Jest taka sprawa - za miesiąc jadę na 2 koncerty do Niemiec, zespół jest z Japonii i rzadko bywa w Europie, na dodatek to mój "number one" i tym razem załapałam się na vipy (bilety uprawniające również do spotkania z zespołem), więc MUSZĘ tam dotrzeć.
(nie śmiać mi się...)
Teoretycznie ma mnie zawieźć chłopak, ale z nim nigdy nic nie wiadomo, więc wolę mieć jakąś (przynajmniej pobieżną) inną opcję na wszelki wypadek. Zwłaszcza że podobno za bardzo zabalował na majówce i ponoć właśnie umiera :/
Co prawda kilka lat temu mnie rzeczywiście zawiózł, i to nawet 2 razy dalej, nocowaliśmy przez 10 dni w jego samochodzie po parkingach i campingach, i jakoś wtedy się udało dotrzeć gdzie trzeba, no ale...
Pierwszy koncert jest 5 czerwca w Kolonii, drugi 8-go w Monachium. CZYM się opłaca tam jechać, i czy lepiej jechać:
a) do Kolonii i spowrotem, a potem do Monachium i spowrotem
b) do Kolonii, stamtąd do Monachium i dopiero wtedy spowrotem - jeśli tak to gdzie opłaca się nocować żeby było w miarę blisko centrum, lotniska, dworca czy czego tam potrzebuję
Przeglądałam rozkłady lotów, ale na tym się nie znam, latałam tylko w dzieciństwie z rodzicami, więc się nie liczy. Oczopląsu dostałam, a nic nie znalazłam. JASNY GWINT, jeszcze nigdy nie jechałam całkiem sama za granicę, zawsze z kimś.
(pyta sierota społeczna, która we własnym mieście potrafi się zgubić...)