Postanowiłam tutaj napisać, bo jestem trochę w szoku. Sprawa wygląda tak:
Poszliśmy dzisiaj z chłopakiem nad zbiornik retencyjny na naszym osiedlu, w którym pływają kaczki, czasami mewy i łabędzie. Jak mamy jakiś suchy chleb, to je dokarmiamy. Rzucaliśmy im po kawałku, aż moją uwagę zwróciła jedna kaczka. Wyglądała dziwnie, jakby miała sztywną głowę. Podeszła blisko nas, w sumie cały czas się nas trzymała, ukucnęłam więc i przyjrzałam się uważniej. Okazało się, że wokół szyi i w dziobie ma plastikową obręcz! Kaczka nie mogła otworzyć szerzej dzioba, miała problemy z jedzeniem - wylatywało jej z dzioba. Chłopak też się jej przyjrzał i zdecydowaliśmy, że spróbujemy ją z tego uwolnić. Poszedł do domu po nożyczki, a ja zostałam i pilnowałam, żeby się nie oddaliła. Dodam jeszcze, że cała była trochę dziwna... Inne, jak tylko podchodziliśmy bliżej, zaraz odlatywały, a ta tylko kawałeczek się odsuwała. Nawet wzięła kawałek pieczywa z mojej ręki. Zastanawiam się, czy w ogóle mogła latać. Do tego po bokach tułowia tak dziwnie sterczały jej pióra, były jakby zmierzwione... Gdy chłopak wrócił, naciągnęłam rękawy bluzy (bałam się, że mnie dziobnie), ukucnęłam za nią i ją złapałam. Trochę się wyrywała, więc chłopak przejął ją ode mnie, a ja wzięłam nożyczki i to przecięłam. A nie było to łatwe, bo ta "uzda" była dość gruba... Wypuściliśmy biedną kaczkę - mieliśmy wrażenie, że od tego momentu zaczęła normalnie jeść... I teraz się zastanawiamy, co to, kurna, było. Jakiś debil jej to założył? Sama? Ale jak by wsadziła w to głowę?
Wzięłam tę "uzdę" do domu i zrobiłam jej zdjęcie - wstawiam poniżej. Wstawiam także zdjęcie jakiejś kaczki z neta, z dorysowanym tym czymś, żebyście miały lepsze wyobrażenie, jak to było założone.
Tu zdjęcie tej "uzdy" - widać, że ma ostre fragmenty (pewnie kaczkę bardzo bolało...), jest podobna do tej obręczy, do której są przymocowane zakrętki od butelek:
Tutaj ta sama "uzda", tylko z innej perspektywy, żeby było widać jej rozmiary:
A tutaj obrazek, jak to wyglądało na kaczce ("uzda" to to domalowane żółte):
Czy któraś z Was ma w ogóle jakiś pomysł, co to było i jak to się na niej znalazło? I jeszcze jedno pytanie - czy myślicie, że dotykając tę kaczkę i obręcz (na której mogły być jej wydzieliny, jeżeli wbijała jej się w skórę) gołymi rękami mogliśmy się czymś od niej zarazić? Oczywiście od razu po przyjściu do domu umyliśmy ręce, i to 3 razy, nożyczki także. Jednak bardzo boję się chorób i martwi mnie to strasznie...