Cześć. Za trzy tygodnie chłopak wyjeżdża na I rok do Holandii a później na II do Niemiec na studia magisterskie. Jesteśmy 1,5 roku razem. Studia, na które się dostał są fantastyczną perspektywą na przyszłość, ponieważ zatrudnienie po skończeniu studiów ma niemal 100%. Sama też widzę, jak bardzo się starał, żeby dostać się na te studia. Ale im bliżej jego wyjazdu tym jest mi ciężej. Mieszkamy razem 3 miesiące, cieszymy się tym wspólnym czasem i jest nam razem bardzo fajnie. Ja w lipcu skończyłam I stopień studiów - filologię polską i teraz złożyłam papiery na pracę socjalną. Zastanawiam się czy nie spakować walizki i nie jechać z chłopakiem, ponieważ póki co nic mnie tu nie trzyma. Studia, na które złożyłam też nie są tymi wymarzonymi, bardziej sugerowałam się realną perspektywą pracy. A za granicą podszkoliłabym język, zarobiłabym troszkę, mam obywatelstwo niemieckie.Byłoby nam łatwiej, ponieważ bylibyśmy razem. Tym bardziej, że widywalibyśmy się pewnie raz na dwa miesiące albo rzadziej ;/. Mój K. zamierza szukać dorywczej pracy, żeby zarobić na życie i studia, które na zachodzie są niestety bardzo kosztowne. Z drugiej strony jednak myślę, że może lepiej zostać, skończyć studia, zawalczyć też o swoją przyszłość i potem zobaczymy co dalej. Może to wydawać się śmieszne, ale mam ambitnego chłopaka i nie chciałabym czuć się gorsza, dlatego, że on studiuje na prestiżowej uczelni a ja pracuje np. na produkcji w jednej z niemieckich form. Także serce mówi swoje - pakuj się i jedź, bo wiesz, że obojętnie co by się działo będziemy razem, a z drugiej obawiam się, może także opinii ludzi, że rzuciłam wszystko, poświęciłam swoje studia i przyszłość dla chłopaka. Mętlik mam straszny ;/
Z góry bardzo Wam dziękuję za kilka słów od siebie