Dziewczyny,
mam zdecydowanie za dużo ubrań, część znowu wystawiam. Mam dylemat z tymi trzema ciuszkami, doradźcie proszę.
1) Czarna bandażowa mini. Parę lat temu był na nie szał, kupiłam, nosiłam, jest w świetnym stanie, dobrze leży, niby uniwersalna tylko właśnie - ta długość. Nie nosiłam jej od jakiegoś roku, jak już miałam jakieś eleganckie okazje to ubierałam jednak coś dłuższego, w czym się schylić można... Przesadzam czy nie?
2) Czarno-biała mini. Podoba mi się taki wzór, to przyjmijmy to wiadomości... ale mam jeszcze jedną podobną, z top shopu, brązowo-beżową, która mi lepiej leży, bo jest mniejsza. Ta mi jednak trochę odstaje. Z jednej strony fajna, z drugiej żal...
3) Pin-upowa sukienka w wisienki. Tak, we wcześniejszych latach kombinowało się z wariacjami gotyckimi, retro i pin upowymi. Sukienkę już raz sprzedawałam... ale kupujący nie zapłacił i zostawiłam. Szkopuł właśnie w rozmiarze - jest mi dużo za duża - z przodu tego nie widać, trzyma się dzięki wiązaniu, ale z tyłu bardzo odstaje. No i nie wiem czy ją przerabiać czy opchnąć. W sumie ciężko takie dostać i jak są to dość drogie.
Pomóżcie kobiecie w rozterce!