Przeczytaj jeszcze raz to co napisałaś i zastanów się jaką osobą i żoną jesteś - nijaką, nudną, bez ambicji i godności, wieczną ofiarą która łaknie aprobaty męża posprzątanym domem i ugotowanym obiadkiem. Czemu się dziwisz że mąż cię nie szanuje, jeśli ty sama nie wymagasz od niego szacunku? Kobieta przy boku ma być towarzyszem, partnerem intelektualnym, kimś o kogo warto się starać i kto swoją osobą wywołuje szacunek. A ty jesteś tylko gosposią, sprzątaczką, kurą do mową, popychadłem, chłopcem do bicia na którym mąż wyładowuje swoje frustracje, bo uważa cię za kogoś gorszego od siebie. Skąd pomysł, że sposobem na idealne małżeństwo jest pełna micha i czyste blaty? Sama widzisz, że to nie skutkuje, ale zamiast powalczyć o to żeby mąż zaczął się do ciebie odnosić z szacunkiem to wszystkim opowiadasz jak to pięknie pucujesz stoły i pichcisz obiadki. Twój mąż nigdy tego nie doceni, bo uważa że to coś co mu się należy, twój święty obowiązek i jedyny cel w życiu. Jeśli nie zadbasz o siebie i o swój rozwój osobisty to żaden, nawet najlepiej wypucowany garnek niczego nie zmieni w twoim życiu.