jak jadę do teściów na weekend to po 24h błagam jęczę mężowi kiedy wracamy do domu....
teścia to zazwyczaj nie ma w domu ale teściowa.. zawsze lepiej wie jak się opiekować dziećmi, uważa że żona powinna mężowi usługiwać bo co to za wychowanie że ona w weekend sobie siedzi i odpoczywa a biedny syneczek zajmuje się dziećmi..
Wymyśla stale jakieś problemu - bo dziecko głodne, bo zmęczone, bo mu zimno ( dziwne że nigdy nie za gorąco ), że nie umiemy się nim zająć bo nie biegamy z poduszką za nim i może na pupę upaść... po prostu - nóż się w kieszeni otwiera....
A do tego wszystkiego drugi synalek ( brat bliźniak ) siedzący na garnuszku rodziców i stale knujący co naopowiadać mamusi aby uważała nas za nie wiadomo kogo :/
Z moimi rodzicami też bym nie dała rady bo jesteśmy całkiem inne światy - co zresztą jest całkiem normalne