Dziewczyny, czy któraś z Was wie, jak wygląda rezygnacja ze studiów magisterskich zaocznych na pierwszym semestrze przed podpisaniem umowy? Będę musiała zapłacić tak czy siak?
I co byście zrobiły na moim miejscu? Obecnie szukam pracy, na studia zaoczne musiałabym pożyczyć pieniądze, na koncie mam 2 tysie. Nie wiem, jak szybko znajdę pracę, więc nie chcę wydawać wszystkiego za zapłacenie 1 semestru. Nie ma możliwości zapłacić w ratach. Poza tym, wszyscy po skończeniu inżyniera albo nie poszli na magisterkę, albo zmienili kierunek (część z nich ma już pracę i postanowiła się kształcić w kierunku, w którym obecnie pracują). Chodzi o Inżynierię Środowiska, czyli takie wszystko i nic, bardzo ogólne studia nie dające w sumie porządnego wykształcenia w jednej dziedzinie. Nie ukrywam, że sama chciałabym najpierw znaleźć pracę i uczyć się dalej tego, co będzie mi potrzebne, a nie robić na siłę magisterkę z czegoś, co nie wiadomo, czy mi się przyda. I w dodatku będę musiała zapłacić za to 8 tysięcy. Z drugiej strony mój facet i jego rodzina strasznie naciskają, no bo jak to tak bez magistra. I czuję, że złożyłam papiery tylko dlatego, że to oni wywierają na mnie presję. Ojciec wciska mi pieniądze na te studia, ale ja nie chcę ich brać, bo nie wiem, czy będę miała z czego oddać. A zawsze chciałam w życiu sama na wszystko zapracować. Dodam, że dzisiaj mam ostatni dzień na wykonanie przelewu. Przeboleć jakoś te 2 lata, czy poczekać i rekrutować się za rok, kiedy sytuacja mi się wyjaśni? Mam 25 lat, więc coraz ciężej mi się za to zabrać...