Cześć. Ostatnio zaczęłam pracować w takim jednym sklepie. Póki co przepracowałam 3 dni (po 9 godzin), ale nadal nie dostałam żadnej umowy. Szef mówił, że oczywiście za wszystko mi zapłaci i podpisze ze mną umowę dopiero jak się wg niego sprawdzę (w ciągu miesiąca ponoć). Jednak chodzi za mną niepokój, bo de facto teraz pracuje na czarno i nie ukrywam, że nie chcę zostać zrobiona w bambuko i chodzić tam za darmo. Nie wiem, czy temu szefowi mam wierzyć na słowo.
Druga kwestia jest taka, że pierwszego i drugiego dnia miałam nawet więcej w kasie niż powinnam mieć. Jednak trzeciego nabiło się manko na około 50 zł. Nie mam pojęcia jak do tego doszło, bo liczyłam bardzo dokładnie ile daje reszty, ile klient mi daje, itd. Możliwe, że mogłam popełnić błąd przy drobnych, ale no z tego by nie wyszło 50 zł, bez jaj. Do tego nie tylko ja miałam dostęp do kasy na tej zmianie, a też kierowniczka. Co prawda, ja w większości czasu stałam na kasie, ale kierowniczka również i nie mam pewności czy to ona tego nie nabiła, a trochę nie fair byłoby płacić nie za swój błąd jak już. Nic nie podpisywałam, żadnych dokumentów, więc jestem zobowiązana to oddać czy jak?
Tak jak już mówiłam, nie mam umowy, nic nie podpisywałam takiego. Trochę mnie to niepokoi, bo w poprzedniej pracy dostałam nawet przed pracą umowę. Jest dowód, że tam byłam przez kamery i spisywałam temperatury lodówek w sklepie pod swoim nazwiskiem, jednak niczego typu umowa nie podpisywałam czy odpowiedzialności finansowej za manko.
Jak to wygląda ze strony prawnej? Powinnam iść się upomnieć, że teraz powinnam dostać umowę choćby na okres próbny? Jestem młodą osobą, dopiero wchodzę na rynek pracy i nie mam dostatecznej wiedzy. Dziękuję.