Obecnie rozmawiamy o:

Zapalenie pęcherza

gorący temat

Podnoszenie kwalifikacji

20 minut temu

Sklep internetowy

godzinę temu

Biznes

godzinę temu

tabernakula sklep

godzinę temu

Szafa.pl na Facebooku
Ciekawe wątki
Aktywne użytkowniczki

hej

Mam pewien problem dotyczący związku. Może zacznę od początku. Jesteśmy razem ponad 5 lat. Zamieszkaliśmy ze soba po pół roku ponieważ trafiła się okazja wyjazdu za granice, więc skorzystaliśmy. Oczywiście niczego nie zalowaliśmy, że tak szybko ze soba zaczelismy mieszkać. On jest cudownym czlowiekiem. Moge zawsze na nim polegać i nigdy mnie samą z niczym nie zostawil, zawsze staral się pomagać jak tylko mogl. Wszystko pięknie, cudownie itd. Myślałam, że w końcu ułoże sobie życie po wczesniejszym związku gdzie zostalam porzucona po 5 latach bez konkretnego powodu. Niestety mam ogromny problem i nie wiem co mam robić. Meczy mnie ta sytuacja juz od dluzszego czasu. Mając 17-20 lat myslałam tak ja wiekszosc osob. Wyjść za mąż, mieć dom, dzieci, kochajacego meza. Niestety z czasem utwierdzałam sie w przekonaniu,że jednak nie chce mieć tych dzieci, ze to nie dla mnie. Kiedy poznałam swojego obecnego partnera myslalam, ze może jednak coś sie zmieni. Majac tak cudownego faceta obok siebie zapragne miec z nim dzieci. Rozmawialam z nim o tym, ze nie jestem na dzieci gotowa itd on zreszta tez ich jeszcze nie chcial miec (wtedy ja mialam 24 lata on 28), mowil ze najpierw trzeba odlozyc sobie troche pieniedzy a pozniej zakladac rodzine. Powiedzial, ze mam jeszcze czas i że przyjdzie mi samo, chec posiadania dzieci. Majac wtedy te 24 lata pomyslalam ok moze i ma racje, z czasem przyjdzie mi to samo i bede chciala miec rodzine. Mijaly lata a ja w dalszym ciagu jeszcze bardziej utwierdzalam sie w tym, że nie chce mieć dzieci. Tu nie chodzi o brak warunków itd bo w tej chwili moglibysmy miec dziecko i dalibysmy sobie rade ale ja ich nie lubie :/ nie chce sie nimi zajmowac, drazia mnie okropnie. Nie nadaje sie po prostu na matke i nie wiem z czego ta niechec wynika. Moze tu chodzi o moje dziecinstwo, ktore nie bylo uslane rozami i tak wplynelo na moja psychike. Chociaz moje siostry maja dzieci i chcą miec ich wiecej. Kiedy widze dzieci nie mam ochoty z nimi spedzac czasu, nie jest ze mnie dobra ciotka. Musze udawac przed innymi żeby sobie zle o mnie nie pomysleli. Oczywiscie zajme sie dzieckiem jak mnie ktos o to poprosi ale robie to tylko dlatego, ze inaczej nie wypada. Nie chce odmowic ale w glebi serca nie chce zając sie ta mała istota( Nigdy bym nie zrobila krzywdy takiemu dziecku). Mój luby daje mi kolejne lata i ma ciagle nadzieje że zmienie zdanie i w koncu bede chciala zajsc w ciaze. Jednak do tej pory nie oswidczyl mi sie bo wie jaki ja mam stusunek do zakladania rodziny. Chcialabym zeby ta chwila nastapila ale nie dziwie mu sie ze nie chce tego robic. Ja osobiscie slubu koscielnego nie chce, tylko cywilny. Chociaz koscielny moglabym miec ale nie chce robic wesela bo ich nie lubie. On z kolei chce miec normalne wesele. Chociaz takie na 70 osob. Jak same widzicie nie dojdziemy do kompromisu. On chce miec dzieci i slub, a ja nie chce miec dzieci a slub najlepiej tylko ze swiadkami. I tak stoimy w miejscu, ani oswidczyn, ani slubu, ani dzieci. W tej chwili ja mam 29 lat a on 33. I co mamy robic? On nie chce slubu bez dzieci a ja nie zgodze sie na ciaze bo nie zmusze sie do czegos takiego. Dziecko to nie jest zabawka. To nie jest kupno nowego auta czy mebli. Ja chce "czuc to" , ze chce miec potomstwo, ze bede dobra matka. Ani on ani ja nie potrafimy od siebie odejsc. Bylo mnostwo o tym rozmow ale do niczego nie prowadzily, dalej jestemy w punkcie wyjscia. Kiedy doszlismy do wniosku, ze wracamy do Pl i tam sie rozstajemy, po paru minutach stwierdzalismy ze nie damy rade tego zrobic. Kochamy sie ale żadne z nas nie potrafi zrezygnowac ze swojego zycia jakiego pragnie. I tak mijaja kolejne mc i nie wiemy co mamy zrobic. Czy ktos mial taka sytuacje ? Co byscie zrobily na moim miejscu ? Czekac kolejne lata i moze zapragne dzieca ? Czy rozstac sie ale jak jezeli zadne z nas tego nie chce. A ja nie chce życ kolejnych lat nie wiedząc co z tego wyniknie. Nie chce ani jemu ani sobie zabierac kolejnych lat, bo czasu nie cofne a lata beda przybywac. Nie chce zeby za pare lat on stwierdzil, ze jednak to koniec bo on dluzej czekac nie bedzie. Nie chce zostac sama i miec na karku +30 i zaczynac wszystko od nowa. Czy ktos mnie w ogole zechce wiedzać że nie chce dzieci. Przerasta mnie to wszystko. Wiem ze inni maja gorsze problemy ale nie chce przezywac kolejnego rozstania bo po ostatnim jeszcze do konca nie doszlam do siebie a minelo 6 lat :(

Kwestia posiadania dzieci jest najważniejszą w związku. Jeśli jedna strona chce, a druga definitywnie nie, to nigdy nie będziecie szczęśliwi. Zawsze któreś będzie czuło się niespełnione. Ślub jak ślub, wiele w życiu nie zmienia. Nawet jeśli chcąc go uszczęśliwić, zgodzisz się na wesele, które mija w tempie błyskawicznym, to z dziećmi się tak nie da.

Chęć posiadania rodziny to coś czego nie da się wyłączyć. Mając partnera, który nie chciałby w tej kwestii tego samego, nie miałoby to przyszłości. Tkwisz w czymś bezsensownym, sama widzisz, że to nie gra, że partner wciąż czeka na Twoją decyzję o powiększeniu rodziny, mimo że Ty już wiesz że tego nie chcesz. Porozmawiaj z facetem szczerze, że z Tobą dzieci nie będzie miał i tyle. Jeśli pasuje mu ta sytuacja to bądźcie razem. Jeśli stwierdzi że zmienisz zdanie, a wiesz że nie, to już Twoja decyzja czy będziesz chciała to męczyć dalej.

Wiele razy z nim o tym rozmawiałam. On nie nalega żebym już teraz podejmowala decyzje. On nie zmusza mnie do dziecka już teraz bo on chce i tyle. Ciagle daje mi czas ale ile można czekać? Mam juz 29 lat i boje się ze nigdy nie zechce mieć dzieci. Mówi żebym mu to obiecala to wtedy będziemy planowac ślub itd. No ale co ja mogę mu obiecac ? Nie da sie tego obiecac. Nie bede go oklamywac tylko zeby z nim być. Mogabym być taka perfidna i obiecać mu zeby wzial ze mna slub bo wiem że pozniej rozwodu nie wezmie bo jest za bardzo wierzący. Tylko po co to ? Zebysmy byli nieszczesliwi? Mi to bedzie pasowac, ślub bez dziecka ale wiem że jemu nigdy. Tylko bedziemy siebie ranić wzajemnie a to nie o to chodzi. Tylko jak zakończyć jak tak sie kochamy i nie potrafimy tego zrobić. Naprawdę mam dość cierpienia i nie przyjdzie mi to latwo jemu tym bardziej. Jak o tym rozmawiamy to tylko łzy w oczach mamy. A ja przez tą sytuacje nie potrafię być szczęśliwa bo boje się tego co bedzie. W jakąś depresje popadam przez to wszystko.

Jak myślisz, on będzie szczęśliwy z Tobą, marząc o rodzinie czy z inną kobietą, która będzie chciała tę rodzinę mu dać?
Czasem większą miłość okazujemy komuś, pozwalając mu realizować jego marzenia. Z tego co piszesz, Ty nie jesteś w stanie zrealizować tych marzeń.

Facet jest bardzo rozsądny, nie chce zakładać rodziny z osobą, która tej rodziny nie chce. Postaw się w odwrotnej sytuacji. Marzysz o dzieku, a facet 10 lat zwodzi, że kiedyś będzie chciał. Potem mówi że jednak nie chce. Zmarnowane kilka lat życia. Nie lepiej wiedzieć 10 lat wcześniej i znaleźć kogoś kto tak jak Ty, nie będzie chciał rodziny innej niż mąż/żona?



Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2016-04-18 16:01 przez emaergieo.

Wiem doskonale jak to wyglada z drugiej strony. Tak samo czulabym sie sfrustrowana tym wszystkim. No ale to nie tylko ode mnie zalezy czy sie rozstaniemy czy nie. On sam mi ciagle powtarza, że nie chce tego robic, że nie potrafi odejsc. Na samą myśl o tym ma łzy w oczach i nawet nie chce o tym za bardzo rozmawiać bo jest mu cieżko. Mi samej jest ciężko bo jak podejme ta decyzje i pierwsza odejde wiem że go okropnie zranie. Teraz już widze jak go to cholernie boli sama taka myśl o tym że moglibysmy już nie być ze sobą. Nie potrafie go zranić, wiem jak to boli bo już przezyłam kiedys rozstanie i do dnia dzisiejszego zostalo to w pamięci i jeszcze boli. Jeżeli zdecyduje się odejsc to nie bedę namawiała go na pewno do zmiany decyzji. Rozumiem go doskonale i nie moge miec o to pretensji. Życze mu duzo szczescia bo na to zasluguje. Nie licze tu na zadne zarczyny bo to bez sensu. Nie chce żebysmy sie meczyli w tym zwiazku. Poki co jest wszystko dobrze. Wiadomo, ze nie jest idealnie bo jak w kazdym zwiazku sa problemy i klotnie. Jedyny problem to dziecko. Ne moge obiecac mu zę za pare lat bede chciala miec dzieci. Nie jestem w stanie tego przewidziec. Moze za rok czy za dwa lata zmienie zdanie, nie mam zielonego pojecia. Wiem jedynie co w tej chwili czuje. Nie jestem jasnowidzem i nie mogę mu obiecac, że zapragne miec kiedys dzieci. On to doskonale wie bo najpierw rozmawiamy ze sobą a ewentualnie pozniej mozemy prosic o pomoc osoby trzecie tak jak ja to w tej chwili uczynilam. Boje się tego ze nie bedziemy na tyle silni żeby od siebie odejsc i tak beda mijac kolejne lata aż w końcu dojdzie do tego, że on nie wytrzyma i sam odejdzie a ja zostanę sama. Nie chce w wieku 35 lat zaczynać od nowa. Lata niestety uciekają i nie mamy za wiele czasu na gdybanie "a może za 3 lata będziesz chciała mieć dzieci". Może faktycznie będe chciała mieć ale jak nie to co wtedy? Nie chce marnować kolejnych lat na to wszystko i stresować się bo to nie ma sensu. Chcę spotkać osobę która zaakceptuje mnie taka jaka jestem. Tak samo jemu życzę żeby znalazł kogoś kto da mu dziecko. Tylko, ze on nie chce się rozjeść i tu jest piec pogrzebany :/

Hmmm ciężka sprawa faktycznie,wygląda to tak że się kochacie,stoicie przy sobie ale każde z Was patrzy w innym kierunku.Musicie coś postanowić i zrobić jakiś krok bo oszalejesz pzt tak to się będzie ciągnęło a lata lecą szybko.Może najpierw porozmawiajcie tak szczerze,powiedz mu że na dzieci z Tobą nie ma co liczyć,może zamieszkajcie osobno...A odnośnie dzieci to mam dokładnie tak samo ale mam to szczęście że mój mąż też ich nie chce...

Cytat
Menia81
Hmmm ciężka sprawa faktycznie,wygląda to tak że się kochacie,stoicie przy sobie ale każde z Was patrzy w innym kierunku.Musicie coś postanowić i zrobić jakiś krok bo oszalejesz pzt tak to się będzie ciągnęło a lata lecą szybko.Może najpierw porozmawiajcie tak szczerze,powiedz mu że na dzieci z Tobą nie ma co liczyć,może zamieszkajcie osobno...A odnośnie dzieci to mam dokładnie tak samo ale mam to szczęście że mój mąż też ich nie chce...

Niestety bardzo ciężka sprawa. Nie potrafimy odejść od siebie a żadne z nas póki co nie zrezygnuje ze swojego szczęścia. On od samego początku wiedziła, że nie lubię dzieci i ze ich póki co nie chce mieć. Dużo razy o tym rozmawialiśmy i za każdym razem mówiłam mu że tylko utwierdzam się w przekonaniu, ze nie chce mieć dzieci. On ciągle powtarzał, ze da mi czas, że nie zmusza nie do niczego itp. Ciągle miał nadzieję, ze jednak zmienie zdanie z wiekiem. Jesteśmy juz ponad 5 lat i dalej nie zmieniłam zdania. Powtarzam mu żeby znalazł sobie kogoś inego bo ten związek nie ma sensu. Tylko lata nam lecą a nie jesteśmy juz tacy młodzi. A ja ie moge mu obiecać tego, że za 2-3 lata zechce powiększyć rodzinę. Bo skąd mam to wiedzieć. Nie przewidzę tego co będzie za parę lat. Próbowałam odejść ale on i nie pozwolił. Jak tylko o tym rozmawiam to za każdym razem ma łzy w oczach i czasami zdaża mu się przez to płakać. Jest bardzo wrażliwym człowiekiem i nie chce go ranić ale muszę poruszać ten temat bo czas ucieka a my stoimy w miejscu. Było już sporo rozmów na ten temat ale to nic nie daje. Mieszkanie osobno teraz nie wchodzi w grę bo mieszkamy za granicą i wspólnie wynajmujemy dom. Nie możemy tak o sobie teraz z niego zrezygnować. Za jakieś 3 mc jedziemy do Pl na urlop i wtedy mam nadzieje, że uda się coś postanowić. Chociaż wątpie w to słysząc słowa "Jak ja mogę oddać Ciebie komuś innemu, jesteś moją miśka" . Psychicznie idzie się wykończyć. Ty masz to szczęście, że jesteście zgodni.

Dla mnie kluczowe jest to, że nadal nie doszłaś do siebie po poprzednim rozstaniu a minęło już 6 lat. To jak możesz tworzyć kochający się związek jak tkwi w tobie jeszcze poprzedni? Wspominasz o tym dwa razy w swoim poście. Myślę że pomocna byłaby jakas terapia i może wtedy coś się przełamie i w obecnym związku.
A jeśli nie, to będziecie się unieszczęśliwiać całe życie twierdząc że wszystko jest OK??

Cytat
alicja70
Dla mnie kluczowe jest to, że nadal nie doszłaś do siebie po poprzednim rozstaniu a minęło już 6 lat. To jak możesz tworzyć kochający się związek jak tkwi w tobie jeszcze poprzedni? Wspominasz o tym dwa razy w swoim poście. Myślę że pomocna byłaby jakas terapia i może wtedy coś się przełamie i w obecnym związku.
A jeśli nie, to będziecie się unieszczęśliwiać całe życie twierdząc że wszystko jest OK??

Mogę stworzyć kochający związek poniewaz do mojego ex juz nic nie czuję. Został tylko cholerny żal. Zostawił mnie bez podania konkretnego powodu. Nie potrafił powiedzieć dlaczego. Chyba po 5 latach związku i narzeczeństwa należalo mi się trochę szczerości ? Chyba dużo nie wymagam? A nie teksty typu "coraz bardziej Twoje zachowanie mnie drażni". To może wypadałoby najpierw na spokojnie pogadać i wyjaśnić to wszystko a nie zostawiać mnie bez wyjaśnienia na pól roku po czym wrócić, namieszać mi w głowie kolejny raz i stwierdzić, że to nie ma sensu. Był cholernie zazdrosny i to też niszczyło wszystko. Boli mnie to, że ludzie bliscy potrafią tak ranić. Niestety taki mam charakter i dość długo duszę to w sobie i tu nie chodzi tylko o ten związek. Po prostu ciężko mi jest pogodzić sie z tym że ktoś tak mnie potraktował. Wszystkim się przejmuję, totalnymi głupotami i nie potrafię inaczej. Dlatego to tak dlugo tkwi we mnie. I wiem, że jak ten związek przestanie istnieć to też będzie we mnie długo to siedziało bo jestem bardzo pamiętliwa. To jest ten minus, ze nie potrafię odpuścić i zapomnieć. Nawet zdarzenia z przed 15 lat siedzą nadal we mnie i śnią się po nocach. Mój obecny partner wie o wszystkim, nie mam przed nim tajemnic. Rozmawiamy dosłownie o wszystkim, wiec doskonale wie co przeżyłam i że nadal to siedzi we mnie, mój ostatni związek i inne wydarzenia z życia. Wie doskonale jaka jestem i mimo tego nie zostawił mnie tylko pomaga jak może. Chyba nie jest w tym nic złego, że nie chce kolejnej sytuacji w swoim życiu, która będzie mnie męczyła latami. Mogę zapomnieć o wszystkich złych przykrościach ale to nie zmieni faktu, ze nie chce mieć dzieci. I to nic nie zmieni bo problem dalej zostanie. I w naszym związku cała reszta jest w porządku poza tym jednym i najważniejszym. Dlatego mogłabym zrobić wszystko i zapomnieć o żalach z przeszłości ale to nic kompletnie nie zmieni w tej sytuacji bo niechęć i tak zostanie do zajścia w ciążę. A terapia to faktycznie przydałaby się bo to nie jest normalne żebym takie głupoty tak długo przeżywała i dusiła w sobie. Tylko, ze ja taka jestem od kiedy pamiętam.

Myślę tak jak alicja70 - powinnaś przejść terapię. Nie wiem dlaczego Twoje dzieciństwo było trudne - jeśli przez alkohol w domu, tym bardziej potrzebujesz terapii. Wydaje mi się, że brakuje Ci w życiu zaufania i poczucia bezpieczeństwa, jak więc miałabyś mieć dziecko?
Wracanie z żalem do poprzedniego związku tez nie pozwala Ci iść do przodu. Idź na terapię.

Cytat
Eduarda
Myślę tak jak alicja70 - powinnaś przejść terapię. Nie wiem dlaczego Twoje dzieciństwo było trudne - jeśli przez alkohol w domu, tym bardziej potrzebujesz terapii. Wydaje mi się, że brakuje Ci w życiu zaufania i poczucia bezpieczeństwa, jak więc miałabyś mieć dziecko?
Wracanie z żalem do poprzedniego związku tez nie pozwala Ci iść do przodu. Idź na terapię.

Mój obecny partner daje mi to wszystko. Ufam mu w 100% i nigdy mojego zaufania nie naduzył i czuję się bardzo bezpieczna, naprawdę w tej chwili niczego mi nie brakuje. Mamy oboje pracę, dobrze sobie radzimy, mamy sporo oszczędności na koncie, stać nas na większość rzeczy itp. Mam warunki do zajścia w ciąże i wiem doskonale, że on bylby świetnym ojcem bo widzę jakie ma podejście do życia i jak zajmuję się cudzymi dzieciakami. Tak jak napisałam mając te 17-20 lat chciałam mieć kiedyś dzieci, a w tym czasie ciężko żyło mi się w rodzinnym domu, ale mimo tego chcialam mieć rodzine. Teraz mam spokój i własne życie ale odmieniło się to wszystko i nie wiem dlaczego odrzuca mnie od dzieci. Teraz mogę stwierdzić, że jest jedyna osoba na którą mogę aż tak liczyć. Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć nawet po rozstaniu nie potrafi mnie zostawić na lodzie tylko będzie pomagał dopóki nie ogarnę się. Sporo razem przeszliśmy i zawsze sobie radziliśmy, bo nie zawsze bylo kolorowo (brak pracy, problemy ze zdrowiem).Tylko jak dla mnie to byłoby coś okropnego jakbyśmy się rozstali a on mialby mi pomagać. Jeszcze bardziej bym cierpiała. Tak jak piszę on jest facetem o jakim mogłam kiedyś tylko śnić. Daje mi wszytsko czego teraz potrzebuje. Tylko problemem jest dziecko. Kompletnie nie wiem dlaczego mam w głowie taką blokade i nie chce ich mieć.

@oleska55 napisałaś" Wszystkim się przejmuję, totalnymi głupotami i nie potrafię inaczej. Dlatego to tak dlugo tkwi we mnie. I wiem, że jak ten związek przestanie istnieć to też będzie we mnie długo to siedziało bo jestem bardzo pamiętliwa. To jest ten minus, ze nie potrafię odpuścić i zapomnieć. Nawet zdarzenia z przed 15 lat siedzą nadal we mnie i śnią się po nocach." a czy próbowałaś cos zmienic ze mówisz ze nie potrafisz? przestań marnowac energie na przeszłosc bo na nia juz kompletnie nie masz wpływu zacznij tworzyc przyszłosc w terażniejszości. Zycie ci daje zadania do wykonania a TY za miast sie z tym uporac i odhaczyc z listy "do zrobienia" i isc dalej nadal babrzesz sie w bajorku. co do posiadania dzieci to dobrze ze jestes taka swiadoma i mówisz uczciwie że ich nie chcesz bo nie ma nic gorszego jak zmuszanie sie do czegos czego kompletnie sie nie czuje



Cytat
agata74
@oleska55 napisałaś" Wszystkim się przejmuję, totalnymi głupotami i nie potrafię inaczej. Dlatego to tak dlugo tkwi we mnie. I wiem, że jak ten związek przestanie istnieć to też będzie we mnie długo to siedziało bo jestem bardzo pamiętliwa. To jest ten minus, ze nie potrafię odpuścić i zapomnieć. Nawet zdarzenia z przed 15 lat siedzą nadal we mnie i śnią się po nocach." a czy próbowałaś cos zmienic ze mówisz ze nie potrafisz? przestań marnowac energie na przeszłosc bo na nia juz kompletnie nie masz wpływu zacznij tworzyc przyszłosc w terażniejszości. Zycie ci daje zadania do wykonania a TY za miast sie z tym uporac i odhaczyc z listy "do zrobienia" i isc dalej nadal babrzesz sie w bajorku. co do posiadania dzieci to dobrze ze jestes taka swiadoma i mówisz uczciwie że ich nie chcesz bo nie ma nic gorszego jak zmuszanie sie do czegos czego kompletnie sie nie czuje

Tak, próbowałam zmienić swój tok myślenia. Starałam się nie przejmować tym wszystkim. Mój luby pomagał mi w tym i naprawdę dużo mi pomogł rozmowami. Wiedziałam, że mam w nim wsparcie, ze moge zawsze na niego liczyć nawet wtedy jak nie będziemy już razem. Czy to jest normalne, że do tej pory jest mi głupio, że 7 lat temu lekko wymusiłam pierwszenstwo na rondzie (pierwszy i ostatni raz)? To jest chore jak dla mnie, a ja naprawde takimi głupotami przejmuję się i je pamiętam. Bedąc mala dziewczynką nigdy ze swoimi problemami nie szłam do nikogo tylko dusiłam w sobie. To jest mój pierwszy post tego typu gdzie proszę o jakąś pomoc obce osoby. To nie jest w moim stylu. Nie czuję sie z tym dobrze, że opowiadam komuś o swoich problemach. Tylko po to jest forum żeby poradzić się innych i nie a w tym nic zlego. Bo przecież nie wyjde na ulicę i nie będe zaczepiała ludzi i opowiadała im o swoich problemach. Małymi kroczkami zmieniam siebie ale to w dalszym ciągu jest za mało. Wystarczy, że coś się stanie a ja już spać po nocach nie mogę i stres mnie zżera. Wiem, że w dalekiej przyszłości kiedy będę już staruszką będę tego żałowała, że nie potrafiłam w pełni korzystać z życia tylko traciłam czas na takie glupoty zarazem unieszczęśliwiając sie takim sposobem. Nie potrafię wyzbyć tego z siebie żeby sie aż tak nie przejmować. Powiedzieć sobie, że życie tak własnie wyglada i każdy ma jakieś problemy nie tylko ja. Tylko problem z dziećmi zostanie w dalszym ciagu. Czy jak zacznę wmawiać sobie że dziecko da mi szczęscie to w to uwierze i zapragnę je mieć? Wmówie sobie, że będę dobrą matką ? że nie mam się czego obawiać i że sobie poradzę? Naprawdę nie wiem dlaczego nie chce mieć dzieci. Tylko, nie ja jedyna nie chcę posiadać potomstwa. Zmuszanie się do tego nie ma sensu wg mnie. Czeka mnie dużo pracy nad sobą ale do końca nie wiem jak sobie z tym poradzić.
Nie wiem jak sobie wmówić, że to co było to przeszłość, że nie ma co tego rozpamiętywać i wracać myślami. Jak mam to wyrzucić z pamięci? Nie myśleć o tym tylko żyć chwilą i cieszyć się z życia. Odpuścić w końcu te wszystkie żale i wybaczyć.

zweryfikowana
Moderator
Posty: 4.663

Pierwsze,co powinnaś zrobić to terapia. Nikt z nas Ci nie pomoże, a ewidentnie potrzebujesz pomocy. Nie czekałabym z tym długo, bo te emocje zniszczą Ci kiedyś życie.

@oleska55 jest wiele sposobów na zmianę myslenia jedna z nich są afirmacje, wizualizacje ktore trzeba powtarzac kilkanascie razy na dzień. W wielu watkach podawałam artykuły do czytania i przemyslenia oraz ksiazki.( Oczywiscie samo przeczytanie artykułu nie ma mocy sprawczej jak czarodziejska różdzka ale od czegos trzeba zaczac)jedna z nich jest " mozesz uzdrowic swoie życie"
http://www.maszke.pl/2012/08/lekcja-1-nasze-serce-jest-najsilniejszym-generatorem-elektrycznym-w-ciele-ktory-wchodzi-w-interakcje-ze-wszystkim-a-wszystko-oddzialuje-na-nas/
https://kefir2010.wordpress.com/2014/07/16/chcesz-byc-szczesliwy-25-rzeczy-ktore-w-tym-przeszkadzaja/
Najwazniejszy jest pierwszy krok potem kolejne nawet te malutkie są ważne i dobrze sobie robić założenia ( ja tego nie robię )np. zmiany na tydzień , miesiąc i na rok i po tych ustaleniach np. po tygodniu sprawdzac co i ile mnie sie udało zrobic. i nie ma co sie załamywac jak okaże sie ze na samym poczatku tej drogi te zmiany są praktycznie niewidoczne bo to tylko złudzenie a przecież nie od razu kraków zbudowano. i najwazniejsze zacznij prowadzic dziennik podziękowań i wpisuj codziennie moze byc po jednej rzeczy a zobaczysz jak swiat sie zmienia , podziękowania na wzór tych na zdjęciu wiem ze moze sie to wydac durne i niepotrzebne ale jak sie nie nauczysz dziekowac tak szczerze z głebi serca to nie otrzymasz tego o co prosisz. i wystarczy ze bedziesz pisac np. dziękuję za przyjaciół ktorzymnie otaczaja, dziękuję za piękną pogodę , dziękuję za smaczny obiad który zrobił mój mąż itp.





Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2016-04-19 17:33 przez agata74.

Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

następna dyskusja:

Problem. Czy to ma jeszcze sens??