samotne mamy....
Hej dziewczyny ja również jestem samotną matką dwóch córek. Czasami nie jest łatwo ale nie narzekam Jednym słowem chyba się już do tego przyzwyczaiłam. Mój mąż był alkoholikiem i cieszę się że nie mieszka z nami, że mogłam sama stworzyć dzieciom spokojny kącik. Mam nadzieje ,że kiedyś nam samotnych mamą życie się jeszcze odwdzięczy
Pozdrawiam mamuśki
Samotne mamy....
Hej dziewczyny.....
Ja również wychowuje sama troje dzieci,czasami jest cieżko ale jakos trzeba sobie radzić
Samotne mamy....
Też sama wychowuję córkę. I nie bardzo mi odpowiada, jak niektóre piszą, że żal im samotnych matek, że im współczują. Nie potrzebuję litości ani współczucia. Raz lepiej, a raz gorzej, ale dajemy sobie radę. Nie użalam się na swój los, nie proszę nikogo o pomoc. Może dobrze byłoby się czasem zastanowić przed napisaniem posta, żeby innym nie sprawiać przykrości. Samotne mamy też bywają szczęśliwe, zadowolone z życia - a problemy mają takie same, jak pełne rodziny.
Samotne mamy....
Cześć dziewczyny Co za zbieg okoliczności, właśnie chciałam dzisiaj zakładać wątek o samotnych mamusiach, a tu proszę wyświetlił się na stronie głównej
Ja mam trzy pociechy i niby jestem z ojcem dzieci, ale MAM JUŻ DOŚĆ!! Piszę niby bo podobnie jak Arwona on mieszka ze swoimi rodzicami, a ja wróciłam do swoich gdyż teść mnie wykończał . Mieliśmy wynajmować ale ciągle "coś"... Jeszcze przed urodzeniem małego mieliśmy kłopoty, ale dałam mu jeszcze jedną szanse. Teraz już nie mam siły, ciągle to ja się starałam żeby było dobrze, żebyśmy tworzyli tą rodzinę. I gdy miesiąc temu żeśmy się pokłócili o to właśnie żeby do nas przyjechał, a on po prostu powiedział że mu się nie chce- przebrał miarkę. Od tej pory moja cała chęć tworzenia rodziny poszła w las, a najgorsze że mu tak wygodnie! Przyjeżdża sobie w weekendy jakby nigdy nic i wyciąga dziuba do całowania. Potrafił się nie odzywać jeden cały tydzień i dopiero w weekend jak się nawalił to wydzwaniał i nawet przyjechał bo on tak nas kocha!!! Mówię mu że ja się zastanawiam czy to wszystko ma sens, a on udaje że się nic nie stało!! No i właśnie tu jest problem. Olałabym to wszystko, ale jakoś brak mi odwagi, udaję przed wszystkimi że jest w porządku.
Samotne mamy....
ciekawy watek!!
ja niby jestem z mezem, ale łaczy nas chyba nieodzownie "samotnosc we dwoje"..z synciem w pakiecie, ma z nim na szczescie dobry kontakt, bawi sie z nimi fajnie spedzaja czas,jednak nie widzi w tym wszystkim mnie...jak o cos prosze to mega laska lub i awantura ,mamy w ogole inne priorytety ,masa spraw nas rozni,czesto zadaje sobie pytanie jak dlugo?a czasam po co w ogole...robie to dla dziecka tylko i wylacznie narazie ale czy warto i jak dlugo zycie pokaze..acha i nie litujcie sie nad samotnymi matkami, bo ja mam pomoc w wychowaniu malenstwa ze strony meza , pieniadze rowniez, maly i on czuja sie ze soba swietnie, ale mdzy nami jest coraz gorzej,i co dalej? udawac ze wsio jest ok?czy byc godna politowania samotna matka ... i prosze nie komentowac tego w stylu widzialy galy co braly,bo ludzie sie zmieniaja po slubie..pozdrawiam wszystkich
Samotne mamy....
hej Mamusie no shiny81 musze sie wpasowac obok Ciebie w szereg "sytuacji" zyciowo-uczuciowo-myslowej
moj Synus ukochany w sobote skonczy 2latka
z Jego tatusiem jestem w zwiazku juz 4 lata...od pewnego czasu najwazniejszy jest Oskar Jego potrzeby Jego skora (ma azs) itd wszytsko zrozumiale ale gdzie miejsce dla mnie??? ogolnie wszytskie nasze "napiete" rozmowy dotycza wychowania odzywiania ubierania nauczania Malego. ja jestem wyluzowana i tak staram sie wychowywac Synka moj partner hm... niestety nie (ale tylko jesli chodzi o Syna). a wiec wszystko z mojej strony i Maksa strony nie idzie w parze ze soba. Maksiu ma kompletnego swira na punkcie Oskara odkad tylko zostal poczety...a gdyby mial piersi to pewnie i by karmil! to wszytsko wynika z przeszlosci kiedy nie dostal ojcowskiej milosci a wrecz przeciwnie przez wlasnego ojca pijaka byl katowany juz jako maluszek 3 letni i obwiniany ze musial sie "przez Niego" z jego mama zenic. Ta trauma tak w psychice zostala zakodowala ze Maks za wszelka cene stara sie uchylic nieba malemu...nieraz slysze jak mam fajnie ze mi zazdroszcza ze maksiu tak dba o Oskara te spacery te rozrywki i zabawy itd bo ich mezowie 'zrobili i maja wakacje". Niestety ale to wcale nie jest fajne. ten brak zainteresowania mna i trwajaca od miesiecy sytuacja z kazdym dniem zamiast ciagnac w gore prowadzi mnie w dol. to nie jest rodzina
malo tego wychowywanie w jednym domu na 2 rozne sposoby to jest strasznie zle bo dziecko nie wie kiedy robi zle a kiedy dobrze jak na to zareaguje mama a jak tata i czesto jest tak ze jest "mamusia to czy tamto tata odejdz" na co Maks reaguje wielkim smutkiem i nerwem i pyta dziecko "synu dlaczego tak mowisz robisz mi straszna krzywde" i wychodzi obrazony znikajac w salonie bo mu sielza w oku kreci...dlaczego nadal tkwie w tym 'zwiazku"? dla dziecka. i po czesci dla Maksa bo jest mi go szkoda. z gory jest na przegranej pozycji jesli chodzi o to z kim w razie czego by dziecko zostalo. kiedys w rozmowie tak powiedzial "w domu zniose wszystko byleby byc z synem, jesli mi go zabierzesz moje zycie sie skonczy". reasumujac chcialabym powiedziec ze samotnosc z wyboru jest o wiele lepsza niz samotnosc w zwiazku. wiec glowa do gory Dziewczyny bo byc w zwiazku wcale nie oznacza gwarancji szczesia
buziaki dla Was
Samotne mamy....
Dziewczyny źle może to napisałam, nie chodzi mi o współczucie dla Was teraz tylko o to, co przeszłyście, czytałam cały wątek i niektóre opowieści nie były lightowe i kolorowe i stąd to współczucie, że musiałyście to przejść, a nie dlatego, że jesteście same zdaję sobie sprawę, że same możecie być szczęśliwsze niż z jakimś pseudotatusiem
Samotne mamy....
Kurcze, jestem pod wrażeniem waszych historii. Mimo że w mało przyjemnych okolicznościach, to jednak pokazałyście, na co was stać i co jest dla was najważniejsze .
Mnie zastanawia co innego - czy to jest tak, że psuje się po ślubie (jak tu ktoś napisał) czy po urodzeniu Maluszka, czy też da się to "wyłapać" wcześniej?
Sama jestem od wielu lat w związku, od 4 miesięcy po ślubie a na wiosnę rodzę. Póki co jest super, ale boję się, jak będzie dalej... Jak to było u was, Samotne Mamusie?