Tak jak w temacie. Jakiś czas temu zerwałam kontakt z przyjacielem. Pewnego razu wyznał mi że on nie potrafi już się ot tak ze mną przyjaźnić i nie chce odgrywać roli tzw. "pocieszacza". Mówiąc szczerze to bardzo mnie zaskoczył i nie miałam pojęcia że w taki sposób właśnie mnie traktuje (jest między nami 7 lat różnicy, ma siostrę w moim wieku-20 lat). Uznałam że lepiej będzie jak zerwiemy kontakt Problem w tym że ja chyba się przestraszyłam i działałam pod napływem emocji. Teraz jak nie utrzymujemy kontaktu to brakuje mi go, naszych wspólnych rozmów i spędzania z nim czasu, być może mój błąd był w tym że był taki okres w którym sporo czasu spędzaliśmy razem a on przecież też ma swoje życie, sprawy. Wszystko to zrozumiałam po czasie, jak zwykle. Chyba najbardziej przestraszyła mnie różnica wieku bo dla mnie akurat 7 lat to całkiem sporo i mam świadomość tego że jesteśmy na zupełnie innych etapach. Bałam się też tego że jednak relacja przyjacielska różni się od bycia z kimś w związku i czułabym się w jakiś sposób skrępowana, ja młoda dziewczyna wchodząca w dorosłe życie a on już facet z krwi i kości z jakimś własnym dorobkiem. Przerażały mnie też myśli typu że on jest w takim wieku że powoli zaczyna lub zaraz zacznie myśleć o jakieś stabilizacji bo to akurat nie jest typ tzw. "wyzwolonego singla". Nie wiem być może jest to kwestia przyzwyczajenia, on dalej próbuje się ze mną w jakiś sposób skontaktować, wiem że czasami bywa w tych miejscach co ja właśnie ze względu na mnie a ja głupia nawet tego faktu nie potrafię wykorzystać. Boję się że straciłam "swoją szansę" bo jest w porządku i raczej nie jest typem który chciałby mnie skrzywdzić.
Jak myślicie, dobrze zrobiłam czy popełniłam błąd i powinnam z nim porozmawiać?