Dziecko nigdy nie będzie w 100 pro idealne... Po to jest dzieciństwo, żeby się bawić, wykrzyczeć, pobrudzić, nabić sobie kilka siniaków, pozdzierać łokcie i kolana na rowerku. Może wrzuć trochę na luz, ciesz się dzieciństwem swojej pociechy, bo to bardzo szybko minie, później będziesz żałowała, że zamiast na śmiech i zabawę tracilaś czas na nerwy.
A co do męża- wyjedźcie gdzieś razem, bez dziecka, choćby na weekend. Takie `przerwy` od roli domowej kury i matki polki są bardzo potrzebnie, narastająca frustracja odbija się tylko niepotrzebnie na dziecku i małżeństwie. Mam znajomych, którzy bardzo fajnie balansują pomiędzy codziennymi obowiązkami a byciem rodzicami: spotykają się z przyjaciółmi, jeżdżą na wycieczki, przyjmują gości, chadzają do kina. Dbają zarówno o ognisko domowe jak i o swoje uczucie, to bardzo ważne umieć znaleźć granice, a im akurat świetnie to wychodzi. Sama chciałabym, żeby moja rodzina w przyszłości funkcjonowała tak samo- aktywnie, wesoło bez niepotrzebnych spięć. Ustal z mężem zakres obowiązków, ustalcie choćby godzinę dziennie na wspólną zabawę, spacer z dzieckiem, mały wypad na lody. Niech on pomaga Ci przy kąpieli malucha, czy innych obowiązkach związanych z domem.
Cytat
dakota_aa
Nie karmię coreczki piersią, biorę od 5 miesięcy Novynette, ale humory po nim już minęły- tak mi się zdaje, bo odczuwalam to mocno przy 1-szym opakowaniu, a potem jakby minęło. Także czy to wina tabletek? Nie wiem, ale wydaje mi się, że nie. Pojawiła się też propozycja wyjścia do piwnicy i wykrzyczenia się- niezłe, ale niestety mieszkamy z moim teściem i jego partnerką, więc z wiadomych względów jest to niemożliwe. Moje nastroje nie mają miejsca przed miesiączką- są ZAWSZE. Przed, w trakcie i po. Wyładowanie frustracji na córce? Wstyd się przyznac, ale zdarzyło mi się krzyknąc na nią, kiedy byłam bardzo zła, a ona np. nie chciała spac. Potem przytulałam ją i płakałam, że podniosłam głos, przecież jest bezbronna i nie rozumie, że mama ma zly dzień (a właściwie złe dni, nieustannie). Nigdy jednak nie mam napadów agresji, nie potrzebuję się wyładowac fizycznie na kimś, jesli już, to obrywają jakieś przedmioty.... Myślę o wizycie u specjalisty, bo już sama nie wiem czy to te piekielne hormony, czy ja za bardzo to wszystko przeżywam i problem tkwi gdzieś w mojej psychice. Mąż dzielnie znosi, ale czasem widzę, że mu przykro i zastanawia się, gdzie się podziała jego dawna kobieta... a i ja sama czuję się, jakbym była kimś innym.
A co do pracy- nie mam, zajmuję się dzieckiem i w najbliższym czasie na pewno nie bedę pracowała.
Dlatego właśnie zaproponowałam Ci wizytę u specjalisty. Teraz wyładowujesz się na przedmiotach, nie pozwól, by to przerodziło się w coś gorszego... Sama zauważyłaś, ze podniosłaś na małą głos a to już jest agresja.
Porozmawiaj również z mężem, powiedz mu, że nie radzisz sobie z emocjami- może dzięki temu on zacznie bardziej uważać na utrzymywanie porządku w domu. On na pewno tęskni za wspólnymi chwilami, kiedy było miło i dość beztrosko.
Jakby co- zapraszam na priv.
A kto powiedział, że to sprawa tylko i wyłącznie `mamusina`?
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2011-06-18 13:55 przez Niczka90.